Info
Ten blog rowerowy prowadzi nahtah z miasteczka Raciborowice G. k/Bolesławca. Mam przejechane 79006.97 kilometrów w tym 5465.08 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.41 km/h i się wcale nie chwalę.Więcejo mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Listopad5 - 1
- 2024, Październik5 - 0
- 2024, Wrzesień7 - 0
- 2024, Sierpień5 - 0
- 2024, Lipiec6 - 0
- 2024, Czerwiec11 - 4
- 2024, Maj7 - 2
- 2024, Kwiecień9 - 3
- 2024, Marzec7 - 3
- 2024, Luty4 - 0
- 2024, Styczeń4 - 1
- 2023, Grudzień4 - 0
- 2023, Listopad3 - 0
- 2023, Październik6 - 3
- 2023, Wrzesień10 - 2
- 2023, Sierpień5 - 0
- 2023, Lipiec13 - 4
- 2023, Czerwiec8 - 2
- 2023, Maj11 - 2
- 2023, Kwiecień6 - 5
- 2023, Marzec3 - 0
- 2023, Luty4 - 0
- 2023, Styczeń4 - 0
- 2022, Grudzień11 - 1
- 2022, Listopad5 - 1
- 2022, Październik8 - 2
- 2022, Wrzesień6 - 0
- 2022, Sierpień7 - 0
- 2022, Lipiec9 - 3
- 2022, Czerwiec12 - 2
- 2022, Maj7 - 3
- 2022, Kwiecień4 - 9
- 2022, Marzec4 - 6
- 2021, Grudzień5 - 0
- 2021, Listopad9 - 0
- 2021, Październik12 - 3
- 2021, Wrzesień13 - 1
- 2021, Sierpień7 - 1
- 2021, Lipiec16 - 1
- 2021, Czerwiec11 - 2
- 2021, Maj10 - 7
- 2021, Kwiecień12 - 6
- 2021, Marzec4 - 0
- 2021, Luty5 - 6
- 2021, Styczeń9 - 1
- 2020, Grudzień6 - 6
- 2020, Listopad8 - 0
- 2020, Październik8 - 2
- 2020, Wrzesień4 - 7
- 2020, Sierpień9 - 13
- 2020, Lipiec9 - 2
- 2020, Czerwiec17 - 2
- 2020, Maj11 - 18
- 2020, Kwiecień7 - 24
- 2020, Marzec10 - 35
- 2020, Luty6 - 14
- 2020, Styczeń7 - 25
- 2019, Grudzień7 - 16
- 2019, Listopad15 - 33
- 2019, Październik12 - 18
- 2019, Wrzesień15 - 18
- 2019, Sierpień23 - 46
- 2019, Lipiec31 - 32
- 2019, Czerwiec33 - 29
- 2019, Maj13 - 29
- 2019, Kwiecień12 - 35
- 2019, Marzec6 - 35
- 2019, Luty19 - 42
- 2019, Styczeń9 - 13
- 2018, Grudzień10 - 8
- 2018, Listopad10 - 36
- 2018, Październik13 - 31
- 2018, Wrzesień15 - 54
- 2018, Sierpień15 - 17
- 2018, Lipiec24 - 53
- 2018, Czerwiec8 - 33
- 2018, Maj23 - 36
- 2018, Kwiecień13 - 30
- 2018, Marzec6 - 4
- 2018, Luty9 - 4
- 2018, Styczeń5 - 9
- 2017, Grudzień13 - 19
- 2017, Listopad11 - 11
- 2017, Październik12 - 21
- 2017, Wrzesień13 - 39
- 2017, Sierpień12 - 28
- 2017, Lipiec19 - 58
- 2017, Czerwiec20 - 43
- 2017, Maj12 - 22
- 2017, Kwiecień15 - 17
- 2017, Marzec9 - 17
- 2017, Luty10 - 12
- 2017, Styczeń3 - 4
- 2016, Grudzień6 - 6
- 2016, Listopad11 - 7
- 2016, Październik8 - 20
- 2016, Wrzesień19 - 40
- 2016, Sierpień17 - 14
- 2016, Lipiec14 - 32
- 2016, Czerwiec17 - 28
- 2016, Maj20 - 26
- 2016, Kwiecień12 - 16
- 2016, Marzec9 - 13
- 2016, Luty3 - 9
- 2016, Styczeń5 - 16
- 2015, Grudzień11 - 30
- 2015, Listopad10 - 15
- 2015, Październik13 - 23
- 2015, Wrzesień15 - 8
- 2015, Sierpień15 - 37
- 2015, Lipiec16 - 26
- 2015, Czerwiec17 - 25
- 2015, Maj13 - 37
- 2015, Kwiecień12 - 15
- 2015, Marzec14 - 36
- 2015, Luty11 - 41
- 2015, Styczeń11 - 24
- 2014, Grudzień3 - 14
- 2014, Listopad10 - 6
- 2014, Październik9 - 22
- 2014, Wrzesień12 - 20
- 2014, Sierpień27 - 25
- 2014, Lipiec19 - 7
- 2014, Czerwiec17 - 6
- 2014, Maj19 - 11
- 2014, Kwiecień12 - 10
- 2014, Marzec11 - 5
- 2014, Luty4 - 1
- 2014, Styczeń6 - 9
- 2013, Grudzień7 - 14
- 2013, Listopad8 - 6
- 2013, Październik9 - 2
- 2013, Wrzesień13 - 0
- 2013, Sierpień12 - 2
- 2013, Lipiec15 - 0
- 2013, Czerwiec9 - 0
- 2013, Maj11 - 0
- 2013, Kwiecień9 - 0
- 2013, Marzec5 - 4
- 2013, Styczeń2 - 5
- 2012, Grudzień3 - 0
- 2012, Listopad5 - 0
- 2012, Październik8 - 0
- 2012, Wrzesień16 - 0
- 2012, Sierpień10 - 0
- 2012, Lipiec20 - 0
- 2012, Czerwiec26 - 0
- 2012, Maj23 - 0
- 2012, Kwiecień27 - 0
- 2012, Marzec21 - 0
- 2011, Grudzień3 - 0
- 2011, Listopad6 - 0
- 2011, Październik13 - 1
- 2011, Wrzesień30 - 0
- 2011, Sierpień25 - 3
- 2011, Lipiec14 - 1
- 2011, Czerwiec21 - 0
- 2011, Maj17 - 0
- 2011, Kwiecień11 - 0
- 2011, Marzec4 - 0
- 2011, Luty3 - 0
- 2011, Styczeń7 - 1
- 2010, Listopad5 - 2
- 2010, Październik9 - 0
- 2010, Wrzesień22 - 4
- 2010, Sierpień14 - 3
- 2010, Lipiec18 - 0
- 2010, Czerwiec15 - 4
- 2010, Maj5 - 0
- 2010, Kwiecień8 - 3
- 2010, Marzec6 - 0
- 2010, Luty10 - 2
- 2010, Styczeń2 - 0
- 2009, Listopad1 - 6
- 2009, Październik7 - 2
- 2009, Wrzesień11 - 0
- 2009, Sierpień21 - 5
- 2009, Lipiec13 - 4
- 2009, Czerwiec8 - 3
- 2009, Maj7 - 6
- 2009, Kwiecień9 - 16
- 2009, Marzec4 - 2
- 2009, Luty1 - 1
- 2009, Styczeń2 - 0
- 2008, Grudzień18 - 2
- 2008, Listopad13 - 4
- 2008, Październik8 - 0
- 2008, Wrzesień6 - 0
- 2008, Sierpień11 - 0
- 2008, Lipiec9 - 0
- 2008, Czerwiec10 - 1
Wpisy archiwalne w miesiącu
Październik, 2014
Dystans całkowity: | 346.31 km (w terenie 39.90 km; 11.52%) |
Czas w ruchu: | 19:04 |
Średnia prędkość: | 18.16 km/h |
Maksymalna prędkość: | 46.20 km/h |
Liczba aktywności: | 9 |
Średnio na aktywność: | 38.48 km i 2h 07m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
42.17 km
1.20 km teren
02:28 h
17.10 km/h:
Maks. pr.:37.60 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:7-NIMANT
Kruszyńskie pomniki
Niedziela, 26 października 2014 · dodano: 26.10.2014 | Komentarze 3
Powtórka pogodowa z wczoraj i jazda na rowery na dotlenienie niedzielne.Trasa; R. Iwiny, Lubków, Szczytnica i stawy Beatki, Tomaszów, Kol. Kraśnik, Kruszyn i zarośnięty staw obok którego w lesie, zarośnięty obelisk stoi z lat 1914-1918 a metrów set dalej rosyjski pomnik oficerów poległych w bitwie pod Godnowem (teraz Kruszyn) w 1813roku z wojskami Napoleona.
Dalej za szkołą pomnik Nataloszki, huzara, który własną piersią osłonił dowódcę i zginął a na dokładkę pomnik w Łaziskach poległych mieszkańców Łazisk w pierwszej wojnie światowej - nazwiska samych Niemców. Powrót prostą stałą z Łazisk czyli Wartę, Iwiny i R.
Ciepło i miło super jazda.:)
Nad stawem z dzieciństwa Beatki w Szczytnicy
Obelisk w lesie nad stawem koło Kruszyna dawny Godnów, to tu robiłem pożegnalną bibę dla kumpli przed pójściem do wojska;)
Stara wierzba przy mostku nad małą rzeczką, za którą jest staw rybny utworzony ze źródełka, wypływającego paręset
metrów dalej. To w tym stawie utonął czołg podczas drugiej wojny światowej i sobie leży taki złomek.;)
A przed mostkiem wspomnianym wyżej, pomnik oficerów carskiej Rosji, poległych w bitwie z Francuzami pod Godnowem
Oczywiście pomnik był wyższy a zakończeniem był krzyż prawosławny i dookoła płotek kuty ze stali, ładnie ozdobiony
Pomnik huzara Nataloszki, w dobrym stanie, brakuje płotku ze stali kutej i mostek do niego prowadzący
jest mocno zniszczony. W dobie koniunktury złomu stal była w cenie i niszczycielska moc pseudobiznesu
zabrała estetykę z historii regionu.
Pomnik poległych w pierwszej wojnie światowej
Kategoria z żoną
Dane wyjazdu:
41.37 km
11.05 km teren
02:50 h
14.60 km/h:
Maks. pr.:42.00 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:7-NIMANT
Po runo leśne
Sobota, 25 października 2014 · dodano: 25.10.2014 | Komentarze 0
Leniwie zwlekliśmy się z łóżka, jakieś po ósmej minut parę było. Śniadanko i porządki zajęły nam dwie godziny, nie wyłączając z tego kawusi i czekolady.
Krótkie przygotowania i w drogę. Sobota rozpieściła nas słonecznym i bezwietrznym dzionkiem, jeszcze po drodze małe zaprowiantowanie i - i gdzie by tu po drałować i przypomniała nam się droga przeciwpożarowa nr25. a więc na Żeliszów i Jaroszowice.
Przed Żeliszowem miła niespodzianka nad polami, wzdłuż drogi szybowały myszołowy bo na orły za małe były i sześć ich było i majestatycznie to robiły.
W lesie między Jaroszowicami a Bolesławcem kawałek za zjazdem do Łazisk zaczyna się droga ppoż nr25.
W lewo skręcić i jak szuter szeroki prowadzi, jechać aż do drogi głównej na Jelenią Górę oczywiście nie skręcamy, przeskok przez nią i wzdłuż strzelnicy (nie boimy się zakazów, tyczą się głównie tego co za płotem z drutu) i tak do pierwszej wsi.
Z prawej widać Bożejowice ale tam nie jedziemy, mimo że drogi wiodą kuszące.
Szeroką autostradą szutrową, gnamy przez leśne ostępy prosto do Otoku, (w Otoku skręcamy w lewo na kostkę i do Kraszowic) my z powodów oczywistych nie wkraczamy na kocie łby i prujemy prosto, błądzimy by uzyskawszy sprostowanie i wskazówki od tubylca wrócić na one łby co do kocich porównują.
W Kraszowicach odkrywamy zaporę, jedną a zaraz drugą i jeszcze ze szczytu podjazdu próbujemy ogarnąć żwirownię ale zarośla nad Bobrem i bliżej żwirowni, uniemożliwiają czynności na jakieś foty.
Jedziemy dalej mijając skręt na drogę ppoż nr27 i mijamy obojętnie ruiny pałacu, skąpanego w promieniach jesiennego
słońca.
Pakujemy się w skrót szutrowy do Włodzic i zatrzymujemy się na mostku w lesie, romantyzm pochłania Dudysie, nie czekając ucieka w las na foty, kuknąłem przeglądowym okiem na techniczne sprawy rowerów i ruszyłem za Nią, biegała od drzewa do drzewa i wzdłuż strumieni leśnych, niczym rusałka, łowiła naturę do swego aparatu, cyknąłem i ja ale speszony kiepską jakością wycofałem się powoli i bezszelestnie nad cicho szemrzący strumień przy moście.
Po chwili jechaliśmy dalej, odpuszczając sobie zaporę we Włodzicach i znów główna na Jelenią, przeprawiliśmy się przez nią w las na Drogę Gwarków.
Las ma urok i magię ma las i przyciąga nierzeczywistym pięknem.
Powrót szutrami, do końca lasu bajeczny pęd ale po wyjeździe z niego zaczęły się kałuże, kałuże olbrzymie, slalom nie pomagał kto mógł jechał po wodzie i na wodzie a kto nie mógł to w wodzie;)
Żeliszów osiągnęliśmy na wysokości remontowanego klejnotu ewangelickiego a ostatnie pięć kilometrów, słońce do grzało jakby mocniej, by zniechęcić nas do powrotu, niestety, plan upichcenia przed kolacją jutrzejszego obiadu by ranek rowerowy mógłbyć, zmusił nas do stawienia oporu i bezpardonowego powrotu w pielesze nasze.
Pogoda marzenie, jesień w bajecznych kolorach i zaje.... jazda "łykenedu";)
Wpatrywałem sie jak urzeczony w ptaszyska
Magiczne, urocze, bajeczne........
drogi urzekające
zapopra nad którą jeszcze nie byliśmy a obok często przejeżdża/liśmy/łem
nad wodą i po wodzie
w wodzie
tiruś kompan - jaklo osłonka na uchwyt lampki;) już parę ząbków ułamał od dosadnego przepraszania pieszych ;)
Kategoria z żoną
Dane wyjazdu:
43.78 km
0.00 km teren
01:45 h
25.02 km/h:
Maks. pr.:42.30 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:7-NIMANT
Ciemną nocą
Poniedziałek, 20 października 2014 · dodano: 20.10.2014 | Komentarze 0
Trasa; R, Iwiny, Lubków, Tomaszów, Kraśnik. Kol., Kraśnik Górny, Kraśnik Dolny, Chościszowice, Bolesławiec, obwodnica, Kruszyn, Łaziska, poligon, Łaziska, Warta, Iwiny, R.Chmury rozstąpiły się i gwiazdy błysnęły na moment i chwilę to trwało i chmury szczelnie je zasłoniły i powiało chłodem z zachodu. Jazda nocą to inna bajka, inne doznania ale warto.:)
Kategoria nocna jazda
Dane wyjazdu:
33.88 km
0.00 km teren
01:21 h
25.09 km/h:
Maks. pr.:44.00 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:7-NIMANT
Zdobyłem "Afrykę"
Niedziela, 19 października 2014 · dodano: 19.10.2014 | Komentarze 3
Rowerowy wypad na ścieżkę geoturystyczną po dawnej kopalni Babina w Łęknicy w obrębie Łuku Mużakowa nie wypalił przez czynniki nie zależne od nas. Pozostało nam zrobić wypad autem pod sam obiekt i odbyć wycieczkę pieszo, pomysł ten pozwolił nam zabrać ze sobą kuzynkę Beaty a mnie osobiście zrealizowanie obejścia jeziora "Afryka" dookoła i postawienie swej stopy na cyplu o nazwie "grzbiet słonia".Ostatnie kolory jesieni - niknące w szalonym tempie zakańczania rocznego cyklu życia - łowiliśmy bezkrwawo w swe obiektywy, by utrwalić piękno natury na czas nadchodzącej zimy.
Piękno które doświadczaliśmy podczas wędrówki od jeziora do jeziora, pozostawiło w nas uczucie, że dusza w postaci naczynia jest przepełniona doznaniami widzianymi w raju przez przodków i zadałem sobie pytanie czy do tego naczynia jeszcze się coś zmieści?
Odpowiedź nie czekała, przyszła wraz z parującą, ciepłą, zieloną herbatą, którą uwielbiam raczyć swój organizm.
Piękno w duszy blednie, traci wyrazistość i jak smak herbaty niknący w ustach, codziennie trzeba spożywać ów napój by organizm utrzymać w dobrej kondycji, tak dusza musi mieć piękno za pokarm by trwać w doznaniach graniczących z ekstazą popychającą do działania.:)
Cykaliśmy fotę za fotą czerpiąc energię z kolorów otoczenia jezior i ich samych, zachwycaliśmy się szutrowymi drogami w komponowanymi w leśne ostępy, podziwialiśmy inżynierię wykonania tego kompleksu turystycznego i z szacunkiem bez hałasowania posuwaliśmy się wolnym tempem by nie przeoczyć czegoś wartego zobaczenia.
Beata i Wiola nie zaryzykowały przedzierania się przez chaszcze wokoło "Afryki" a mnie popychało mocno by je obejść. Pierwsze kroki w las natknęły mnie na lochę z już takimi średniej wielkości potomstwem.
Usłyszałem tylko dwa chrumknięcia i w odległości jakieś dwudziestu metrów trzy dziki uszły w las.
Stanąłem jak wryty ale bez paniki i próbowałem wyjąć aparat ale w dłoniach miałem kijki nordic walking a zwierz nie będzie czekał w pozie i umknął.
Ruszyłem po cichu dalej wzdłuż brzegu podziwiać czerwień wody i erozję pokopalnianych odpadów na przeciwległym brzegu....cdn jutro.
No to dziś - wedle obietnicy - dalszy ciąg.
....... przedzierałem się to zaroślami to brzegiem jeziora, momentami taplając w błocie nasiąkniętym wodą o smaku octu, w końcu szedłem już tylko brzegiem obserwując erozję brzegu. Ciekawe formacje spowodowane ulewnym deszczem lub tu dzież wiatrem mocnym, wprawiały mnie w zachwyt z odczuciem pobytu w jakimś odległym egzotycznym świecie, gdzie pewnie nigdy nie będzie mi dane być.
Wędrowałem tak do celu (wieża widokowa) bacznie obserwując czy w mieniącej się na rudawo a czasami złocisty kolor wodzie jakieś żyjątka pokażą swą egzystencję lecz tylko martwa toń, zionęła z głębin jeziora zwanego "Afryka".
Osiągnąłem najpierw mały cypel a nie doczekawszy się foty ze strony towarzyszek, ruszyłem do największego zwanego "grzbiet słonia".
Wdrapałem się na wysoki wał i doszedłem do samego końca gdzie wypatrzyłem jak z lasu wyłaniają się Beata i Wiola niczym "amazonki" polujące z fleszem w ręku.
Schodziły schodami nad brzeg u podnóża wieży cykając mi fotę za fotą, zadowolony z osiągniętego celu zawróciłem by po drodze natknąć się na łeb psiego smoka z filmu "Niekończąca się opowieść".
Towarzyszki wycieczki spotkałem na ławeczce za wieżą przy której sporo turystów oblegało tę fortyfikację w celu zdobycia jej i wydarcia widoków z nad horyzontu. dostałem jabłko i ruszyliśmy na łowy do Łęknicy na bazar.
Powrót przez Przewóz gdzie okukaliśmy wieżę po dawnym zamku z czasów Księstwa Żagańskiego w którym był więziony jego słynny Książę.
Wróciliśmy pełni energii, zostawiając Wiolę w Bolcu , obiad i kawka dodatkowo zmobilizowała mnie na nocny wypad rowerem na stałą do Bolca. Beata, że nie lubi nocnych eskapad została przy obróbce zdjęć.
Noc była przepiękna a gwiazdy skrzyły się na niebie aż po linię horyzontu, ujawniając swe tajemnice o wielkości kosmosu.
Z północy na południe od Perseusza po Skorpiona galaktyka przecinała czerń nocy a najjaśniejsza z gwiazd to Antares w Wolarzu i konstelacja Pegaza co Andromedę za sobą ciągnął a w niej nam sąsiednią galaktykę wędrującą na kolizję z naszą, tej nocy można było ją zobaczyć gołym okiem - fakt, że to ledwo widoczna mgiełka ale widoczna.;)
Zatrzymywałem się na poligonie i na widokowym w Iwinach, one zawsze wprawiają mnie w podziw i zmuszają do kontemplacji ale kark od tego boli więc powrót szybki i do łóżka spać.:)
Foty za jakiś czas;)
Jakiś czas minął oto one.;)
Mini zatoczka a za mną dziki
Nahtah w akcji
Moja kobieta
Psi smok jedna z wielu rzeźb ale każdy widzi swoją wyobraźnią
za jeziorem formacja pod którą byliśmy, obok pomost i schody nad sam brzeg jeziora
Pierwszy cypel, ze szczytu fota taka, nawet plaża mini by była tylko woda nie do kąpieli
Brzegiem ciekawiej się szło
Kijów nie zostawię;)
Na grzbiecie słonia
Kategoria nocna jazda, Nordic Walking
Dane wyjazdu:
39.33 km
5.00 km teren
02:31 h
15.63 km/h:
Maks. pr.:42.00 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:7-NIMANT
Spotkanie na szczycie
Niedziela, 12 października 2014 · dodano: 12.10.2014 | Komentarze 4
Męczący tydzień i brak odpoczynku w formie soboty, do tego nocny niż z deszczem, spotęgował wyczerpanie baterii witalnych do tego stopnia, że patrzenie na rower wyzwoliło żal do wszystkiego i wszystkich.Dopiero obiad z rodzinką i kawka u Teściowej sprawiła, że wciągnąłem na siebie rowerowy ciuch i mozolnie aczkolwiek do przodu w rowerowy ruch.
Kierunek gliniak w Kruszynie - prowadziła Dudysia - trasą przez Lubków na Tomaszów i tu zaczyna się inna opowieść w tej samej bajce.
Od strony Tomaszowa zbliżał się biker w seledynowej kurtce i jakoś tak zwolnił i z lewa na prawą, nie pewnie, zjechał by nas zatrzymać.
Z daleka pierwsza myśl - Tom czy Robert nie pewni przez moment ale Dudysia pierwsza wydedukowała, że Tomek bo Roberta zna z pracy i jego sylwetkę.
Chwilka pogawędki i propozycja kontynuowania wspólnej wycieczki, humory wróciły do normy i wycieczka udała się wprost rewelacyjnie.
Wypoczęci i w super nastrojach rozstaliśmy się z Tomkiem po oprowadzeniu Go po kilku atrakcji w R.:)
Trasa; przez Iwiny, Lubków, Tomaszów, Kraśnik Kol. gliniak koło Kruszyna, Bolesławiec obwodnica, Kruszyn, Łaziska, Ożarów, Stare Jaroszowice, Żeliszów, Raciborowice kamionka i punkt widokowy na krainę wokoło Raciborowic.:)
Gliniak i miejsce dawnego kąpieliska - tu brakuje pięciu metrów cypla. Teraz ostoja natury.
Z Tomkiem pod wiaduktem przy obwodnicy, przypadek sprawił, że pomylony kierunek jazdy doprowadził nas przez działki -
drogą którą jechaliśmy wszyscy pierwszy raz - pod ten wiadukt za którym jest basen strażacki i tory kolejowe.:)
Kategoria z żoną, W towarzystwie
Dane wyjazdu:
36.93 km
0.00 km teren
01:30 h
24.62 km/h:
Maks. pr.:43.70 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:7-NIMANT
Rynek
Czwartek, 9 października 2014 · dodano: 09.10.2014 | Komentarze 1
Przed kolacją, po zachodzie słońca, wypad na stałą i do Bolca, objazd Bolesławieckiego rynku - pięknie oświetlone kamieniczki i ratusz robiły wrażenie przytulnego miejsca i zachęcały do zatrzymania się na kontemplację, zadumę, wyciszenie.Fontanna tryskająca wodną energią lecz nie podświetlona jeszcze, szumiała uspokajająco. Ruch niewielki a nieliczni zgromadzeni, pogrążeni w dyskusjach, ledwie dostrzegli rower poziomy przemykający po bruku rynku.
Ciepła, bezchmurna noc rozświetlona blaskiem księżyca.
Powrót obwodnicą na Kruszyn i mały przystanek przed poligonem, rozkoszowałem się przez chwilę spokojem nocy i widokami na niebie, pośród pól, po których gdzieś w oddali traktor buszował orząc glebę.
W nielicznych gwiazdach wypatrzyłem Capelle w Woźnicy wschodzącej na północy, na zachodzie górował Arktur w Wolarzu, na południu wydawało mi się, że Antares w Skorpionie zamigotał pojednawczo ( to gwiazda większa od naszego słońca o setki razy i czerwona jak Mars).
Wschód opanowała pełnia księżyca, w jego kierunku jechałem i miałem wrażenie telepatycznej konwersacji ze srebrzystokolistym towarzyszem ziemi.
Nade mną, letni trójkąt wyostrzył liderki Wegi i Lutni, Altair jasny był również ale towarzyszkom nie dorównywał.
Nie pędziłem, przyjemność jazdy jakoś tak się spotęgowała, że szkoda było mi wracać ale zaraz poczułem lekkie ukłucie w sercu na myśl, że w pewnym sensie zdradzam Dudysie, samotnie rozkoszując się i jazdą i widokami nocnymi - przyspieszyłem jakby to miało pomóc w odpędzeniu tych myśli, w jakiś dziwny sposób wprawiających mnie w zakłopotanie. Aleją latarń dotarłem do domu i tyle.:)
Kategoria nocna jazda
Dane wyjazdu:
33.85 km
0.00 km teren
01:16 h
26.72 km/h:
Maks. pr.:46.20 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:7-NIMANT
Po kolacji
Poniedziałek, 6 października 2014 · dodano: 06.10.2014 | Komentarze 3
Wiadomo wszystkim a mnie przede, że gdy zmęczenie odejdzie a chęci pozostaną, Nimant w piwnicy gumy pali a mnie podeszwy rwą. Kolacja rzucona na ruszt i w drogę, stała trasa znana a o tej porze mało ruchliwa. Puściłem się pędem nie małym, swe skrzydła rozpościerając na całą szerokość szosy.Bezwietrznie, cieplej niż się spodziewałem, cisza, spokój i jasne chmury na nade mną.
Do Bolca przyjemnie i szybko, ciemność nie pozwalała na jakiekolwiek obserwacje(prócz wiosek i miasta) więc w ruch poszła wyobraźnia. Różnie było ale jakoś tak nie szczególnie przez połowę trasy. Lampka z Lidla włączona na 40% mocy dawała duży komfort i tak przyjemna jazda do Warty upłynęła nadświetlnie.
W Warcie przy piekarni, w nozdrza uderzyła potężna dawka zapachu z chlebowych wypieków, podrażniony ślinotokiem oddaliłem się z miejsca pokus smakowych. Wyjechałem ze wsi i........
i się zaczęło, zerwał się wiaterek, momentalnie pochłodniało, zaczęło się robić coraz widniej, kuknąłem w górę a to "miesiąc" całkowicie w pełni, wychynął zza chmur i blaskiem swym prawie dzień w nocy sprawił. Nagle!
Zdałem sobie sprawę co to oznacza, że to noc wilkołaków.
Chłodno, pusto, żywego ducha w okolicy, żadnego auta a przede mną trzy kilometry pustkowia i ciemność. Przyśpieszyłem włączając lampke na 100% mocy niczym świetlny miecz Jedi (czyt. dżedaj) rozcinając czerń asfaltu, chłód się spotęgował, wiatr wzmógł a liście z drzew nagle zasypały szosę, docisnąłem pedały, liście uderzały o kask, tułów, ramę, szeleściły pod kołami a kontury drzew, krzaków i wszelkiego czegoś ciemnego wyostrzyły do granic bólu, zaczęły kłuć zmysły zniekształcając ich naturalny stan rzeczy.
Umysł szalał a samochodów które przed Wartą minęło mnie co nie miara, żadnego. Wyjechałem z za zakrętu, pod górkę, na ostatnią prostą do Iwin, jeszcze trzysta metrów i zjazd do wsi do pierwszej latarni. Ciemność rozświetlona blaskiem księżyca stawała się jakaś mroczna.
Gęsia skórka opanowała me ciało a do latarni jeszcze dwieście metrów, sto pięćdziesiąt, sto - Nimant rozpędzony mija tablicę z nazwą miejscowości i jeszcze jedną -zabudowania- a do latarni pięćdziesiąt, blask srebnego potęguje, chłód wzmaga coraz bardziej przed oczami niewyobrażalnie wielkie kontury cieni
a przed latarnią
ślipia złowrogie, paskudne, mroczne, zabójcze
rozpędzony wjeżdżam w światło nie zamykając oczu, niech zobaczę w ostatnim tchnieniu swego życia co mnie zjadło
a to była kicia
- taki miły czarny kot - a może bestia która w świetle latarni straciła moc i posturę nocnej mary.
Aleją latarń z poczuciem bezpieczeństwa wjechałem do R. I żywego ducha, żadnych aut tylko bezzębna maszkara, taki gollum, środkiem ulicy, slalomem pośród pasów rozdzielających jezdnię do dom ślimaczył.
Pewnie wytoczył się z Podgrodzianki(wiejskiej knajpki) i w jednym bucie i dziurawą skarpetką kulał wzbudzając litość ale się nie zatrzymywałem licho nie spi i w takim może bestie obudzić.
Wróciłem cały i szczęśliwy i tylko gwiazdy w tę noc gdzieś się za podziały.:)
Kategoria nocna jazda
Dane wyjazdu:
55.84 km
18.00 km teren
04:02 h
13.84 km/h:
Maks. pr.:37.30 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Asuan
Niedziela, 5 października 2014 · dodano: 05.10.2014 | Komentarze 4
Parowskie stawy i ścieżka turystyczno-przyrodnicza z początkiem i końcem w Węglińcu. Nasza wycieczka zaczęła się w Kliczkowie i zahaczyła tylko część trasy przy stawach, od Asuanu - ostoi przyrodniczo-turystycznej do punktu widokowego nad stawem Wolno Starym powstałym około XV wieku ze starodrzewiem akacjowym. Po drodze minęliśmy staw Wolno Nowy, staw Czapli i stawy Kolejowe Górny i Dolny pomiędzy którymi zrobiliśmy przystanek konsumpcyjny by podziwiać piękne widoki, mnóstwo ptactwa i atrakcję w postaci siedmiu orłów Bielików, cztery latały nisko paręnaście metrów nad wodą a trzy wysoko, bardzo wysoko, że lornetka przydała się do ich podziwiania.
Nad stawem Czapli, Robert wypatrzył muszle małży, parę sztuk zabrałem do domu. W wodzie ogrom narybku, który w popłochu wyskakiwał ponad wodę w ucieczce przed naszym zbliżaniem się do linii brzegu. W mętnej wodzie można było wypatrzeć większe ryby, które dalej w stawie wyskakiwały ponad wodę polując na muchy.
Nad pierwszym stawem - Asuan - zbiornikiem wyrównawczym dla pozostałych stawów na rzece Czerna Wielka, spotkaliśmy grupę miłośników lasu z leśniczym z Węglińca, którzy remontowali drewniane atrakcje Ostoji, nad którym można zobaczyć żeremie bobrów, łabędzie, kaczki, czaple, żurawie. Dostaliśmy od nich mapy i zachętę do zwiedzenia innych stawów. Drogi jak autostrady a szutry nie z tej ziemi. Lasy piękne kolorowe i woda jak na pojezierzu Lubuskim.
Cisza spokój, bezwietrznie, słonecznie tylko rano było mglisto i chłodno a mglistą atrakcję wykorzystaliśmy nad zaporą w Kliczkowie. Do Kliczkowa przyjechaliśmy samochodem i zaparkowaliśmy na parkingu przed zamkiem.
Powrót niezbyt ochoczy, urokliwe Bory Dolnośląskie czarowały nas magią lasu i wody i ptactwa i ryb i dzikiej zwierzyny, bo ślady dzików, towarzyszyły nam od momentu wjechania do Ołoboku (wsi będącej bramą do tego raju) a z opowieści leśniczego dowiedzieliśmy się o wilkach w tych lasach.:)
Powrót wskazany, stawów wszystkich nie zobaczyliśmy.:)
Orły Bieliki, Dudysia uchwyciła w kadr dwa, tylko dwa
Pamiątka przy Ostoji Asuan
Asuan
Staw Wolno Nowy
Nad stawem Czapli, Robert wypatrzył muszle małży, parę sztuk zabrałem do domu. W wodzie ogrom narybku, który w popłochu wyskakiwał ponad wodę w ucieczce przed naszym zbliżaniem się do linii brzegu. W mętnej wodzie można było wypatrzeć większe ryby, które dalej w stawie wyskakiwały ponad wodę polując na muchy.
Nad pierwszym stawem - Asuan - zbiornikiem wyrównawczym dla pozostałych stawów na rzece Czerna Wielka, spotkaliśmy grupę miłośników lasu z leśniczym z Węglińca, którzy remontowali drewniane atrakcje Ostoji, nad którym można zobaczyć żeremie bobrów, łabędzie, kaczki, czaple, żurawie. Dostaliśmy od nich mapy i zachętę do zwiedzenia innych stawów. Drogi jak autostrady a szutry nie z tej ziemi. Lasy piękne kolorowe i woda jak na pojezierzu Lubuskim.
Cisza spokój, bezwietrznie, słonecznie tylko rano było mglisto i chłodno a mglistą atrakcję wykorzystaliśmy nad zaporą w Kliczkowie. Do Kliczkowa przyjechaliśmy samochodem i zaparkowaliśmy na parkingu przed zamkiem.
Powrót niezbyt ochoczy, urokliwe Bory Dolnośląskie czarowały nas magią lasu i wody i ptactwa i ryb i dzikiej zwierzyny, bo ślady dzików, towarzyszyły nam od momentu wjechania do Ołoboku (wsi będącej bramą do tego raju) a z opowieści leśniczego dowiedzieliśmy się o wilkach w tych lasach.:)
Powrót wskazany, stawów wszystkich nie zobaczyliśmy.:)
Orły Bieliki, Dudysia uchwyciła w kadr dwa, tylko dwa
Pamiątka przy Ostoji Asuan
Asuan
Staw Wolno Nowy
Kategoria z żoną, W towarzystwie
Dane wyjazdu:
19.16 km
4.65 km teren
01:21 h
14.19 km/h:
Maks. pr.:35.20 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:2-NUGGET
Sezon jesienny...
Sobota, 4 października 2014 · dodano: 04.10.2014 | Komentarze 4
...,czas rozpocząć jazdę a zaczęliśmy z Dudysią od Święta Miodu i Wina na zamku Grodziec, to zawsze jakiś wstęp do wypadów w teren.:) Kategoria z żoną