Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi nahtah z miasteczka Raciborowice G. k/Bolesławca. Mam przejechane 80581.67 kilometrów w tym 5488.42 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.43 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 65506 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy nahtah.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 50.88km
  • Czas 01:49
  • VAVG 28.01km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Kalorie 1593kcal
  • Podjazdy 430m
  • Sprzęt 7-NIMANT
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jak kura mokra

Sobota, 13 lipca 2019 · dodano: 13.07.2019 | Komentarze 1

5,15 pobudka i zacząłem dzie...........................
.............................................................................
.............................................................................
.............................................................................
.............................................................................region przykryty ciężkimi chmurami, mimo tego jadę, kurs na strefę, tam dopada mnie pierwszy deszcz ( na zakręcie tuż przy schronach poradzieckich ) ale to końcówka odchodzącej na wschód chmury i po dwustu metrach przestaje padać, zaliczam Różyniec i wpadam na kawkę do kumpla w Krzyżowej.

Ciemne chmury zbliżają się szybko, krótki deszcz przeczekuję delektując się kawą po polsku czyli typową plujką ( takiej nie pijam ale jako gość nie umiem odmówić) gdy mija deszcz ruszam a wypita kawa dodaje mi animuszu, na horyzoncie niedalekim, rejestruję kolejną falę niskich, ołowianych chmur i zastanawiam się czy będzie spotkanie, czy się miniemy?

Chmura zatrzymuje się na Koziej Górce i omija ją z wolna od północnej strony co jest pocieszeniem, że jednak zdążę nie zmoknąć ale zadzwonił telefon.;)))
W Kruszynie zbaczam z kursu i załatwiam sprawę, krótko, bo krótko ale powrót na rowerową wprost w ramiona chmury deszczowej, którą równina od PZZ-ów  zasysa na całą długość, aż po Wartę Bolesławiecką.

Pędzę a drobny deszczyk zamienia się w ulewę, przede mną, w odległości kilometra nic nie widać, pada i to mocno ale jadę i tak już deko nasiąkłem ale im bliżej Warty tym większy deszcz, przed Iwinami leje, że po zębach dudni, bo mi banan z gęby nie schodził, czułem się jak dziecko w fontannie, endorfiny grzały a rozchodząca się deszczówka po ciuchach zaczęła schładzać rozgrzaną skórę, czułem ją na plecach, wszystko mokre, do suchej nitki przemoczone.

Zjeżdżam z rowerowej na główną i daję czadu, by uciec mokrej fali co okazuje się strzałem w dziesiątkę, do R. wpadam po suchym asfalcie i przed pierwszym zakrętem dostaję jeszcze wiadro na kask i koniec deszczu, ulewa stanęła w miejscu, zatrzymana moją górką, do której docieram po iście suchym asfalcie - nie do uwierzenia - na podjeździe kończę trasę i wyłączam aplikację cyklodroida i "odlottową-jazdę".

Na "orlej skale" sucho, jedyne co mokre, to moje ciuchy i Nimant zmoczony do ostatniego spawu lecz ten stan rzeczy trwał chwile, gdy wchodziłem pod prysznic z wentylacyjnego głośnika doszedł mnie szum kolejnej mocnej ulewy, i to był deszcz zalewający moja górkę - "orlą skałę".;)))))





Kategoria Czasówka



Komentarze
WolfPL
| 17:23 sobota, 20 lipca 2019 | linkuj Orla skała, a nie poniemieckie cmentarzysko ?
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!