Łowy
Niedziela, 10 lutego 2019
· Komentarze(2)
Kategoria Regionalnie
Jeszcze noc za oknem gdy powieki dźwigają się samoczynnie, nie czekam, nie ociągam się do wyjścia, ma padać przed południem, chcę to wykorzystać i na 10,00 wrócić na kawkę....

...ale wiadomo, że wyjście musi być poprzedzone wieloma czynnościami a czas zasuwa,
pędzę na widokową w Iwinach, zatrzymuję za samotną brzozą, skręcam koło, podnoszę kierę i puszczam, Nimant, jak spłoszony koń, wierzgnął i uciekł mi z pod czterech liter, glebnął z hukiem wodogrzmota, kufer uderzył o asfalt i pękł uchwyt tylnej lampki - mać była szlak no! Na szczęście mam zapasową, jest git, strzelam foty i pędzę na lepszy punkt...

...dolatuję na "kozie rondo" i zaczynam sesję...

...ta fota nie była przewidziana, ale że z podniecenia widokiem źle oceniłem rozmiar rowu odwodniającego i przeskakując wpadłem do niego, to już fota poszła, moje szczęście, że trzymał słaby, przyziemny mrozik i obeszło się bez błota.
A pro po mrozu, czarny asfalt był a rowerowa nie do jazdy tak śliska, na głównej lepiej ale kilka razy poczułem uciekające tylne koło...

...zamarudziłem tu chwilę, świtanie było wykwintnym daniem dnia, rozkoszowałem się zmieniającymi barwami
ale czas nie chciał się zatrzymać - szkoda....

...obieram kierunek Krępnica, nim to zrobiłem, to przemyślałem kilka wariantów bezpiecznej jazdy,
wyszło mi to co wyszło a i tak jechałem zachowawczo, Bolesławiec tonął w pierwszych promieniach...

...i na chwilę stawał się magiczny ale nie wszystkie foty weszły...

...chmury coraz mocniej przykrywały niebo ale zdążyłem nad wody Krępnicy, skute lodem i to by było tyle z fot i słonecznego poranka...


....jeszcze w Krzyżowej zobaczyłem gondolową w Świeradowie, widziałem jak kłębiaste obłoki chmur rozpływają się z nad gór a słońce w mglistej powłoce wynurza się coraz wyżej ale szarość była coraz mocniejsza i mocniejsza, do domu wpadam wprost na kawę - mielenie, parzenie, i przeżywanie dzisiejszej porannej jazdy w kawowym aromacie. Koniec bajki, ferie i dwa "łykendy" były jak solidny rowerowy urlop.;)))

...ale wiadomo, że wyjście musi być poprzedzone wieloma czynnościami a czas zasuwa,
pędzę na widokową w Iwinach, zatrzymuję za samotną brzozą, skręcam koło, podnoszę kierę i puszczam, Nimant, jak spłoszony koń, wierzgnął i uciekł mi z pod czterech liter, glebnął z hukiem wodogrzmota, kufer uderzył o asfalt i pękł uchwyt tylnej lampki - mać była szlak no! Na szczęście mam zapasową, jest git, strzelam foty i pędzę na lepszy punkt...

...dolatuję na "kozie rondo" i zaczynam sesję...

...ta fota nie była przewidziana, ale że z podniecenia widokiem źle oceniłem rozmiar rowu odwodniającego i przeskakując wpadłem do niego, to już fota poszła, moje szczęście, że trzymał słaby, przyziemny mrozik i obeszło się bez błota.
A pro po mrozu, czarny asfalt był a rowerowa nie do jazdy tak śliska, na głównej lepiej ale kilka razy poczułem uciekające tylne koło...

...zamarudziłem tu chwilę, świtanie było wykwintnym daniem dnia, rozkoszowałem się zmieniającymi barwami
ale czas nie chciał się zatrzymać - szkoda....

...obieram kierunek Krępnica, nim to zrobiłem, to przemyślałem kilka wariantów bezpiecznej jazdy,
wyszło mi to co wyszło a i tak jechałem zachowawczo, Bolesławiec tonął w pierwszych promieniach...

...i na chwilę stawał się magiczny ale nie wszystkie foty weszły...

...chmury coraz mocniej przykrywały niebo ale zdążyłem nad wody Krępnicy, skute lodem i to by było tyle z fot i słonecznego poranka...


....jeszcze w Krzyżowej zobaczyłem gondolową w Świeradowie, widziałem jak kłębiaste obłoki chmur rozpływają się z nad gór a słońce w mglistej powłoce wynurza się coraz wyżej ale szarość była coraz mocniejsza i mocniejsza, do domu wpadam wprost na kawę - mielenie, parzenie, i przeżywanie dzisiejszej porannej jazdy w kawowym aromacie. Koniec bajki, ferie i dwa "łykendy" były jak solidny rowerowy urlop.;)))