Zielonek
Niedziela, 7 marca 2021
· Komentarze(0)
Kategoria krótki wypad
Wiało oj wiało, zimnym, zachodnim wiatrem ale jechałem, najpierw pod Mogielniki na widokowym, chwila ćwiczeń na atlasie i zjazd do Iwin, zaliczam kolejny atlas i kierunek Lubków, tam postanawiam zdobyć wzgórze Zielonek.
Początek szedł w miarę, ale im bliżej szczytu tym gorzej a "wiater" dął prosto w twarz, przewiewał wszystkie nitki ciuchów, wnikał w mieszki włosowe, przenikał gruczoły łojowe, mięśnie i docierał do kości, ziębił szpik, krew przestawała się produkować ale nie przystanąłem, wjechałem na ten mały szczyt a tam....
widok na Okole i Kapele które stanowiły tło dla "Fudżi" a za tymi górkami Śnieżka i całe Karki lecz poświatą -"niebieskiej łaski", która rozlała się po Kotlinie J.- przymgloną mocno, magicznie, ledwo widoczna była.
Zjeżdżam z szutrów i docieram do lasu przed Złotym Młynem, cisza, spokój i trele wiosennych ptaków - zatrzymałem się na chwilę, co za rozkosz ciszy.
Rozpędzam się ze zjazdu przy młynie i gnam do Dionizego(dębu prastarego) jeszcze trzysta metrów przez gołe pole gdzie królował wmordewind i stacja Niebyłczyce - czyli stara wieś, obecnie Warta i rowerowa Bory-Łużyce.
Wpadam na trasę a za mną, wiaterek w plecki i sześć kilometrów bez wysiłkowego deptania w bezwietrznej ciszy, skręt na południe i trzy kilo podjazdu pod Mogielniki, ostatnia prosta szutrowa i kończę krótki wypad z dylematem - jaki rower użyć na rajd "szlakiem wygasłych wulkanów"? Bo będzie parę podjazdów, bo będzie szutrów wiele i trochę bikerów do kontrolowania na trasie i to jest pytanie na zastanowienie.;))))

Zastanawiam się mocno a w tle "Pocztówka z Chin" umila mi wpis.;)))
Początek szedł w miarę, ale im bliżej szczytu tym gorzej a "wiater" dął prosto w twarz, przewiewał wszystkie nitki ciuchów, wnikał w mieszki włosowe, przenikał gruczoły łojowe, mięśnie i docierał do kości, ziębił szpik, krew przestawała się produkować ale nie przystanąłem, wjechałem na ten mały szczyt a tam....
widok na Okole i Kapele które stanowiły tło dla "Fudżi" a za tymi górkami Śnieżka i całe Karki lecz poświatą -"niebieskiej łaski", która rozlała się po Kotlinie J.- przymgloną mocno, magicznie, ledwo widoczna była.
Zjeżdżam z szutrów i docieram do lasu przed Złotym Młynem, cisza, spokój i trele wiosennych ptaków - zatrzymałem się na chwilę, co za rozkosz ciszy.
Rozpędzam się ze zjazdu przy młynie i gnam do Dionizego(dębu prastarego) jeszcze trzysta metrów przez gołe pole gdzie królował wmordewind i stacja Niebyłczyce - czyli stara wieś, obecnie Warta i rowerowa Bory-Łużyce.
Wpadam na trasę a za mną, wiaterek w plecki i sześć kilometrów bez wysiłkowego deptania w bezwietrznej ciszy, skręt na południe i trzy kilo podjazdu pod Mogielniki, ostatnia prosta szutrowa i kończę krótki wypad z dylematem - jaki rower użyć na rajd "szlakiem wygasłych wulkanów"? Bo będzie parę podjazdów, bo będzie szutrów wiele i trochę bikerów do kontrolowania na trasie i to jest pytanie na zastanowienie.;))))

Zastanawiam się mocno a w tle "Pocztówka z Chin" umila mi wpis.;)))