Raj
Przybyliśmy samochodami pod most graniczny późnym rankiem -10,00 - i po przesiadce na rowerki ruszyliśmy przez Nysę Łużycką na przygodę za granicą.
Moja bajka zaczyna się od wygodnego ułożenia w siedzisku nowej poziomki zwanej Nysken, obawy o jej sprawność i kompatybilność ze mną były na wyrost, sprawiła się doskonale, z jednym wyjątkiem, zaklinowanym łańcuchem co musiał mi spaść i wbić się w nie odpowiednie miejsce, musiałem popuścić śruby na ośce, żeby go wyciągnąć co potem skutkowało poluźnioną stopką i rowerek nie chciał stać w pionie jak bym tego chciał ale tę przypadłość odkryłem dopiero w domu.
Towarzystwo w osobie TomSawyer-a i jego brata Piotra z żoną Katarzyną tworzyło wraz ze mną i Dudysią wyśmienitą "kompaniję" wszyscy sprawiliśmy się doskonale a przewodnictwo wyżej wymienionych po zagranicznych ścieżkach przyniosło efekt magii, która była piękna lecz szybko przeminęła i pozostał nie dosyt lecz zmęczenie wielogodzinnym byciem pod obcym niebem nie pozwoliło na więcej, więc szykuje się powrót w te miejsca, bo piękne, bo wygodne, bo magiczne.;)

Przestrzeń, woda czysta i morze plażowego piasku...

...a jakże, Nysken wdzięcznie pozował na tle zamku Landeskrone...

...bracia - Tom i Piotr - chwila postoju na objeździe jeziora...

...poziome przymiarki i Kasia w siodle;)....

...jeden odważny ruszył z kopyta a mnie pozostawił swoją szosówkę;)...

..podróż do klasztoru St.Marienthal, za kobietą z drzewa Dudysia z Tomkiem...

...przed wjazdem na dziedziniec klasztoru cybuch;)...

...Nysken znowu wlazł w kadr;)...

...powrót do Gerlitz i takie cuda po drodze...

...i takie, tam też mają wiadukty jak w Bolesławcu;)...

...cuda architektów miasta z przed wieków...

...wspaniałość rzeźb....

...i kunszt budowania z krzywego;)...
Fot wspólnych nie ma, piękno i magia miejsca jakoś nam pochłonęła uwagę i - no nie ma, trudno.;)