Do Kliczkowa po raz wtóry i zawsze coś do odkrycia. Tym razem zaporę a drogowskazem "pole namiotowe", wjazd w lewo od wjazdu na zamek - proste ale jak często przeoczone.:) Trasę rozpoczęliśmy w Iwinach po kawce u teściowej, poranek nie wchodził w rachubę bo raz - musiałem się wyspać, bo dwa - odpocząć, bo trzy - dokończyć montaż linek w Nimancie po smarowaniu, bo cztery - wszmać konkretny obiad z rodzinką i bez pośpiechu i szalonej gonitwy jaką miałem w tygodniu, spokojnie wybrać się na wycieczkę. Pogoda nam sprzyjała, nam i wszystkim bikerom bo sporo ich na trasie było.:) Trasa: z R do Iwin i do Łazisk przez Wartę, oczywiście główną zapchaną samochodami, w Łaziskach do Kruszyna i chodnikiem rowerowo pieszym na obwodnicę Bolesławca. Na ul. Mostowej do Bolesławic, przed Krępnicą w las (to już szutry) i kierunek do krzyżówki przy lesie Bukowym. Parę fot i pięknie pachnącym lasem do głównej na Kliczków i do Zapory oczywiście foty i na zamek na ulubione lody Dudysi. Kolejka i oporna obsługa zniechęciła nas do czekania więc ruszyliśmy z powrotem. Trasa ta sama, powrót dość szybki w R. piekarnia i zmęczeni do domu.:)
Plany trasy tradycyjnie ale pogodowo do bani, w połowie trasy chmury ciężkie i ołowiane stanęły w horyzoncie i nawet nie przewidując, wiedzeni instynktem i wydarzeniami dni ostatnich zawróciliśmy a deszcz dogonił nas na prostej w R.:)
Czocha - zamek, dzisiejszy cel wyprawy. Towarzystwo - Dudysia, n1cram. Do Bolca autem i w Bolcu najpierw Lidl - celem zdobycia lampki rowerowej(zapomnij), rynek - przyjrzeć się przygotowaniom do MTB i w drogę. Trasa; z Bolca przez Suszki, Włodzice do Lwówka i przez Gradówek do Gryfowa i znowu Lidl i przez rynek do Wieży i do zamku Czocha. I przed i po zwiedzaniu deszcz nas dopadł, półgodzinna przerwa w jeździe ale potem nawet i słonko wyszło. Powrót przez Leśną, Lubań, Nowogrodziec i do Mierzwina i skrótem leśnym po szutrze do Bolca. Ciepło, pochmurno, bez wietrznie ( jedynie przy wyjeździe z Lwówka trochę nam powiało) super wyprawa.:)
Gdy zachód słońca rozpoczął pokaz, ruszyłem na trasę, zmęczenie późno puściło a "ufo" zaczęło dokuczać nieznośnie po wczorajszej, wysokościowej eskapadzie. Wspomagacze(tabletki) to ostateczność więc pozostał mi Nimant, masaż połączony z wysiłkiem, potrafi zdziałać cuda, więc nie było nawet mowy bym nie wykorzystał takiej możliwości. Po powrocie samopoczucie rewelka a do tego oczyszczone psyche po porannym zryciu czapki. Bo, gdy płomiennogrzywego - sunącego przez leśne ostępy, równolegle z Nimantem, miękko pokonującego przeszkody różne - zobaczyłem oczami duszy, wiedziałem, że problem jeden to nie problem a dwa problemy to tylko zagadnienie a nie ma tego złego co na dobre by nie wyszło. Wyjechałem z lasu wprost w objęcia falistego klina purpury, światło malowało ciepły obraz mijającego dnia i w serce wlało się ciepło tak miłe, tak przejmująco ciepłe, że rozwinęły mi się skrzydła i odleciałem, sunąc przed siebie bezszelestnie, zostawiając ślad zakręconego lekkim podmuchem powietrza. Byłem daleko, nieograniczany żadnymi zakazami, nakazami leciałem, unoszony skrzydłami ku przestrzeniom wolnej myśli, nieskażonej, czystej, dziewiczej i nawet powrót z bajecznej trasy nie oderwał mnie od przestrzeni widzianej oczami duszy. Nie zmącony spokój, cisza.:)
Dzień już krótszy a późny wyjazd, to powrót w ciemnościach a światła nie gwarantują dobrej widoczności ale jak tylko pogoda pozwoli, sprężamy się przed zachodem słońca. Trudno się mówi i trasy będą coraz krótsze, chyba że trafię na jakieś dobre oświetlenie.:) Tomaszów i poziomka w akcji, trasa bardzo miła, aż się nie chciało zjeżdżać do domu.:)
Trasa; R. Iwiny, Lubków, Wilczy Las, Szczytnica, Tomaszów, Lubków, Iwiny, R. Spokój, cisza, relaks - słońce, bezwietrznie, luz i tak po starych , gminnych szlakach bez celu dla samej, czystej jazdy.:)
Popołudniowy wypad do kawiarni u Przyjaciół w Bolcu, po drodze Lidl i powrót obwodnicą do Kruszyna i stałą do R. Temperatura idealna, bez wietrznie wręcz bajecznie.;)
Po pracy, po kawce na traskę, na krótki wypad bo pora późna, na szlak stały, na drogę z odzysku. Jedno ciekawe foto - kanały Tomaszowa i to była trasy połowa. Powrót ta samą drogą, spacerowym pędem, pod niebieskim, pięknym niebem. Jeszcze górka na widoku i hamulce bez pisku. W mig widokiem nasyceni w dolinę, do wąwozu śmy pognali za spoczynkiem za chlebem uszczęśliwieni.;) Ony kanał to mostek kamienny, murowany cegłą granitową
.....burza za burzą dookoła huczy a nad głową słońce, nie czekaj z wyjazdem bo przysłowie mądre nas uczy - "płacz deszczowej chmury wywołuje uśmiech ukwieconej łąki" Śmiało do Iwin ruszyliśmy, kawkę wypiliśmy i w lasy za Ganczarami, na Okmiany nam się rzuciło. W lesie spostrzegliśmy Złotoryję spowitą łzawą zadymą i grzmot do uszu dotarł i ponaglił, przez las za wrzosem do pałacu starego a potem do krzyża olbrzymiego. Chmura ruszyła za nami chwilę goniła i stanęła, my u ciotki chwilę gadu gadu i już bociani dom ( z neta)widzieliśmy a za nim tęcze malowaną, Dzień dobry bratowej gdzie dziatki gościli i do gminnej na na pajdę chleba ze smalcem i kiszonym. Chmury ustąpiły nam pola, byśmy w słońcu do R. zawitali a potem szyki zwarły i łzami, szlak nasz cały zalały. Wnet mrok się pojawił i dzień ten wspaniały zakończył.;) Niosłem te bidne pajdy chleba, znaczy sie zimne grube! Bo bidne to było ciut smalcu i ogórki cienkie niczym płatki czegoś.;)
Mimo zmęczenia po robocie i skurczów w nogach wgramoliłem się na - Nimanta kanapowca, musiałem sobie poleżeć w trasie. Trasa stała, przy okazji obskoczyliśmy Tesco i bez kombinacji do domu, po drodze Dudysi wybiło na liczniku 2tys.km w tym roku. Po pierwszej setce, kolejne świętowanie.;)
Rowerem w poziomie to moja pasja, składam "poziomki" i pasjonuję jazdą po okolicznych trasach lub dalej, zwiedziłem Dolny Śląsk pierwszą z nich.
To mało znany i doceniany rower jak również jego wygoda. Tam gdzie się pojawiam wzbudzam sensację ale dzięki temu, świat się uśmiecha. Uwielbiam przyrodę, lasy, jeziora, widoki po horyzont a przede wszystkim jazdę poziomką gdziekolwiek. :)