Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi nahtah z miasteczka Raciborowice G. k/Bolesławca. Mam przejechane 79006.97 kilometrów w tym 5465.08 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.41 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcejo mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy nahtah.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
35.12 km 0.00 km teren
01:40 h 21.07 km/h:
Maks. pr.:36.40 km/h
Temperatura:3.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:155 m
Kalorie: 1015 kcal
Rower:9-NYSKEY

Oczy szeroko zamknięte

Wtorek, 25 grudnia 2018 · dodano: 25.12.2018 | Komentarze 0

Znalazłem się w matni, w pułapce bez wyjścia a czułem, że to sen lecz wyjściem było obudzenie się, oczy szeroko otwierałem ale w podświadomości wiedziałem, że są zamknięte. W końcu znalazłem rozwiązanie i siłą woli, spocony nie miłosiernie, wyrwałem się z tej nieprzyjemnej pułapki i otworzyłem oczy.
O dziwo, nie byłem w ogóle spocony, nawet nie zmęczony, wręcz wypoczęty, wszystko co czułem było snem a za oknem padał deszcz. Śniadanie i nieodparta chęć na rowerowanie.
Idę a raczej jadę, nie baczę na lekką mżawkę i jadę i jadę a mrok rozpływa się w szarości poranka, asfalt lustrem pokryty, odbija kłębiące się chmury z których zaczyna mocniej padać ale jadę i jadę i jadę nie przerwanie pre do przodu - to nie sen ale i nie jawa to inna rzeczywistość, szalona, mokra i z wiatrem w plecy.
Zakręt wije się za zakrętem, kierunek północ, wschód, północ i zachód i wiatr w twarz, spowalniam ale obieram trasę na drogę tysiąca kałuż - błąd - kałuże są ale nie mini bajorka lecz jeziora, od brzegu do brzegu drogi, przechodzi mi wariacja po szutrach i zawracam.
Wiatr w plecy popycha, pieści czule żagle Nyskey-a, by za kolejnym zakrętem przywalić z nienawistnym impetem, deszcz wzmógł opad, kłując siłą wiatru odsłonięte policzki, naciągam maskę i dociskam korby, jakby to coś pomogło w walce ze ścianą mokrego powietrza z zachodu.
Przedarłem się w okolice spokoju i relaksu, do domu "Rowerowa Autostrada Dwóch Zamków". Odpuszczam "Złoty Młyn" i gnam główną do Warty wreszcie czysty powiew w plecy, zatapiam się w myślach po kres neuronowych przekaźników i na kilka kilometrów odpływam, nie czuję wiatru, ni deszczu, ni potu tylko wibracje matki ziemi, która drga na wszystkich falach i niesie mnie a skrzydłach bytu, czule pieszcząc każdą myśl a w domu kawa i niedokończone wczorajsze puzzle.;)))))





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!