Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi nahtah z miasteczka Raciborowice G. k/Bolesławca. Mam przejechane 76965.18 kilometrów w tym 5331.67 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.47 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcejo mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy nahtah.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Fanaberie

Dystans całkowity:552.78 km (w terenie 10.00 km; 1.81%)
Czas w ruchu:24:58
Średnia prędkość:22.14 km/h
Maksymalna prędkość:66.60 km/h
Suma podjazdów:1477 m
Suma kalorii:15556 kcal
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:50.25 km i 2h 16m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
103.20 km 0.00 km teren
04:10 h 24.77 km/h:
Maks. pr.:59.60 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 3885 kcal
Rower:11-NIMUEH

Inne Światy

Sobota, 26 czerwca 2021 · dodano: 26.06.2021 | Komentarze 0

Parcie na pozioma było ogromne, nie było wyjścia i setka dziś musiała być.
W powietrzu wisiał zaduch, chmury koncentrowały siły na zachodzie lecz ich siła w pędzie nie leżała, ciemniały i wolno płynęły w kierunku bardziej południowym.
65km przeleciałem bez fot, przystanąłem na obiad, wypiłem kawkę-zbożową i jeszcze zdążyłem odwieźć syna na pociąg. Na telefon od Ojca ruszyłem na dobicie parę kilo.... by usankcjonować poranne nastawienie czy raczej postanowienie i tu....


...wożenie kolubryny fotograficznej przydało się wyśmienicie...


...inne Światy na głowę - by się zdało, że zeszły....


...podziwiałem, zastanawiając się nad księżycem...;)


...a potem była piękna droga - leją dywanik i już, już  na dniach, nowa droga rowerowa zaistnieje w regionie.:D




...a czarne chmury przeszły południowym rewirem i tyle by było na temat zapowiadanych burz i ulew...:)

Kategoria Fanaberie


Dane wyjazdu:
37.60 km 0.00 km teren
01:32 h 24.52 km/h:
Maks. pr.:66.60 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1221 kcal
Rower:11-NIMUEH

>66.6<

Piątek, 21 maja 2021 · dodano: 21.05.2021 | Komentarze 0

Wcześniejsze ogarnięcie tematów "popracowych" to czas na rower. ;))) Choć wiatr rozdawał karty, choć słońce chowało się za chmurami to moc pchała do przodu...


...szybka jazda i wiatraka ruiny w Suszkach zaliczone, jeszcze chwila u kumpla na "poziomkach" i podjazd główną DW 297 w stronę Nowych Jaroszowic a potem zjazd do Bolca i kolejny rekord 66,6km/h Nimueh mnie szokuje, Nimant pobity - na tym odcinku...;)))


...trasa do R......a żółtego szaleństwa
oceany, po horyzont, rozlewają falujące łany....


...gdzie nie spojrzysz, tam łany, zaciągam się żółtym szaleństwem i czuję same oceany....


...na chwile odwracam wzrok gdzie chmury lecz widok u spodu taki bury....


....więc wracam za żółtym spragniony i znów widzę co czuję i czuję co widzę - żółte oceany....


Kategoria Fanaberie


Dane wyjazdu:
58.12 km 0.00 km teren
02:35 h 22.50 km/h:
Maks. pr.:52.30 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1585 kcal
Rower:7-NIMANT

....bez....

Wtorek, 9 czerwca 2020 · dodano: 09.06.2020 | Komentarze 0

Życie bez przygody jest jak wiosna bez kwiatów, jak niebo bez słońca, jak morze bez fali....


                                                                                               J. Ejsmond

Stare trasy regionu, powrót z Ojcem.:)



Dane wyjazdu:
29.90 km 0.00 km teren
01:25 h 21.11 km/h:
Maks. pr.:52.80 km/h
Temperatura:5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:246 m
Kalorie: 950 kcal
Rower:7-NIMANT

Gryczany miód

Niedziela, 6 października 2019 · dodano: 06.10.2019 | Komentarze 0

Popołudniowy wypad, to szczyt wulkanu, gdzie zamek we mgle skryty, gdzie festyn miodu i wina trwał, cel jeden był - miód gorzki, ostry i ciemny zdobyć, bo najlepszy z miodów, miód gryczany.
Szczyt osiągnąłem, miodu nie zdobyłem, frajdę z jazdy miałem, choć zimno jak diabli, nie zmarzłem - satysfakcja.;)))


...stare mury zamczyska nie oparły się urokowi Nimanta...


...a magiczne widoki nie zmiennie czarowały...



...choć sobota wylała morze łez, to niedziela śmiała się od wschodu do zachodu.;)))



Dane wyjazdu:
51.05 km 0.00 km teren
01:58 h 25.96 km/h:
Maks. pr.:47.80 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:220 m
Kalorie: 1419 kcal
Rower:7-NIMANT

Popoc....

Wtorek, 1 października 2019 · dodano: 01.10.2019 | Komentarze 2

Z "Orlej Skały" Nimant spłynął niczym czerwony język Popocatepetl, z pod bieżnika opon strzelił rozgrzany kamień, zasypując pobocze a szum powietrza niczym piroklastyczny obłok potoczył się za poziomką, bo w wąwozie R. nie czuło się jeszcze wiatru, który dopadł mnie na rowerowej przy wysypisku.
Wtaczałem się na widok mozolnie.....


...witany pejzażami chmur...


....przystanek na szczycie powalał widokami...


....aż trudno było się stamtąd wyrwać...


....poćwiczyłem na atlasie i w drogę, bo chmury zbierały siły i parły zewsząd...


....grzałem z wiatrem, aż do S. gdy dopadł mnie "wmordewind" ale poleciałem wzdłuż żelaznego traktu i na przejeździe dostałem szlaban, chwila postoju pozwoliła mi rzucić okiem tu i ówdzie, aż zauważyłem myszołowa i dopiero po chwili uzmysłowiłem sobie, że ów ptak posiada rozmiary godne króla ptaków i odgadłem, iż to był orzeł.
Próbowałem złapać go w kadr i nici wyszły z tego, jak również z cudu techniki, który przemknął jak strzała i nawet go nie widziałem, na pocieszenie pozostał mi błękitny horyzont...



...niestety, na pomarańczowe fajerwerki zachodu się nie załapałem, szybko upływający czas i miejsce niedogodne, zabrały mi czar przednocny. Odpaliłem reflektory i zanurzyłem się w mroku rowerowej drogi, ciemnej nie oświetlonej i tylko barierki odbijały światło rowerowej lampki.;)))
I tak oto dokulałem 7kkm, nie wiarygodne, że dałem radę w zmaganiu z czasem i nie mocą.;)))

Kategoria Fanaberie


Dane wyjazdu:
50.42 km 0.00 km teren
01:51 h 27.25 km/h:
Maks. pr.:49.40 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:286 m
Kalorie: 1465 kcal
Rower:7-NIMANT

Skradziony czas

Poniedziałek, 26 sierpnia 2019 · dodano: 26.08.2019 | Komentarze 3

Wyrabiam się ze sprawami po robocie i otwieram wrota rowerowych tras, gnam przed siebie ile tchu w płucach, wchłaniając rowerowy wiatr we włosy. Delektuję się zdobytym czasem, pozbywając się wszystkich niedobrych emocji.........i tyle, jakoś odeszła mi chęć opisywać niezrozumienie otoczenia.:)


...gdzieś po drodze przystaję, zero wiatru, cisza, widok po horyzont, pola, las i chmury - światy tajemnicze, kontempluję przez chwilę.......i ruszam z wolna, powoli rozwijam prędkość i znów czuję  "ten" wiatr....



...wystarczyło pojeździć i zrobiło się odlotowo.;)))

Kategoria Fanaberie


Dane wyjazdu:
10.54 km 10.00 km teren
01:59 h 11:17 km/h:
Maks. pr.:6:11 km/h
Temperatura:-3.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:125 m
Kalorie: 1614 kcal
Rower:

Lodowa pustynia

Wtorek, 5 lutego 2019 · dodano: 05.02.2019 | Komentarze 1

Ferie się przedłużają a zima "czyma" i nie daje się, ślisko i jazda rowerem niebezpieczna więc pozostają kije.
Idę, kierunek, trzy kroki od cywilizacji, przez lodową pustynię, przez wzgórza, przez pola białe od miedzy do miedzy wędruję....


...kije testuję w formie "zasłoń słońce" jednym końcem...


... na góry zwracam tęskny wzrok i zoomem traktuję...


...i idę, najpierw przez popowodziowy staw wyschły, zasypany puchem białym, porośnięty samosiejką brzozy,
wspinam się na wał zarośnięty i w pola idę...


...na wzgórza nigdy nie przebyte - bo rolne - stopę stawiam...


...a tam, w ciszy, w samotni wędrownej, przypomina mi się wiersz z czasów gdy nahtah był "apaczem"...

..."ŚWIAT ZAMARZŁ, BIAŁYM POKRYTY PUCHEM
W MARTWEJ POGRĄŻYŁ SIĘ CISZY
CZASEM ORŁA KRZYK, WSKRZESZY ŻYCIA DŹWIĘK
NA CHWILĘ! PO CZYM MILKNIE NA WIDOK ZDOBYCZY
BIEL, OSTROŚCIĄ PORAŻA
ZIMNO SŁABSZYM KONAĆ POZWALA
NAJWYTRWALSI, NIEMOC BIORĄ ZA PAN BRAT
TCHNĄ W ŻYCIE MOC PRZETRWANIA
W DNIU ŚMIERCI ZIMNA
KATA SŁONECZNEGO URODZAJU"....


...a jeszcze wcześnie rano, polowałem na pierwszy promyk dnia, co zajęło mi półgodziny...;)))



...wędrówka przez pola uświadomiła mi trud jaki wkładają wędrujący po górach, wspięcie się na metrowej wysokości miedzę, okazało się nie lada wyczynem a wędrówka przez śnieg ze wzgórza na wzgórze dała mi nieźle popalić, choć kilometrów tyle co kot napłakał.;)))







Dane wyjazdu:
80.14 km 0.00 km teren
03:51 h 20.82 km/h:
Maks. pr.:44.10 km/h
Temperatura:0.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:445 m
Kalorie: 2402 kcal
Rower:9-NYSKEY

Ferie

Czwartek, 31 stycznia 2019 · dodano: 31.01.2019 | Komentarze 0

Drugi dzień ferii wykorzystałem całkowicie rowerowo, plan był na pierwszą setkę ale ranne minus 4 zniechęciło mnie na tyle, że odczekałem, aż spadnie do minus dwóch a potem zmieniłem przednie koło na slick 26x1,3 i pojechałem w góry - durnota.
 Jazda osiem kilometrów pod górkę odbywała się po suchym asfalcie ufff! ale zjazd do Skorzenic i dalej droga do Chmielna przez Zbylutów miejscami oblodzona, zachowawcza jazda nie była zachwycająca.....


...ale pierwsza godzina upływała w pełnym słońcu więc było się z czego cieszyć....


...potem naszły chmury i tyle było tego słonecznego ciepła...


...gdzieś nad górami jakieś okno pogodowe a nade mną ciemno...


...w Nowogrodźcu nawet lokalne mgły wystąpiły...


...przez Kierzno, uznałem, że jazda może być trudna, bo to głównie lasy to i lodu na drodze więcej,  więc wybrałem główną z Parzyc do Brzeźnika a tam podjazd nie chudy, umordowałem się ale na szczycie widok na słowiański gród zrekompensował ten trud...


...w Bolcu kuknąłem na "siedmiu krasnoludków", na krwawice moją, właśnie zakończoną...


...jeszcze most nad obwodnicą - i tu wyszło słońce, endorfiny zagrały wybornie i zabrały mnie na "jelenie rondo"
(rondo na ul. Jeleniogórskiej) i tam, w mojej głowie, zaczęła się opowieść......

...."jestem nahtah marznąca stopa-pomyślałem, czując zimno w lewej stopie - strażnikiem zachodnich rubieży. Szprychą i gumą przeczesuję asfaltowe trakty i dukty szutrowe a kraina owa od rzeki Kwisy na zachodzie po rzekę Kaczawa na wschodzie, od wygasłych wulkanów na południu po ciemne gęstwiny borów na północy.
Na skale mieszkam niczym orzeł - ptasi król przestworzy - na skrzydłach wiatru niesiony, w promieniach słońca skąpany gnam przed siebie w poziomie i tylko wytrawne oko wypatrzyć może, szalonego bikera. Gdy zobaczysz przed sobą w oddali, zbliżającą się kurzawę tuż przy ziemi, to znaj jej tajemnicę, to nahtah marznąca stopa, zmierza ku przygodzie.;)))))) 
Ech te endorfinki i aż dziw, że te myśli zapamiętałem. ;)))



Kończę wpis a za oknem piękne nasłonecznienie i błękit nieba, aż usiedzieć nie mogę a dziś koniec ferii, jutro już nie pojeżdżę.:)






Dane wyjazdu:
35.12 km 0.00 km teren
01:40 h 21.07 km/h:
Maks. pr.:36.40 km/h
Temperatura:3.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:155 m
Kalorie: 1015 kcal
Rower:9-NYSKEY

Oczy szeroko zamknięte

Wtorek, 25 grudnia 2018 · dodano: 25.12.2018 | Komentarze 0

Znalazłem się w matni, w pułapce bez wyjścia a czułem, że to sen lecz wyjściem było obudzenie się, oczy szeroko otwierałem ale w podświadomości wiedziałem, że są zamknięte. W końcu znalazłem rozwiązanie i siłą woli, spocony nie miłosiernie, wyrwałem się z tej nieprzyjemnej pułapki i otworzyłem oczy.
O dziwo, nie byłem w ogóle spocony, nawet nie zmęczony, wręcz wypoczęty, wszystko co czułem było snem a za oknem padał deszcz. Śniadanie i nieodparta chęć na rowerowanie.
Idę a raczej jadę, nie baczę na lekką mżawkę i jadę i jadę a mrok rozpływa się w szarości poranka, asfalt lustrem pokryty, odbija kłębiące się chmury z których zaczyna mocniej padać ale jadę i jadę i jadę nie przerwanie pre do przodu - to nie sen ale i nie jawa to inna rzeczywistość, szalona, mokra i z wiatrem w plecy.
Zakręt wije się za zakrętem, kierunek północ, wschód, północ i zachód i wiatr w twarz, spowalniam ale obieram trasę na drogę tysiąca kałuż - błąd - kałuże są ale nie mini bajorka lecz jeziora, od brzegu do brzegu drogi, przechodzi mi wariacja po szutrach i zawracam.
Wiatr w plecy popycha, pieści czule żagle Nyskey-a, by za kolejnym zakrętem przywalić z nienawistnym impetem, deszcz wzmógł opad, kłując siłą wiatru odsłonięte policzki, naciągam maskę i dociskam korby, jakby to coś pomogło w walce ze ścianą mokrego powietrza z zachodu.
Przedarłem się w okolice spokoju i relaksu, do domu "Rowerowa Autostrada Dwóch Zamków". Odpuszczam "Złoty Młyn" i gnam główną do Warty wreszcie czysty powiew w plecy, zatapiam się w myślach po kres neuronowych przekaźników i na kilka kilometrów odpływam, nie czuję wiatru, ni deszczu, ni potu tylko wibracje matki ziemi, która drga na wszystkich falach i niesie mnie a skrzydłach bytu, czule pieszcząc każdą myśl a w domu kawa i niedokończone wczorajsze puzzle.;)))))




Dane wyjazdu:
52.75 km 0.00 km teren
02:07 h 24.92 km/h:
Maks. pr.:43.10 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:7-NIMANT

Wybór...

Sobota, 23 września 2017 · dodano: 23.09.2017 | Komentarze 2

Jak co dzień, przebudzony wcześnie, staję przed wyborem, Jak daleko, gdzie i jak szybko a za oknem szaro, szaro buro i ponuro.
Wracam pod kołdrę na ciepłe, gładkie nóżki, zapowiadali deszcz więc leniuchuję z przyjemnością ale w końcu, poranna kawka wypędza lenia.
10,00 jestem już w rowerowych ciuchach - jadę - jest sucho i do Iwin cudownie, pierwsze krople nie zapowiadały niczego optymistycznego, na widokowym, okulary mocno już skroplone ale mam błotniki (efekt ostatniego moczenia) kilka spięć między neuronami i myśl o kierunku jazdy wybrana, skręcam na Lubków z myślą o pętli na Wartę a tu znowu sucho, wybór poprzedni anulowany.
 Pomysł porannego przebłysku o Krępnicy, zaczyna nabierać realnych kształtów, przeskakuje Lubków, Tomaszów i pędzę na Kolonię, Kraśnik Górny a w Dolnych jeszcze mogłem pociągnąć na Bolec lecz ciężkie ołowiane chmury nie rosiły wilgocią więc wybór oczywisty N.W.K. i na Dąbrową. 
W lesie, uspokojony symfonią ciszy, rozluźniony, zadowolony, pogrążony w myśli przelotnej, chłonąłem energię z "Muzyki Ainurów" aż tu nagle, z lasu po lewej, z wielkim hukiem, zerwał się jeleń  i jak strzała, przeciął mi drogę w odległości nie wielkiej, wręcz kolizyjnej.
Trwało to ułamki sekund a wydawało się, że wieki całe, potężne cielsko, rogi olbrzymie i ten pęd kilogramów żywej wagi, ufff! blisko było, roztrzęsiony nagłym wydarzeniem dojechałem do Dąbrowy.
Krępnica i jej wody, tam zawsze przychodzi mi do głowy cytat z 23-go psalmu "....i prowadzisz mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć..."
W Bolesławicach rzut okiem na daniele w zagrodzie i dalej obwodnicą w Bolcu, do mostu nad traktem kolejowym, spokojnie a na moście, amerykańskie marines, opanowali go w liczbie mnogiej i pomiary robili - pewnie sprawdzali czy im tam wozy bojowe przejadą.;)))
Powrót stałą, sobota a ruch spory, objazd daje popalić naszym gminnym asfaltom.;)))

Koniec wpisu, za oknem leje jak z cebra a z TV  leci "In the Mood for love" Szigeru Umebajaszi, odlatuję w melancholie jak pelikan po jedzeniu.;)))


Kategoria Fanaberie