Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi nahtah z miasteczka Raciborowice G. k/Bolesławca. Mam przejechane 84956.88 kilometrów w tym 5647.77 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.51 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcejo mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy nahtah.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

nocna jazda

Dystans całkowity:4620.62 km (w terenie 52.15 km; 1.13%)
Czas w ruchu:201:28
Średnia prędkość:22.78 km/h
Maksymalna prędkość:439.00 km/h
Suma podjazdów:4948 m
Suma kalorii:57773 kcal
Liczba aktywności:151
Średnio na aktywność:30.60 km i 1h 21m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
43.78 km 0.00 km teren
01:45 h 25.02 km/h:
Maks. pr.:42.30 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:7-NIMANT

Ciemną nocą

Poniedziałek, 20 października 2014 · dodano: 20.10.2014 | Komentarze 0

Trasa; R, Iwiny, Lubków, Tomaszów, Kraśnik. Kol., Kraśnik Górny, Kraśnik Dolny, Chościszowice, Bolesławiec, obwodnica, Kruszyn, Łaziska, poligon, Łaziska, Warta, Iwiny, R.
Chmury rozstąpiły się i gwiazdy błysnęły na moment  i chwilę to trwało i chmury szczelnie je zasłoniły i powiało chłodem z zachodu. Jazda nocą to inna bajka, inne doznania ale warto.:)
Kategoria nocna jazda


Dane wyjazdu:
33.88 km 0.00 km teren
01:21 h 25.09 km/h:
Maks. pr.:44.00 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:7-NIMANT

Zdobyłem "Afrykę"

Niedziela, 19 października 2014 · dodano: 19.10.2014 | Komentarze 3

Rowerowy wypad na ścieżkę geoturystyczną po dawnej kopalni Babina w Łęknicy w obrębie Łuku Mużakowa nie wypalił przez czynniki nie zależne od nas. Pozostało nam zrobić wypad autem pod sam obiekt i odbyć wycieczkę pieszo, pomysł ten pozwolił nam zabrać ze sobą kuzynkę Beaty a mnie osobiście zrealizowanie obejścia jeziora "Afryka" dookoła i postawienie swej stopy na cyplu o nazwie "grzbiet słonia".
Ostatnie kolory jesieni - niknące w szalonym tempie  zakańczania rocznego cyklu życia - łowiliśmy bezkrwawo w swe obiektywy, by utrwalić piękno natury na czas nadchodzącej zimy.
Piękno które doświadczaliśmy podczas wędrówki od jeziora do jeziora, pozostawiło w nas uczucie, że dusza  w postaci naczynia jest przepełniona doznaniami  widzianymi w raju przez przodków i zadałem sobie pytanie czy do tego naczynia jeszcze się coś zmieści?
Odpowiedź  nie czekała, przyszła wraz z parującą, ciepłą, zieloną herbatą, którą uwielbiam raczyć swój organizm.
Piękno w duszy blednie, traci wyrazistość i jak smak herbaty niknący w ustach, codziennie trzeba spożywać ów napój by organizm utrzymać w dobrej kondycji, tak dusza musi mieć piękno za pokarm by trwać w doznaniach graniczących z ekstazą popychającą do działania.:)
Cykaliśmy fotę za fotą czerpiąc energię z kolorów otoczenia jezior i ich samych, zachwycaliśmy się szutrowymi drogami w komponowanymi w leśne ostępy, podziwialiśmy inżynierię wykonania tego kompleksu turystycznego i z szacunkiem bez hałasowania posuwaliśmy się wolnym tempem by nie przeoczyć czegoś wartego zobaczenia.
Beata i Wiola nie zaryzykowały przedzierania się przez chaszcze wokoło "Afryki" a mnie popychało mocno by je obejść. Pierwsze kroki w las natknęły mnie na lochę z już takimi średniej wielkości potomstwem.
Usłyszałem tylko dwa chrumknięcia i w odległości jakieś dwudziestu metrów trzy dziki uszły w las.
Stanąłem jak wryty ale bez paniki i próbowałem wyjąć aparat ale w dłoniach miałem kijki nordic walking a zwierz nie będzie czekał w pozie i umknął.
Ruszyłem po cichu dalej wzdłuż brzegu podziwiać czerwień wody i erozję pokopalnianych odpadów na przeciwległym brzegu....cdn jutro.
No to dziś - wedle obietnicy - dalszy ciąg.
....... przedzierałem się  to zaroślami to brzegiem jeziora, momentami taplając w błocie nasiąkniętym wodą o smaku octu, w końcu szedłem już tylko brzegiem obserwując erozję brzegu. Ciekawe formacje spowodowane ulewnym deszczem lub tu dzież wiatrem mocnym, wprawiały mnie w zachwyt z odczuciem pobytu w jakimś odległym egzotycznym świecie, gdzie pewnie nigdy nie będzie mi dane być.
 Wędrowałem tak do celu (wieża widokowa) bacznie obserwując czy w mieniącej się na rudawo a czasami złocisty kolor wodzie jakieś żyjątka pokażą swą  egzystencję lecz tylko martwa toń,  zionęła z głębin jeziora zwanego "Afryka".
Osiągnąłem najpierw mały cypel a nie doczekawszy się foty ze strony towarzyszek, ruszyłem do największego zwanego "grzbiet słonia".
Wdrapałem się na wysoki wał i doszedłem do samego końca gdzie wypatrzyłem jak z lasu wyłaniają się Beata i Wiola niczym "amazonki" polujące z fleszem w ręku.
Schodziły schodami nad brzeg u podnóża wieży cykając mi fotę za fotą, zadowolony z osiągniętego celu zawróciłem by po drodze  natknąć się na łeb psiego smoka z filmu "Niekończąca się opowieść".
Towarzyszki wycieczki spotkałem na ławeczce za wieżą przy której sporo turystów oblegało tę fortyfikację w celu zdobycia jej i wydarcia widoków z nad horyzontu. dostałem jabłko i ruszyliśmy na łowy do Łęknicy na bazar.
Powrót przez Przewóz gdzie okukaliśmy wieżę po dawnym zamku  z czasów Księstwa Żagańskiego w którym był więziony jego słynny Książę.
Wróciliśmy pełni energii, zostawiając Wiolę w Bolcu , obiad i kawka dodatkowo zmobilizowała mnie na nocny wypad rowerem na stałą do Bolca. Beata, że nie lubi nocnych eskapad została przy obróbce zdjęć.
Noc była przepiękna a gwiazdy skrzyły się na niebie aż po linię horyzontu, ujawniając swe tajemnice o wielkości kosmosu.
Z północy na południe od Perseusza po Skorpiona galaktyka przecinała czerń nocy a najjaśniejsza z gwiazd to Antares w Wolarzu  i konstelacja Pegaza  co Andromedę za sobą ciągnął a w niej nam sąsiednią galaktykę wędrującą na kolizję z naszą, tej nocy można było ją zobaczyć gołym okiem - fakt, że to ledwo widoczna mgiełka ale widoczna.;)
Zatrzymywałem się na poligonie i na widokowym w Iwinach, one zawsze wprawiają mnie w podziw i zmuszają do kontemplacji ale kark od tego boli więc powrót szybki i do łóżka spać.:)

Foty  za jakiś czas;)

Jakiś czas minął oto one.;)


Mini zatoczka a za mną dziki

Nahtah w akcji


Moja kobieta


Psi smok jedna z wielu rzeźb ale każdy widzi swoją wyobraźnią


za jeziorem formacja pod którą byliśmy, obok pomost i schody nad sam brzeg jeziora


Pierwszy cypel, ze szczytu fota taka, nawet plaża mini by była tylko woda nie do kąpieli


Brzegiem ciekawiej się szło

Kijów nie zostawię;)

Na grzbiecie słonia





Dane wyjazdu:
36.93 km 0.00 km teren
01:30 h 24.62 km/h:
Maks. pr.:43.70 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:7-NIMANT

Rynek

Czwartek, 9 października 2014 · dodano: 09.10.2014 | Komentarze 1

Przed kolacją, po zachodzie słońca, wypad na stałą i do Bolca, objazd Bolesławieckiego rynku - pięknie oświetlone kamieniczki i ratusz robiły wrażenie przytulnego miejsca i zachęcały do zatrzymania się na kontemplację, zadumę, wyciszenie.
Fontanna tryskająca wodną energią lecz nie podświetlona jeszcze, szumiała uspokajająco. Ruch niewielki a nieliczni zgromadzeni, pogrążeni w dyskusjach, ledwie dostrzegli rower poziomy przemykający po bruku rynku.
Ciepła, bezchmurna noc rozświetlona blaskiem księżyca.
Powrót obwodnicą na Kruszyn i mały przystanek przed poligonem, rozkoszowałem się przez chwilę spokojem nocy i widokami na niebie, pośród pól, po których gdzieś w oddali traktor buszował orząc glebę.
W nielicznych gwiazdach wypatrzyłem Capelle w Woźnicy wschodzącej na północy, na zachodzie górował Arktur w Wolarzu, na południu wydawało mi się, że Antares w Skorpionie zamigotał pojednawczo ( to gwiazda większa od naszego słońca o setki razy i czerwona jak Mars).
Wschód opanowała pełnia księżyca, w jego kierunku jechałem i miałem wrażenie telepatycznej konwersacji ze srebrzystokolistym towarzyszem ziemi.
Nade mną, letni trójkąt wyostrzył liderki Wegi i Lutni, Altair jasny był również ale towarzyszkom nie dorównywał.
Nie pędziłem, przyjemność jazdy jakoś tak się spotęgowała, że szkoda było mi wracać ale zaraz poczułem lekkie ukłucie w sercu na myśl, że w pewnym sensie zdradzam Dudysie, samotnie rozkoszując się i jazdą i widokami nocnymi - przyspieszyłem jakby to miało pomóc w odpędzeniu tych myśli, w jakiś dziwny sposób wprawiających mnie w zakłopotanie. Aleją latarń dotarłem do domu i tyle.:)
Kategoria nocna jazda


Dane wyjazdu:
33.85 km 0.00 km teren
01:16 h 26.72 km/h:
Maks. pr.:46.20 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:7-NIMANT

Po kolacji

Poniedziałek, 6 października 2014 · dodano: 06.10.2014 | Komentarze 3

Wiadomo wszystkim a mnie przede, że gdy zmęczenie odejdzie a chęci pozostaną, Nimant w piwnicy gumy pali a mnie podeszwy rwą. Kolacja rzucona na ruszt i w drogę, stała trasa znana a o tej porze mało ruchliwa. Puściłem się pędem nie małym, swe skrzydła rozpościerając na całą szerokość szosy.
Bezwietrznie, cieplej niż się spodziewałem, cisza, spokój i jasne chmury na nade mną.
 Do Bolca przyjemnie i szybko, ciemność nie pozwalała na jakiekolwiek obserwacje(prócz wiosek i miasta) więc w ruch poszła wyobraźnia. Różnie było ale jakoś tak nie szczególnie  przez połowę trasy. Lampka z Lidla włączona na 40% mocy dawała duży komfort i tak przyjemna jazda do Warty upłynęła  nadświetlnie.
W Warcie przy piekarni, w nozdrza uderzyła potężna dawka zapachu z chlebowych wypieków, podrażniony ślinotokiem oddaliłem się z miejsca pokus smakowych. Wyjechałem ze wsi i........
i się zaczęło, zerwał się wiaterek, momentalnie pochłodniało, zaczęło się robić coraz widniej, kuknąłem w górę a to "miesiąc" całkowicie w pełni, wychynął zza chmur i blaskiem swym prawie dzień w nocy sprawił. Nagle!
Zdałem sobie sprawę co to oznacza, że to noc wilkołaków.
Chłodno, pusto, żywego ducha w okolicy, żadnego auta a przede mną trzy kilometry pustkowia i ciemność. Przyśpieszyłem włączając lampke na 100% mocy niczym świetlny miecz Jedi (czyt. dżedaj) rozcinając czerń asfaltu, chłód się spotęgował, wiatr wzmógł a liście z drzew nagle zasypały szosę, docisnąłem pedały, liście uderzały o kask, tułów, ramę, szeleściły pod kołami a kontury drzew, krzaków i wszelkiego czegoś ciemnego wyostrzyły do granic bólu, zaczęły kłuć zmysły zniekształcając ich naturalny stan rzeczy.
Umysł szalał a samochodów które przed Wartą minęło mnie co nie miara, żadnego. Wyjechałem z za zakrętu, pod górkę, na ostatnią prostą do Iwin, jeszcze trzysta metrów i zjazd do wsi do pierwszej latarni. Ciemność rozświetlona blaskiem księżyca stawała się jakaś mroczna.
Gęsia skórka opanowała me ciało a do latarni jeszcze dwieście metrów, sto pięćdziesiąt, sto  - Nimant rozpędzony mija tablicę z nazwą miejscowości i jeszcze jedną  -zabudowania- a do latarni pięćdziesiąt, blask srebnego potęguje, chłód wzmaga coraz bardziej przed oczami niewyobrażalnie wielkie kontury cieni
a przed latarnią
ślipia złowrogie, paskudne, mroczne, zabójcze
rozpędzony wjeżdżam w światło nie zamykając oczu, niech zobaczę w ostatnim tchnieniu swego życia co mnie zjadło
 a to była kicia
- taki miły czarny kot - a może bestia która w świetle  latarni straciła moc i posturę nocnej mary.
Aleją latarń z poczuciem bezpieczeństwa wjechałem do R. I żywego ducha, żadnych aut tylko bezzębna maszkara, taki gollum, środkiem ulicy, slalomem pośród pasów rozdzielających jezdnię do dom ślimaczył.
Pewnie wytoczył się z Podgrodzianki(wiejskiej knajpki) i w jednym bucie i dziurawą skarpetką kulał wzbudzając litość ale się nie zatrzymywałem licho nie spi i w takim może bestie obudzić.
Wróciłem cały i szczęśliwy i tylko gwiazdy w tę noc gdzieś się za podziały.:)
Kategoria nocna jazda


Dane wyjazdu:
46.41 km 0.00 km teren
01:43 h 27.04 km/h:
Maks. pr.:46.20 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:7-NIMANT

Wieczorowo

Czwartek, 18 września 2014 · dodano: 18.09.2014 | Komentarze 2

Gdy zachód słońca rozpoczął pokaz, ruszyłem na trasę, zmęczenie późno puściło a "ufo" zaczęło dokuczać nieznośnie po wczorajszej, wysokościowej eskapadzie.
Wspomagacze(tabletki) to ostateczność więc pozostał mi Nimant, masaż połączony z wysiłkiem, potrafi zdziałać cuda, więc nie było nawet mowy bym nie wykorzystał takiej możliwości.
Po powrocie samopoczucie rewelka a do tego oczyszczone psyche po porannym zryciu czapki.
Bo, gdy płomiennogrzywego
- sunącego przez leśne ostępy, równolegle z Nimantem, miękko pokonującego przeszkody różne - zobaczyłem oczami duszy,
wiedziałem,
że problem jeden to nie problem a dwa problemy to tylko zagadnienie a nie ma tego złego co na dobre by nie wyszło.
Wyjechałem z lasu wprost w objęcia falistego klina purpury,
światło malowało ciepły obraz mijającego dnia i w serce wlało się ciepło tak miłe, tak przejmująco ciepłe,
że rozwinęły mi się skrzydła i odleciałem,
sunąc przed siebie bezszelestnie,
zostawiając ślad zakręconego lekkim podmuchem powietrza.
Byłem daleko,
nieograniczany żadnymi zakazami, nakazami leciałem, unoszony skrzydłami ku przestrzeniom wolnej myśli, nieskażonej, czystej, dziewiczej
i nawet powrót z bajecznej trasy nie oderwał mnie od przestrzeni widzianej oczami duszy.
Nie zmącony spokój, cisza.:)
Kategoria nocna jazda


Dane wyjazdu:
12.15 km 0.00 km teren
00:27 h 26.99 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:7-NIMANT

Po górach

Niedziela, 2 marca 2014 · dodano: 02.03.2014 | Komentarze 0

W samo południe, złaziłem z familią "Cycki Bardotki" u podnóża wyhaczyłem jeszcze jeziorka Karpnickie a po powrocie, szybki wyskok do Iwin na zachodzące słońce ale wybierałem się tak mozolnie, że noc dopadła mnie już przy ganku bloku. Bujnąłem się przez Iwiny nie szukając gwiazd bo jakieś zamglone były, tylko księżyc był w atrakcji uchylając rąbek swojej tarczy.:)
Kategoria nocna jazda


Dane wyjazdu:
33.59 km 0.00 km teren
01:38 h 20.57 km/h:
Maks. pr.:34.20 km/h
Temperatura:0.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:7-NIMANT

W inny wymiar

Poniedziałek, 2 grudnia 2013 · dodano: 02.12.2013 | Komentarze 3

We mgle, gęstej jak mleko, światła nowych lamp z trudem przebijały ten mrok, właściwie to rozjaśniały białe, ciągłe lub przerywane linie znaczące środek jezdni.
Upajałem się jazdą w niebycie, w innym świecie, w innym wymiarze czasu, bo momentami wydawało mi się, że jestem poza czasem. Koncentracja umysłu wykraczała poza ramy normalności.
Gogle rowerowe do nocnej jazdy przestały funkcjonować, zdjąłem, lusterka zaparowały i mimo częstego przecierania były nie do użytku. Po pewnym czasie to co było mokre zamarzło, krople wody na rzęsach i brwiach usztywniły je i były jak pancerz, choć nie chroniły.

Wydawało się, że mgła gęstnieje a lampy przydrożne swym słabym światłem, rozświetlają drogę duchom, przemykającym bez wyobraźni na rowerowych kółkach poboczem jezdni. Czarno ubrani bez lamp i jakichkolwiek odblasków mkną w czeluść mglistej, czarnej nocy ku spotkaniu tragicznego losu.

Wiatru zero a chłód i mrok zbudził demony ludzkich umysłów, pojawili się szaleńcy mknący w zawrotnych prędkościach nie zważając, że robi się ślisko, że widoczność spadła do zera a na szosach tłum aut, pieszych i rowerzystów.

Magiczna, szalona jazda- nierzeczywista.:)
Kategoria nocna jazda


Dane wyjazdu:
20.72 km 0.00 km teren
00:52 h 23.91 km/h:
Maks. pr.:34.70 km/h
Temperatura:2.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:7-NIMANT

Do granicy gmin

Piątek, 15 listopada 2013 · dodano: 15.11.2013 | Komentarze 0

Po południowej kawce przyszły chęci i czas, więc choć trochę pobujać nocą.:)
Kategoria nocna jazda


Dane wyjazdu:
35.65 km 0.00 km teren
01:30 h 23.77 km/h:
Maks. pr.:41.30 km/h
Temperatura:7.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:7-NIMANT

WOW!

Sobota, 9 listopada 2013 · dodano: 09.11.2013 | Komentarze 2

Pierwsza jazda w całości nocą z nowym oświetleniem - dwie samochodowe żarówki 12V/5W 12-sto LED-owe jedna, zasilane baterią aku 14,4V z wkrętarki.

Efekt: Obydwa pobocza oświetlone, snop światła jak w dzień i na odległość około 25m. Mimo oślepiających świateł aut widziałem wyraźnie swoje. Komfort jazdy nie porównywalny do wcześniejszych prób i jakichkolwiek innych oświetleń które widziałem i posiadałem.
Szybkość jazdy utrzymana, jest bezpiecznie, przyjemnie, a że wykombinowana przeze mnie to teraz czas próby wytrzymałościowej i pewnie małych poprawek.
Jak na razie aku przy non stop świeceniu wytrzymało 24godz w tym, że testowałem żarówkę 10 LED-ową i 12V/21W.:)


https://plus.google.com/photos/100579843998359179902/albums?banner=pwa
Kategoria nocna jazda


Dane wyjazdu:
33.81 km 0.00 km teren
01:21 h 25.04 km/h:
Maks. pr.:46.90 km/h
Temperatura:13.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:7-NIMANT

Po pracy

Czwartek, 17 października 2013 · dodano: 17.10.2013 | Komentarze 0

Po południowej kawce zamuliło mnie co nieco i piękne słoneczne niebo przedrzemałem. O 18-tej pokazały się nie chude chmury ale wyglądało na to, że deszczu z tego nie będzie i pognałem w region, trasa; na Kruszyn przez Tomaszów i Kol. Kraśnik. Wiało mocno i do Tomaszowa w plecy miałem średnią 32km/h do Iwin to nawet rekord 33,8km/h, powrót był makabryczny pod wiatr.:)
Kategoria nocna jazda