My God - it's full of stars
Drżało ciało i tak mocno chciało - jazdy onej, rowerowej.
Późno, bardzo późno zakończył się powrót z pracy - zakupy, obiad i tam tego i owego. Już chciałem zrezygnować z cichych planów krótkiej przejażdżki do Iwin lecz spieniona porannym nasłonecznieniem krew jeszcze buzowała. Wyrwałem się, lecz Dudysi się nie dało przekonać.
Pęd przez oświetloną główną R. Orzeźwił mój umysł, zaatakowany tysiącem myśli gnałem co tchu złakniony rowerowego wiatru.
Na wyjeździe ze wsi z nieboskłonu, spadło światło z Kastora i Polluksa a przez głowę przeleciała myśl, nie patrz w górę - i tak dojechałem na widokowy nad Iwinami.
Chwila postoju i kuken na wschodzącą konstelację Oriona musiałem spojrzeć to silniejsze ode mnie i to wrażenie - "My God - it's full of stars"
Wyrazisty, piękny majestat - zdawało mi się, że w jego mgławicach przy pasie, widzę rodzące się gwiazdy i powrót myśli - nie patrz w górę.
Powrót na trasę i kierunek - no cóż - zachodzący Łabędź a w nim Deneb(słońce tak wielkie i tak mocne w swym świetle, że gdyby było na pozycji Syriusza to oświetliłoby ziemię mocą odbijanego światła księżyca.)
Myśli kotłowały się nie spokojnie pod czaszką a pęd rozwiewał je niczym dym z nad paleniska. Za Wartą umysł wyciszył, "pustka jest wszechobejmująca niema swego przeciwieństwa........"
przeleciały mi słowa dawnego mistrza i zrobiło mi się ciepło pod kołdrą spokojnego umysłu.
Światła miasta przywróciły rzeczywistość i wpadłem w jego ulice roziskrzony jazdą. Nowy dywanik(asfaltowy) na starym chodniku wzdłuż "wariatkowa", tworzył piękną drogę rowerową a poruszając się po niej, miałem wrażenie bycia w innym mieście, bardzo ucywilizowanym rowerowo.
Powrót do natury - mimo wygód miejskich - uradował mnie bardzo i przy poligonie cyknąłem fotę gwiazdom. Było ciemno, że oko wykol a Aldebaran w Hiadach i Plejady nad nim wskazywały ochoczo na górującego Perseusza i Pegaza ciągnącego Andromedę ( i jak tu nie spojrzeć w górę!)
Rowerowy wiatr niósł mnie na powrót w domowe pielesze a przede mną na wschodnim firmamencie, już tylko Syriusz i Adara a gwiazdy z prawicy mojej skryły się w trawach pobocza - mróz pomyślałem, i gnałem dalej czując jak chmury zasnuwają niebo.
Jedynie planeta gdzieś nad lasem Iwin mocno skrzyła jeszcze - Jupiter a pod nim światła Iwin.
Dopadłem górki mojej stromej a chmury zabrały tysiące światów znad mojej głowy za którymi jest ich wielokrotność a dalej wielokrotność wielokrotności - nieskończoność.
Mknąc pod gwiazdami "........uświadamiam sobie tę pustkę i jestem przepełniony życiem, siłą i miłością wszystkich rzeczy."
Dawny mistrz uraczył mnie na koniec dalszym ciągiem mądrości swoich medytacji "....... jest to pustka żyjąca bowiem pochodzą z niej wszystkie postacie.":)