Poniedziałek
Poniedziałek, 18 lutego 2019
· Komentarze(0)
Kategoria Czasówka, stała trasa
Moc jakaś mnie ogarnęła po dwóch godzinach odpoczynku - niespodzianka. Wskakuję na Nimanta i ruszam a w lusterkach wyjaśnia się przyczyna tej mocy w "pełni", gnam do przodu pod błękitem, gnam w kierunku coraz bardziej purpurowego słońca i liczę - jeden, dwa, pięć, dziesięć, trzynaście.
Trzynaście wstęg białych na niebie, wijących się niczym ogon komet nie zliczonych za metalicznym połyskiem samolotów.
Czyste niebo lecz o czystości powietrza mogę zapomnieć - nozdrza, wręcz rozróżniają dym z jakiego materiału został wydobyty, "wiater" niezbyt mocny, nie rozwiewał, nie pomagał a wyż cisnął w dół całą, wypaloną w piecu chemię.
Zaliczam ronda trzy rowerową ścieżką i wracam, rozkoszując się pierwszymi światłami gwiazd a moc nie wyczerpana, ciśnie mi na gębę banana, ostatnie spojrzenie na pełnię i ....................................................;)))


Trzynaście wstęg białych na niebie, wijących się niczym ogon komet nie zliczonych za metalicznym połyskiem samolotów.
Czyste niebo lecz o czystości powietrza mogę zapomnieć - nozdrza, wręcz rozróżniają dym z jakiego materiału został wydobyty, "wiater" niezbyt mocny, nie rozwiewał, nie pomagał a wyż cisnął w dół całą, wypaloną w piecu chemię.
Zaliczam ronda trzy rowerową ścieżką i wracam, rozkoszując się pierwszymi światłami gwiazd a moc nie wyczerpana, ciśnie mi na gębę banana, ostatnie spojrzenie na pełnię i ....................................................;)))

