Gdzieś tam...
Czwartek, 12 października 2017
· Komentarze(0)
Kategoria nocna jazda
Mus do weterynarza po leki dla pieska, okazja na poszukanie odludnego miejsca, więc sprint do Tomaszowa po leki i jazda na Szczytnicę.
Krótka obwodnica samego centrum, oferowała ciszę a tam, znalazłem szuter, krótki ale to był skrót do przejazdu kolejowego gdzieś tam w polu, z dala od cywilizacji, tylko tory i pociągu żadnego w tym czasie.
Nade mną szarzejący błękit, słaba, purpurowa poświata zachodu, lekki wiaterek - ledwo wyczuwalny - i ta cisza, ten spokój.
Czegóż więcej mógłbym w tamtej chwili chcieć, niczego - miałem wszystko czego było mi trzeba - i to było piękne.
Wciągnąłem w płuca duszy, całą tą piękną chwilę i spokojną jazdą, delektując się stanem odurzenia spokojem, przez Szczytnicę, dojechałem na szczyt w Wilczym Lesie.
Rzut okiem na niknący w ciemnościach horyzont zachodu i pocisnąłem na Lubkówek, skąd rozpościera się widok na wszystkie światła okolicy i sześć czerwonych, nocnych wież.
Lubków, Iwiny, R.;)))
Krótka obwodnica samego centrum, oferowała ciszę a tam, znalazłem szuter, krótki ale to był skrót do przejazdu kolejowego gdzieś tam w polu, z dala od cywilizacji, tylko tory i pociągu żadnego w tym czasie.
Nade mną szarzejący błękit, słaba, purpurowa poświata zachodu, lekki wiaterek - ledwo wyczuwalny - i ta cisza, ten spokój.
Czegóż więcej mógłbym w tamtej chwili chcieć, niczego - miałem wszystko czego było mi trzeba - i to było piękne.
Wciągnąłem w płuca duszy, całą tą piękną chwilę i spokojną jazdą, delektując się stanem odurzenia spokojem, przez Szczytnicę, dojechałem na szczyt w Wilczym Lesie.
Rzut okiem na niknący w ciemnościach horyzont zachodu i pocisnąłem na Lubkówek, skąd rozpościera się widok na wszystkie światła okolicy i sześć czerwonych, nocnych wież.
Lubków, Iwiny, R.;)))