Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi nahtah z miasteczka Raciborowice G. k/Bolesławca. Mam przejechane 79006.97 kilometrów w tym 5465.08 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.41 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcejo mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy nahtah.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2015

Dystans całkowity:309.26 km (w terenie 7.65 km; 2.47%)
Czas w ruchu:16:47
Średnia prędkość:18.43 km/h
Maksymalna prędkość:43.80 km/h
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:30.93 km i 1h 40m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
36.45 km 0.00 km teren
01:35 h 23.02 km/h:
Maks. pr.:42.00 km/h
Temperatura:3.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:7-NIMANT

I co!!!!!!!

Sobota, 31 stycznia 2015 · dodano: 31.01.2015 | Komentarze 3

W tygodniu odebrałem ramy Nubian-a i Nysken-a z piaskowania i malowania a że dziś pogoda, to odpuściłem sobie zakupy i rowerem do żelaznego na Kościuszki. Parę śrubek do skręcania nowego projektu(Nysken).
Pogoda wymarzona, słoneczna, wietrzna co prawda i zimna - wiatr południowy i południowo-zachodni lodowaty - ale sucha nawierzchnia, ruch umiarkowany i przyjemność rowerowego pędu.:))))
Na powrocie między Wartą i Iwinami, tam gdzie barierki nowe postawili by auto do rowu nie wjechało, gdy byłem już na równi z tymi metalowymi "zderzakami" usłyszałem za sobą, ciężkie hamowanie dużego wozu(ciężarówka) z przodu osobówka, linia ciągła podwójna, na pobocze uciec nie mogłem(barierka), przykleić się do niej też nie mogłem bo na liczniku 34km/h(w tym miejscu lekko z górki) ciężarówka mimo zwolnienia prędkości, zrównała się zemną i pruła na trzeciego i w tym przypadku, przegrywa najsłabszy czyli rower, na szczęście ten z przodu przyhamował i ciężarówka zdążyła mnie wyprzedzić - uf.:)
Miłościwie nam panujący Pan Wójt dobrze wykonuje swoje obowiązki dbając o bezpieczeństwo społeczności mobilnej (samochody) lecz rower to też pojazd i wymaga odpowiednich dróg. Takowa jest - do zrobienia - parędziesiąt metrów od głównej i równoległa, starym torowiskiem relacji Bolesławiec - Nowa Wieś Grodziska.
Wiem, że brak funduszy na drogę rowerową z Bolesławca na Grodziec ale można częściowo zacząć np. od odcinka Iwiny-Warta i o taki wariant będziemy postulować.
Niedługo zaczniemy zbierać podpisy w tej sprawie a w maju wstępna data 24, planujemy zorganizować - wzorem z Jeleniej Góry - Pierwszą Gminną Paradę Rowerową o długości trasy 23km - rozmowy podjąłem i coś się zaczyna powoli wykluwać z zeszłorocznego pomysłu.:)

P.s. Zdjęcie drogi z barierkami  we wpisie wycieczki pod tytułem "Cisza".

Kategoria Regionalnie


Dane wyjazdu:
19.53 km 7.65 km teren
01:23 h 14.12 km/h:
Maks. pr.:33.00 km/h
Temperatura:2.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:2-NUGGET

Zamkowy wulkan

Niedziela, 25 stycznia 2015 · dodano: 25.01.2015 | Komentarze 3

Już zapomniałem do czego służył mi Nugget. Dziś rano zrobiłem mu zaległe naprawy( luz przedniego koła i zwężenie oparcia z zastosowaniem obicia ze skaju ) i po obiadku pogoda pozwoliła na małe co nie co.
Poranny, biały asfalt sczerniał więc oporów nie było, tym bardziej, że do gry wrócił Nugget. A rowerek zrobiony na krótkie właśnie wycieczki po lasach, wertepach, szutrach i takich tam terenowych trasach nie gardząc oczywiście asfaltem - bo to równie przyjemna nawierzchnia dla Nuggeta.
Ruszyłem wolnym tempem bo Nugget to lubi i rozkoszując się jazdą pośród zabudowań R. planowałem trasę i - przy piekarni  pod czaszką wyświetlił mi się plan - idealny na dzisiaj.
Zawróciłem ochoczo i obrałem kierunek Jurków, cudna jazda tym bardziej, że lekki, zimny i zachodni wiaterek miałem w plecki. Na wyjeździe z R. ujrzałem brak znajomego widoku, do którego przyzwyczajony od ponad dwudziestu lat, upajałem się nim i miałem go za odnośnik do moich podróży czymkolwiek bym się nie poruszał pieszo, rowerem, autem, pociągiem, samolotem, statkiem no może te dwa ostatnie sobie daruję. Postanowiłem przyjrzeć się zjawisku i zbadać problem z bliska.


I tak dojechałem  do Jurkowa i tu w lesie, na drodze do Olszanicy mus fota mojego terenowca

Trochę się po upajałem widokiem, bo zimy mało a takich efektów jeszcze mniej.;)


Zawróciłem i do Grodźca, wjechałem  w bagnistą leśną drogę, wspiąłem się mozolnie pod górkę, fot niema bo ciemnica i nie ciekawe błoto które oblepiło mi koła i schlapało ramę ale na prostej, gdy po prawej pojawia się zapierający dech widok zamku na wulkanie
-szok - chmura ołowiana, ciężka, mroczna , tajemnicza i  zatrważająca połknęła górę i poczęła ją trawić.
Do lasu jest jakieś dwieście metrów a do podnóża góry w sumie, może trzysta pięćdziesiąt albo czterysta.
Ruszyłem dalej z  mieszanymi uczuciami, szukając miejsca na  nową fotę Góry, mając nadzieję, że w między czasie chmursko ustąpi.


Takiego zdarzenia nie zarejestrowałem, gorzej, chmura zgęstniała, więc cyknąłem tylko fotkę mojej ulubionej dwustuletniej lipie w alei lip, która ciągnie się do samego pałacu....

....i tabliczkę na pamiątkę, że lat ma tyle. Szmat czasu sobie drzewko żyje, może dożyje sędziwego wieku Dębu Chrobrego, którego nieświadomy życia na tej planecie - wandal - potraktował okrutnie i spalił na węgiel.

Dojechałem do Grodźca - wsi - i chmura deko ustąpiła, dobre i tyle, na dzisiaj wygrała batalię o widoki i strawiła mi piękno tego miejsca - magicznego miejsca ale kościółek złapałem.;)

Wyjeżdżając ze wsi natknąłem się na drogę szutrową, między polną, którą poruszyłem w dyskusji z TomSawyer-em, gdy pamiętnego roku pańskiego zeszłego, w wietrzny dzień i z Dudysią w towarzystwie, przejeżdżaliśmy obok tego miejsca. Mówiłem wtedy, że jej nie znam i muszę sprawdzić i nadarzyła się okazja.
Zatrzymałem się pośrodku bezkresu pól (średnica około dwa i pół kilometra)i cyknąłem fotę.
Biel i pustynia, samotność i gwiżdżący wiaterek i pomyślałem jak by to było, gdyby po horyzont, żadnego punktu zaczepienia tylko bezkres i biel powalająca - brrr. W oddali las we mgle a w nim, kopalnia piaskowca w Nowej Wsi Grodziskiej.



 Ową drogę sprawdziłem i wyjechałem na również szutrową która prowadzi z Sędzimirowa do Grodźca a którą często się wożę.
Powrót asfaltem do R. i tu wjazd na między polną do byłego hotelu cementowni, około półtora kilosa pod górkę, na szczyt polny w R.
Przepiękny punkt widokowy na wszystko dookoła(Zamek i pola przed nim, Karkonosze, Fujijamę, lasy pod Ustroniem i Żeliszowem), dzisiaj chmury spowiły świat, mrok zszedł na ziemię a o tej porze, zaczął się zbliżać wieczór,  za którym noc, podążał krokiem zamaszystym by pochłonąć resztki piękna zimowego dnia - jaki by nie był.;)

Kategoria krótki wypad


Dane wyjazdu:
45.45 km 0.00 km teren
02:39 h 17.15 km/h:
Maks. pr.:33.90 km/h
Temperatura:4.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:7-NIMANT

Cisza

Niedziela, 18 stycznia 2015 · dodano: 18.01.2015 | Komentarze 2

Trasa;  R. Iwiny, Lubków, Tomaszów, Krzyżowa, Kraśnik Dolny, Bolec, Kruszyn, Łaziska, Warta, Iwiny, R.

Zimno aż buty zmarzły
lekko zamglone widoki i słońce 
wiatr tylko rowerowy, niewielki bo i prędkości niewielkie, 
natura wstrzymała dech.
Dymy niosły się w pionie do góry, jakby kosmos wysysał spaliny nieczyste.
Listek czy gałązka - ani drgnęła
wiatr tylko rowerowy, niewielki bo prędkości niewielkie
natura wstrzymała dech
cisza,
taka fizyczna,
taka namacalna
i
wiatr tylko rowerowy, niewielki bo prędkości niewielkie
natura wstrzymała dech
a za nami chmura ołowiana, śnieżna
sunąca ospale
a wiatr tylko rowerowy, niewielki bo prędkości niewielkie
bo natura wstrzymała dech.


W oddali pionowy słup dymu z ciepłowni w Bolcu


Między Wartą a Iwinami, chmura leniwa i słońce wiosennej nadzieji


Nie tylko naturą się zachwycam, cywilizacja też ma swoje zalety i można się na niej oprzeć.;)
Kategoria z żoną


Dane wyjazdu:
23.05 km 0.00 km teren
01:24 h 16.46 km/h:
Maks. pr.:30.30 km/h
Temperatura:5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:7-NIMANT

Udało się

Sobota, 17 stycznia 2015 · dodano: 17.01.2015 | Komentarze 0

Deszcz ustał, wiatr ustał a rower nie dał rady, szepnąłem słów parę do ucha którego trzeba i w trasę po regionie, czyli do Tomaszowa przez Lubków i powrót przez Wartę.
Pora w sam raz, bo zdążyliśmy przed samą ciemnicą, którą Dudysia nie trawi.
Zima nas rozpieszcza.;)
Kategoria z żoną


Dane wyjazdu:
10.10 km 0.00 km teren
00:24 h 25.25 km/h:
Maks. pr.:37.90 km/h
Temperatura:5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:7-NIMANT

Teatr wiatru i deszczu

Sobota, 17 stycznia 2015 · dodano: 17.01.2015 | Komentarze 1

O szóstej rano ciepłe łózko i zmęczenie tygodniem nie puściło mnie na rower, czując w dniu wczorajszym, że to najodpowiedniejsza pora w sobotę, przed zapowiedzią deszczu i miałem rację.
Jak się już zebrałem to zaczęło kropić ale chęci były duże - ruszyłem.
Niestety, w Iwinach do coraz mocniejszego deszczu dołączył wiatr a w połączeniu z wiatrem rowerowym to już wichura i to mokra, na dodatek zwarcie na kablu zablokowało licznik w połowie drogi, więc zawróciłem i na kawkę do domu.:)
Żal mi soboty bo ciepła i rano nie padało a po wczorajszej nocnej eskapadzie nabrałem takich chęci, że nosi mnie jeszcze teraz gdy robię ten wpis.;)
Kategoria krótki wypad


Dane wyjazdu:
33.88 km 0.00 km teren
01:21 h 25.10 km/h:
Maks. pr.:43.80 km/h
Temperatura:1.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:7-NIMANT

My God - it's full of stars

Piątek, 16 stycznia 2015 · dodano: 16.01.2015 | Komentarze 3

Słońce od rana szeptało do duszy, burzyło krew, spinało mięśnie.
Drżało ciało i tak mocno chciało -  jazdy onej, rowerowej.
 Późno, bardzo późno zakończył się powrót z pracy - zakupy, obiad i tam tego i owego. Już chciałem zrezygnować z cichych planów krótkiej przejażdżki do Iwin lecz spieniona porannym nasłonecznieniem krew jeszcze buzowała. Wyrwałem się, lecz Dudysi się nie dało przekonać.
 Pęd przez oświetloną główną R. Orzeźwił mój umysł, zaatakowany tysiącem myśli gnałem co tchu złakniony rowerowego wiatru. 
Na wyjeździe ze wsi z nieboskłonu, spadło światło z Kastora i Polluksa a przez głowę przeleciała myśl, nie patrz w górę - i tak dojechałem na widokowy nad Iwinami.
Chwila postoju i kuken na wschodzącą konstelację Oriona musiałem spojrzeć to silniejsze ode mnie i to wrażenie - "My God - it's full of stars"
Wyrazisty, piękny majestat - zdawało mi się, że w jego mgławicach przy pasie, widzę rodzące się gwiazdy i powrót myśli -  nie patrz w górę.

Powrót na trasę i kierunek - no cóż -  zachodzący Łabędź  a w nim Deneb(słońce tak wielkie i tak mocne w swym świetle, że gdyby było na pozycji Syriusza to oświetliłoby ziemię mocą odbijanego światła księżyca.)

Myśli kotłowały się nie spokojnie pod czaszką a pęd rozwiewał je niczym dym z nad paleniska. Za Wartą umysł wyciszył, "pustka jest wszechobejmująca niema swego przeciwieństwa........"
przeleciały mi słowa dawnego mistrza i zrobiło mi się ciepło pod kołdrą spokojnego umysłu.

Światła miasta przywróciły rzeczywistość i wpadłem  w jego ulice roziskrzony jazdą. Nowy dywanik(asfaltowy) na starym chodniku wzdłuż "wariatkowa",  tworzył piękną drogę rowerową a poruszając się po niej, miałem wrażenie bycia w innym mieście, bardzo ucywilizowanym rowerowo.
Powrót do natury - mimo wygód miejskich - uradował mnie bardzo i przy poligonie cyknąłem fotę gwiazdom. Było ciemno, że oko wykol a Aldebaran w Hiadach i Plejady nad nim wskazywały ochoczo na górującego Perseusza i Pegaza ciągnącego Andromedę ( i jak tu nie spojrzeć w górę!)

Rowerowy wiatr niósł mnie na powrót w domowe pielesze a przede mną na wschodnim firmamencie, już tylko Syriusz i Adara a gwiazdy z prawicy mojej skryły się w trawach pobocza - mróz pomyślałem, i gnałem dalej czując jak chmury zasnuwają niebo.
Jedynie planeta gdzieś nad lasem Iwin mocno skrzyła jeszcze - Jupiter a pod nim światła Iwin.
Dopadłem górki mojej stromej a chmury zabrały tysiące światów znad mojej głowy za którymi jest ich wielokrotność  a dalej wielokrotność wielokrotności - nieskończoność.
 Mknąc pod gwiazdami "........uświadamiam sobie tę pustkę i jestem przepełniony życiem, siłą i miłością wszystkich rzeczy."
Dawny mistrz uraczył mnie na koniec dalszym ciągiem mądrości swoich medytacji "....... jest to pustka żyjąca bowiem pochodzą z niej wszystkie postacie.":)

Kategoria nocna jazda


Dane wyjazdu:
18.48 km 0.00 km teren
01:06 h 16.80 km/h:
Maks. pr.:33.20 km/h
Temperatura:1.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:7-NIMANT

Mgła

Wtorek, 6 stycznia 2015 · dodano: 06.01.2015 | Komentarze 0

Tak wyglądają plany; na trzech króli, nas trzech i ona - to plany. Rzeczywistość - mroźny poranek, chandra z powietrza i ogólne niechcenie ale zebrałem w sobie chęci i wyszedłem a  Dudysia legła na kanapie w złym nastroju.
Ruszyłem przed siebie, słońce świeciło wiosennie, wiatru żadnego a chłodu nie czułem.
Jechałbym tak dalej lecz wycieczka ta miała mieć inny przebieg - wspólny - pomyślałem, że dziewczyna moja nie może tak cierpieć samotności w głodzie endorfinowym, zawróciłem, telefon i mówię
- złazi mi tu zaraz bo ładnie, bo ciepło, bo super.
Długo nie namawiałem.
Ruszyliśmy, ustalając trasę  na około dwadzieścia kilometrów.
W Iwinach przy kościele w prawo na Lubków i tam dopada nas mgła.
Zrobiło się zimniej, wilgoć jakaś nas otoczyła ale jechaliśmy, gdzieś nad Tomaszowem zobaczyłem błękit nieba, więc do Wilczego Lasu mogło by być spokojnie lecz, mgła nagle zgęstniała i pojawił się lekki wiaterek ze wschodu i zrobiło się nie przyjemnie.
Zawróciliśmy i tyle nas widzieli.
Czerpiąc przyjemność z pedałowania, wracaliśmy sunąc  po mokrym asfalcie, gdzie nie gdzie z lekka zmrożonym od  niskiej temperatury powietrza.
Już przy stole z obiadem, miny nasze się rozweseliły na widok pojawiającego się słońca za oknem ale po mokrym prysznicu o wyjściu  na spacer, rower czy wogóle, musieliśmy zapomnieć.;)


W Lubkowie złapałem mech na dachu - ciekawa forma docieplenia budynku.;)
Kategoria z żoną


Dane wyjazdu:
50.74 km 0.00 km teren
02:23 h 21.29 km/h:
Maks. pr.:39.10 km/h
Temperatura:3.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:7-NIMANT

Sen i Jawa

Niedziela, 4 stycznia 2015 · dodano: 04.01.2015 | Komentarze 4

Sen!


Z Dudysią wylądowałem na Wrocławskim rynku wśród tysiąca straganów, wypatrzyłem poziomkę, że cęna 26 zeta
nabyłem od ręki i pojechałem wypróbować.
Tak dobrze się jechało, że zajechało mi się do lasu, jechałem wzdłuż leśnej rzeczki, minąłem polankę i dotarłem do zakola.
Gorączka upalnego dnia zagnała mnie do wody, zrzuciłem szmaty i już, już zanurzałem palce stopy gdy uwagę mego wzroku przykuło potężne przewrócone drzewo - sekwoja pomyślałem ale w tym lesie?! I nagle spostrzegłem, że pod tym olbrzymim pniem leżą trzy lwice, bestie krwiożercze rozleniwione, spały.
Wycofałem się znad wody, włożyłem ciuchy i do poziomki a ona wredna zmieniła się w prawdziwą poziomkę rozmiarów XXXXXX .
Nim zdążyłem ogarnąć w czym rzecz, moje nogi niosły mnie do polanki, którą wcześniej mijałem.
Dotarłem tam iście sprinterskim biegiem i stanąłem wryty. Na polance leżały trzy lwice a jedna pazurem dłubała w swych długaśnych kłach. Spostrzegła mnie i znieruchomiała  z pazurem między tymi kłami. Tak gapiliśmy sie na siebie i gapiliśmy a w mojej głowie szalała "bóża mózgóf".
Cokolwiek by mi nie przyszło do głowy to i tak koniec końców, kończyłem między zębami bestii, wyobrażając sobie jak moje resztki wydłubuje pazurem  zza zębów, gdzie pewnie przejmująco tkwiłbym resztkami swego ciała,brrrr.
Czas mijał i mijał a w głowie nic, żadnych pomysłów i nagle poczułem dotknięcie ramienia czasu i kwilenie. Lwica zaczęła się zmieniać a mnie z trwogi otwierać oczy i otwieram oczy i widzę na legowisku żabki (naszego pieska)  siedzącą bestię, przeobrażającą się w naszego pieska.
Godz. 6.00 czas z psem na spacer a magia snu długo jeszcze trwała w mojej głowie skołowanej.


Jakieś foty się znalazły;)

Jawa!


O 6,00 z pieskiem na spacerze.
Pogoda nie napawała optymizmem ale to dopiero 6.00.
Spać już się nie kładłem, joga, fizyka i śniadanie.
Porządki, kawka i - za oknem się rozpogadza.
Wpadam w cichy rowerowe i na rower, pomysł na trasę - stała więc do Iwin
silny wiatr weryfikuje moje zapędy i w prawo do centrum i na Lubków tam mnie poniosło do Wilczego....
Szczytnica pod wiatr ledwo ukulałem i tak do Kol,Kraśnik a tam znowu mnie poniosło, miast w lewo do Kruszyna to ja w prawo do Górnego  i na Dolny,  boczniówką do Bolca.
Na tej drodze pod krzakiem róży, mała grześkowa konsumpcja bo prąd uszedł, próba uchwycenia gradowej bieli spełzła na niczym - baterie padły.
Do obwodnicy z bocznym wiatrem i obwodnicą do ronda.
Ruch migrantów na zachód spory - auto za autem.
Do Kruszyna z wiatrem w plecy a na asfalcie taniec gradowego opadu, rozdmuchiwanego przez wiatr falami jak na rzece.
 Do Łazisk i czując osłabienie wiatru skręciłem w prawo na poligon - błąd spowodowany ułudą wynikłą  z jazdy wśród zabudowań. "Wiater" niechudy  a do głównej "kilometer" potem gładko do Iwin z wiatrem w plecy, boczny do R. i w pełnym słońcu na górkę.
Boska jazda - a w oczach skry radości.
Włączam muzykę z "Aleksandra"(wedle uprzejmości Roberta) i siadam do wpisu na bikes....a Dudysia w miłym ciepełku zalicza drzemkę czekając, aż skończę by móc wypić popołudniową kawkę.;)

Kategoria Regionalnie


Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.: km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Skasowany wpis

Niedziela, 4 stycznia 2015 · dodano: 04.01.2015 | Komentarze 1

Okazało się, że wpis nie do końca skasowałem.
A że mi się podoba to go osobno dodałem.;)

Choć chłodny i silny
zachodni wiatr
spychał, hamował
i z drogi
zawrócić próbował
to trzy pary
mocnych stóp
wygrały
ze słabością
nie chceniem
i trwogą
a pokonawszy
samych siebie
zakosztowali
nektaru z endorfin
popijając
late.;)
 


Dane wyjazdu:
26.45 km 0.00 km teren
01:45 h 15.11 km/h:
Maks. pr.:38.20 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:7-NIMANT

I wiatr nie był przeszkodą

Sobota, 3 stycznia 2015 · dodano: 03.01.2015 | Komentarze 6

Zachodni mocny wiatr
........
trzy pary
mocnych stóp
.........
.........
..........
..........
...............
....
...........

a do tych stóp mocno przyklejeni - od lewej; TomSawyer, Dudysia, nahtah

Napisałem, komentarz w formie wiersza,
spodobał mi się,
był fajny
ale nacisnąłem nie ten klawisz co trzeba
i skasowałem wpis
a teraz mam pustkę w głowie
i nie mogę znaleźć słów
bo one ulotne
dwa razy
się nie powtarzają
więc
wielokropek postawiłem
i to
co jeszcze zostało na chwilę
ehhhh!
a był taki zaje.;)_