Znikający punkt
Po drodze spotkanie z kolegą, zapalonym bikerem z Bolca - emeryci na rowerach mają fajnie, czas ich nie ogranicza tylko moc w nogach i zdrowotne fanaberie.;)))...

...lecę do Krępnicy, bo gdzieś w zakamarkach neuronowych połączeń zobaczyłem Kliczków ale w Dąbrowej wpadam na genialnego pomysła, by zajechać go od tyłu i tak tnę główną do Golnic i na Parkoszów (kolega TomSawyer latał tam nie dawno i jego wpis mnie urzekł więc wybór padł nie przypadkowo)....

...po drodze przejazd pod mostem A4-ki...

...i koło Falklandów (dawnego ośrodka wypoczynkowego dla wojska)...

...do mostu, którego dawno dawno temu podziwialiśmy z koleżanką z Legnicy - sentymentalne odwiedziny.;)))
Zawracam i tnę asfalt do Trzebienia i na CPN Orlen - bagietka z pieczarkami wyjątkowo ohydna, w środku zimna a skórka twarda i gorąca, tfu... splunąłem zimną częścią, obgryzłem to,to gorące z keczupem i w drogę, teraz wiem dlaczego oferowali mi do tego kawę za pół ceny.
Nie wracałem po stresa, bo było tak pięknie, że psuć sobie dzień przez zimne grzyby nie było sensu, zagryzłem jakimś starym batonem fitness wygrzebanym z kufra i na główną...

...do Szprotawy - fontannę ze złotą rybą już mam to dla odmiany ratusz i....

...pomnik milenium ale z tyłu jakieś paskudy reklamy więc poprzycinałem, bo pomnik jak dla mnie to historyczna perełka, jak ta w Małomicach...

...ale najpierw cudo techniki dla superbohaterów, bo niewątpliwie ktoś, kto zamyka się w takiej puszce i pruje powietrze przekraczając barierę dźwięku, posiada zdolności i odwagę bohaterów Marvela ...

...i ta zapowiadana perełka w Małomicach (tablica upamiętniająca spotkanie wielkich wodzów w Szprotawie Iławskiej) zapewne po tych kamieniach stąpał nasz pierwszy oficjalny król a teraz są podstawą tablicy pamiątkowej...:)


...Dalej pruję asfalt i rowerowy wiatr, który jest spotęgowany przednio-bocznym wiaterkiem z lekka upierdliwym. Fot nie robię, delektuję się jazdą, bo kiedyś tu już cykałem a po za tym nie było obiektów wartych wyciągania telefonu, bo aparat wziąłem ale został w piwnicy.
Jadę więc sobie przed siebie zmagając się z wiatrami, czuję że jest pod górkę na dodatek, na liczniku mam 27km/h i nagle, słyszę delikatny szum-gum i zobaczyłem w ostatniej chwili jak przemyka obok mnie na żółto ubrany "szoszon" - cześć, cześć - i tyły całe moje a on spokojnie, z każdym metrem do przodu.
Kilometrowe, proste odcinki i tylko coraz mniejsza żółta plamka, choć mój licznik się "zawiesił"i ciągle pokazywał 27km/h
to ów "szoszon", na betonowo twardych gumach, niknął za zakrętem, bym go na krótko zobaczył jak znika za kolejnym, który był już dwa kilometry dalej i tak w Przejęsławiu, znikający punkt zniknął bezpowrotnie a mnie, pozostała droga do Kliczkowa.
Bolec obwodnicą obskakuję i stałą do domu - prysznic, żurek, kawa i wpis. Piękny dzień.;)))