Wyskoczyłem do kuzyna po Sagę Czarnoksiężnika, półgodziny na zachód, to się na patrzyłem pięknego widoku, potem już tylko noc. Jeszcze posiałem telefon i mus powrót by go odzyskać. A jeszcze wczoraj neta zabrakło . Jakiś taki dzień dziwny.:)
W ciemną noc, na krótki wypad do Iwin, lecz tam, poczułem zew. Ciepła noc, czyste niebo i niknący, ledwo już czerwonawy zachód pociągnęły mnie do Bolca.
Przez poligon pod Kozią Górką, przemknąłem we mgle i poczułem zimno wilgoci, snujące się po obu stronach drogi. Zjazd koło stadionu i Aleją do ronda, przed Kruszynem, mignęły mi gwiazdy lecz latarnie zrobiły swoje.
Stałą trasa do Łazisk i na poligon. Wjeżdżając na główną, dojrzałem na nieboskłonie gwiazdozbiór Orła, doprowadził mnie do Łazisk gdzie hordy młodzieży - uzbrojonej w puszki żywca czy okocimia okupowały przydrożny chodnik - nadały mej jeździe żywsze tempo.
Za wsią, na niebie pokazał się Pegaz, spychając Orła na prawo, po lewej zaś mgławica Andromedy jaśniała słabym blaskiem a towarzyszył jej Perseusz, mocno jaśniejący ze swoją towarzyszką Kasjopeją. Blask latarń Warty zaćmił widoki nieba i dopiero przy wyjeździe ukazała mi się jaśniejąca na horyzoncie planeta.
Nie byłem pewny czy to Jowisz czy Saturn, oślepiający blask świateł wzmożonego ruchu przekreślił moje intensywne obserwacje. Jeszcze w Iwinach kątem oka zobaczyłem Arktura w Wolażu i oświetlony latarniami gminy, wjechałem do uśpionych prawie Raciborowic.
U siebie na górce jeszcze zobaczyłem mocno już świecącą planetę i jazda zakończona w tą, jeszcze ciepłą noc.:)
Po kawkach, herbatkach i miłym popołudniu w towarzystwie, luźny wieczór więc, pojechałem obejrzeć zachód słońca. Dogoniłem widok w Żeliszowie, trochę się pozachwycałem i ruszyłem do Wartowic aby jeszcze tam coś zobaczyć, ale w Zeliszowie to było wszystko, przeliczyłem się z szybkością jazdy do szybkości obrotu ziemi. Powrót w ciemnościach.;)
Wycieczka na tamę Pilchowicką nie wypaliła, więc mały wypad dookoła Grodźca, przed obiadem i dla kurażu.Przy okazji wepchałem się na dziedziniec zamku, wjechać pod taką górę to masakra. Zjazd za to był karkołomny, hamulce czerwone.:)
Trasa stała - Bolec i Kruszyn. Wyjeżdżałem w deszczu ale po drodze, już tylko kropiło a na powrocie w Iwinach, wyjrzało słońce i nawet kawałek błękitnego nieba. Ciepło i temperatura rosła z każdym kilometrem lecz chmury za mną gęstniały.:)
Po miód do Bolca na bazar a przy okazji do brata. Miałem od razu wracać ale ładna pogoda, zobligowała mnie do wjechania na Widok - ulicę skąd widać panoramę Bolesławca, no i pociągnęło mnie do Osieczowa i przez Tomisław do Osiecznicy. Tam trochę pozwiedzałem miejscowość i przez Kliczków powrót do Bolca. Słońce świeciło mocno,że aż się chciało jechać i pojechałem do Krępnicy i przez Kraśnik, Krzyżową do Tomaszowa do brata. Brata nie było a mnie pociągnęło z powrotem do Kraśnika i polnymi do Kruszyna. Powrót przez Łaziska, poligon sobie odpuściłem, wiatr w plecy dodał mi skrzydła i przez Wartę przemknąłem ze 30km/h, Iwiny i Raciborowice gdzie znowu popełniłem gafę, tym razem w kwiaciarni ale to już inna historia.:)
Rowerem w poziomie to moja pasja, składam "poziomki" i pasjonuję jazdą po okolicznych trasach lub dalej, zwiedziłem Dolny Śląsk pierwszą z nich.
To mało znany i doceniany rower jak również jego wygoda. Tam gdzie się pojawiam wzbudzam sensację ale dzięki temu, świat się uśmiecha. Uwielbiam przyrodę, lasy, jeziora, widoki po horyzont a przede wszystkim jazdę poziomką gdziekolwiek. :)