Jesienna Wycieczka
Niedziela, 25 października 2009
· Komentarze(0)
Kategoria wycieczka
Rankiem, kiedy zimnica panowała, w blasku słonecznej pogody
wyskoczyłem nahtah-em na krótką przejażdżkę.
Najpierw były Iwiny i Lubków ze swym punktem widokowym na Sudety,
potem pomyślałem o Wilczym Lesie, by drogą wśród pól zaoranych, pomknąć do głównej przelotowej na Wrocław. Przejazd wzdłuż lasu, pozostawił urocze wrażenie zatrzymanego czasu. Przy CPN-ie zjechałem na Szczytnicę, by podjąć decyzję wydłużenia trasy. I tak uczyniwszy poprowadziłem swój wehikuł obok kolejowych torów, asfaltówką, specjalnie zrobioną dla remontu tych torów. Wyjechałem w Tomaszowie na stacji, gdzie akurat pociąg się zatrzymał, skręciłem w prawo i Krzyżowa, legła u mych stóp. Dojazd do niej prowadził przez piękny las, cudownie kolorowy las. Gdy wyjechałem ze wsi, na moście nad A4 spotkałem starszego gościa,
chwilę porozmawialiśmy. Dowiedziałem się, że zrobił tyle km w tym roku co i ja, nieźle jak na jego wiek. Robi to dla swych żył, na które był operowany. Po rozstaniu z sympatycznym dziadkiem, Kraśnik przeleciałem nie oglądając się za siebie, w Dabrowej na rondzie uznałem, że stawy w Krępnicy są warte tych paru kilometrów by je zobaczyć. Potem wjazd do Bolca i przez most na rynek na placu ratuszowym. Jeszcze Kruszyn i Łaziska i prosta do Warty stała się luksusem na której to prostej, mini peleton szosówek śmignął koło mnie niczym wiatr. Miałem na liczniku 34km/h to ile oni mieli? W Iwinach wziąłem ostatni oddech i Raciborowice spokojnym tempem pokonałem, by obiad z domowych okien poczuć i poczuć głód spalonych kalorii a słońce świeciło i świeciło, jakby chciało nasycić ten piękny dzień radością na przyszłość na szare dni późnej jesieni.:D
Sie rozpisałem, ale nastrój jakiś radosny, tak jakoś dzisiaj, kiedy to słonko świeciło, to tak jakoś, mocniej chce się żyć.:)
wyskoczyłem nahtah-em na krótką przejażdżkę.
Najpierw były Iwiny i Lubków ze swym punktem widokowym na Sudety,
potem pomyślałem o Wilczym Lesie, by drogą wśród pól zaoranych, pomknąć do głównej przelotowej na Wrocław. Przejazd wzdłuż lasu, pozostawił urocze wrażenie zatrzymanego czasu. Przy CPN-ie zjechałem na Szczytnicę, by podjąć decyzję wydłużenia trasy. I tak uczyniwszy poprowadziłem swój wehikuł obok kolejowych torów, asfaltówką, specjalnie zrobioną dla remontu tych torów. Wyjechałem w Tomaszowie na stacji, gdzie akurat pociąg się zatrzymał, skręciłem w prawo i Krzyżowa, legła u mych stóp. Dojazd do niej prowadził przez piękny las, cudownie kolorowy las. Gdy wyjechałem ze wsi, na moście nad A4 spotkałem starszego gościa,
chwilę porozmawialiśmy. Dowiedziałem się, że zrobił tyle km w tym roku co i ja, nieźle jak na jego wiek. Robi to dla swych żył, na które był operowany. Po rozstaniu z sympatycznym dziadkiem, Kraśnik przeleciałem nie oglądając się za siebie, w Dabrowej na rondzie uznałem, że stawy w Krępnicy są warte tych paru kilometrów by je zobaczyć. Potem wjazd do Bolca i przez most na rynek na placu ratuszowym. Jeszcze Kruszyn i Łaziska i prosta do Warty stała się luksusem na której to prostej, mini peleton szosówek śmignął koło mnie niczym wiatr. Miałem na liczniku 34km/h to ile oni mieli? W Iwinach wziąłem ostatni oddech i Raciborowice spokojnym tempem pokonałem, by obiad z domowych okien poczuć i poczuć głód spalonych kalorii a słońce świeciło i świeciło, jakby chciało nasycić ten piękny dzień radością na przyszłość na szare dni późnej jesieni.:D
Sie rozpisałem, ale nastrój jakiś radosny, tak jakoś dzisiaj, kiedy to słonko świeciło, to tak jakoś, mocniej chce się żyć.:)