Info
Ten blog rowerowy prowadzi nahtah z miasteczka Raciborowice G. k/Bolesławca. Mam przejechane 79006.97 kilometrów w tym 5465.08 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.41 km/h i się wcale nie chwalę.Więcejo mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Listopad5 - 1
- 2024, Październik5 - 0
- 2024, Wrzesień7 - 0
- 2024, Sierpień5 - 0
- 2024, Lipiec6 - 0
- 2024, Czerwiec11 - 4
- 2024, Maj7 - 2
- 2024, Kwiecień9 - 3
- 2024, Marzec7 - 3
- 2024, Luty4 - 0
- 2024, Styczeń4 - 1
- 2023, Grudzień4 - 0
- 2023, Listopad3 - 0
- 2023, Październik6 - 3
- 2023, Wrzesień10 - 2
- 2023, Sierpień5 - 0
- 2023, Lipiec13 - 4
- 2023, Czerwiec8 - 2
- 2023, Maj11 - 2
- 2023, Kwiecień6 - 5
- 2023, Marzec3 - 0
- 2023, Luty4 - 0
- 2023, Styczeń4 - 0
- 2022, Grudzień11 - 1
- 2022, Listopad5 - 1
- 2022, Październik8 - 2
- 2022, Wrzesień6 - 0
- 2022, Sierpień7 - 0
- 2022, Lipiec9 - 3
- 2022, Czerwiec12 - 2
- 2022, Maj7 - 3
- 2022, Kwiecień4 - 9
- 2022, Marzec4 - 6
- 2021, Grudzień5 - 0
- 2021, Listopad9 - 0
- 2021, Październik12 - 3
- 2021, Wrzesień13 - 1
- 2021, Sierpień7 - 1
- 2021, Lipiec16 - 1
- 2021, Czerwiec11 - 2
- 2021, Maj10 - 7
- 2021, Kwiecień12 - 6
- 2021, Marzec4 - 0
- 2021, Luty5 - 6
- 2021, Styczeń9 - 1
- 2020, Grudzień6 - 6
- 2020, Listopad8 - 0
- 2020, Październik8 - 2
- 2020, Wrzesień4 - 7
- 2020, Sierpień9 - 13
- 2020, Lipiec9 - 2
- 2020, Czerwiec17 - 2
- 2020, Maj11 - 18
- 2020, Kwiecień7 - 24
- 2020, Marzec10 - 35
- 2020, Luty6 - 14
- 2020, Styczeń7 - 25
- 2019, Grudzień7 - 16
- 2019, Listopad15 - 33
- 2019, Październik12 - 18
- 2019, Wrzesień15 - 18
- 2019, Sierpień23 - 46
- 2019, Lipiec31 - 32
- 2019, Czerwiec33 - 29
- 2019, Maj13 - 29
- 2019, Kwiecień12 - 35
- 2019, Marzec6 - 35
- 2019, Luty19 - 42
- 2019, Styczeń9 - 13
- 2018, Grudzień10 - 8
- 2018, Listopad10 - 36
- 2018, Październik13 - 31
- 2018, Wrzesień15 - 54
- 2018, Sierpień15 - 17
- 2018, Lipiec24 - 53
- 2018, Czerwiec8 - 33
- 2018, Maj23 - 36
- 2018, Kwiecień13 - 30
- 2018, Marzec6 - 4
- 2018, Luty9 - 4
- 2018, Styczeń5 - 9
- 2017, Grudzień13 - 19
- 2017, Listopad11 - 11
- 2017, Październik12 - 21
- 2017, Wrzesień13 - 39
- 2017, Sierpień12 - 28
- 2017, Lipiec19 - 58
- 2017, Czerwiec20 - 43
- 2017, Maj12 - 22
- 2017, Kwiecień15 - 17
- 2017, Marzec9 - 17
- 2017, Luty10 - 12
- 2017, Styczeń3 - 4
- 2016, Grudzień6 - 6
- 2016, Listopad11 - 7
- 2016, Październik8 - 20
- 2016, Wrzesień19 - 40
- 2016, Sierpień17 - 14
- 2016, Lipiec14 - 32
- 2016, Czerwiec17 - 28
- 2016, Maj20 - 26
- 2016, Kwiecień12 - 16
- 2016, Marzec9 - 13
- 2016, Luty3 - 9
- 2016, Styczeń5 - 16
- 2015, Grudzień11 - 30
- 2015, Listopad10 - 15
- 2015, Październik13 - 23
- 2015, Wrzesień15 - 8
- 2015, Sierpień15 - 37
- 2015, Lipiec16 - 26
- 2015, Czerwiec17 - 25
- 2015, Maj13 - 37
- 2015, Kwiecień12 - 15
- 2015, Marzec14 - 36
- 2015, Luty11 - 41
- 2015, Styczeń11 - 24
- 2014, Grudzień3 - 14
- 2014, Listopad10 - 6
- 2014, Październik9 - 22
- 2014, Wrzesień12 - 20
- 2014, Sierpień27 - 25
- 2014, Lipiec19 - 7
- 2014, Czerwiec17 - 6
- 2014, Maj19 - 11
- 2014, Kwiecień12 - 10
- 2014, Marzec11 - 5
- 2014, Luty4 - 1
- 2014, Styczeń6 - 9
- 2013, Grudzień7 - 14
- 2013, Listopad8 - 6
- 2013, Październik9 - 2
- 2013, Wrzesień13 - 0
- 2013, Sierpień12 - 2
- 2013, Lipiec15 - 0
- 2013, Czerwiec9 - 0
- 2013, Maj11 - 0
- 2013, Kwiecień9 - 0
- 2013, Marzec5 - 4
- 2013, Styczeń2 - 5
- 2012, Grudzień3 - 0
- 2012, Listopad5 - 0
- 2012, Październik8 - 0
- 2012, Wrzesień16 - 0
- 2012, Sierpień10 - 0
- 2012, Lipiec20 - 0
- 2012, Czerwiec26 - 0
- 2012, Maj23 - 0
- 2012, Kwiecień27 - 0
- 2012, Marzec21 - 0
- 2011, Grudzień3 - 0
- 2011, Listopad6 - 0
- 2011, Październik13 - 1
- 2011, Wrzesień30 - 0
- 2011, Sierpień25 - 3
- 2011, Lipiec14 - 1
- 2011, Czerwiec21 - 0
- 2011, Maj17 - 0
- 2011, Kwiecień11 - 0
- 2011, Marzec4 - 0
- 2011, Luty3 - 0
- 2011, Styczeń7 - 1
- 2010, Listopad5 - 2
- 2010, Październik9 - 0
- 2010, Wrzesień22 - 4
- 2010, Sierpień14 - 3
- 2010, Lipiec18 - 0
- 2010, Czerwiec15 - 4
- 2010, Maj5 - 0
- 2010, Kwiecień8 - 3
- 2010, Marzec6 - 0
- 2010, Luty10 - 2
- 2010, Styczeń2 - 0
- 2009, Listopad1 - 6
- 2009, Październik7 - 2
- 2009, Wrzesień11 - 0
- 2009, Sierpień21 - 5
- 2009, Lipiec13 - 4
- 2009, Czerwiec8 - 3
- 2009, Maj7 - 6
- 2009, Kwiecień9 - 16
- 2009, Marzec4 - 2
- 2009, Luty1 - 1
- 2009, Styczeń2 - 0
- 2008, Grudzień18 - 2
- 2008, Listopad13 - 4
- 2008, Październik8 - 0
- 2008, Wrzesień6 - 0
- 2008, Sierpień11 - 0
- 2008, Lipiec9 - 0
- 2008, Czerwiec10 - 1
Wpisy archiwalne w kategorii
nocna jazda
Dystans całkowity: | 4478.63 km (w terenie 52.15 km; 1.16%) |
Czas w ruchu: | 195:20 |
Średnia prędkość: | 22.88 km/h |
Maksymalna prędkość: | 439.00 km/h |
Suma podjazdów: | 4948 m |
Suma kalorii: | 53589 kcal |
Liczba aktywności: | 146 |
Średnio na aktywność: | 30.68 km i 1h 20m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
5.50 km
0.00 km teren
00:18 h
18.33 km/h:
Maks. pr.:30.30 km/h
Temperatura:27.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:8-NYSKEN
Perseidy
Środa, 12 sierpnia 2015 · dodano: 13.08.2015 | Komentarze 2
Jak zawsze - od lat - największe widowisko zasłaniają chmury i tyle z oglądania a taką nadzieją mnie nakarmiono, że w te upały będzie pogodnie. W Iwinach zobaczyłem na wschodzie rozświetlane na moment niebo a to znaczyło tylko jedno - burza. Zawróciłem zdegustowany bo w ten jeden dzień, mogłem się prędzej spodziewać chmur, niż w jakikolwiek inny. Mówi się trudno ale choć parę minut przed snem pojeździłem.;))) Kategoria nocna jazda
Dane wyjazdu:
34.08 km
0.00 km teren
01:26 h
23.77 km/h:
Maks. pr.:45.60 km/h
Temperatura:9.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:7-NIMANT
Góra...
Czwartek, 26 lutego 2015 · dodano: 26.02.2015 | Komentarze 0
Dawno nie jeździłem a dziś, zachodzące słońce wyciągnęło mnie z domu huraganowo(zdążyć złapać purpurę widnokręgu - próba się nie powiodła) i dość szybkim tempem na pogranicze Iwin i Lubkowa.Dojeżdżałem na szczyt podjazdu gdy drogę - prawie - zajechało mi auto - prawie bo właściwie zrównało się ze mną. Szok, zdziwienie, zaskoczenie, emocje spotkania.
Kumpel z podstawówki mieszkający w Gdyni wraz z małżonką ot tak, tutejszymi uliczkami, skracał sobie drogą do autostrady by odwiedzić siorę gdzieś tam.;)
Pogadali my chwilę no i w trasę a w trasie, spotkanie z kumplem z lat kawalerstwa i znowu parę słów i tak zeszła mi dzisiejsza przejażdżka.
Góra z górą się nie zejdzie a człowiek zawsze.:)
Widoki miałem wspaniałe lecz późno było i foty w ogóle mi nie wyszły, nawet te z kumplami.:)
Ale Wenus z Marsem był i ciepło było dopóki kołderka z chmur nade mną , chmur ubyło pokazały się gwiazdy ale i chłodek też a w dzień taaaakieeee piękne słońce.;)
Kategoria nocna jazda
Dane wyjazdu:
33.88 km
0.00 km teren
01:21 h
25.10 km/h:
Maks. pr.:43.80 km/h
Temperatura:1.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:7-NIMANT
My God - it's full of stars
Piątek, 16 stycznia 2015 · dodano: 16.01.2015 | Komentarze 3
Słońce od rana szeptało do duszy, burzyło krew, spinało mięśnie.Drżało ciało i tak mocno chciało - jazdy onej, rowerowej.
Późno, bardzo późno zakończył się powrót z pracy - zakupy, obiad i tam tego i owego. Już chciałem zrezygnować z cichych planów krótkiej przejażdżki do Iwin lecz spieniona porannym nasłonecznieniem krew jeszcze buzowała. Wyrwałem się, lecz Dudysi się nie dało przekonać.
Pęd przez oświetloną główną R. Orzeźwił mój umysł, zaatakowany tysiącem myśli gnałem co tchu złakniony rowerowego wiatru.
Na wyjeździe ze wsi z nieboskłonu, spadło światło z Kastora i Polluksa a przez głowę przeleciała myśl, nie patrz w górę - i tak dojechałem na widokowy nad Iwinami.
Chwila postoju i kuken na wschodzącą konstelację Oriona musiałem spojrzeć to silniejsze ode mnie i to wrażenie - "My God - it's full of stars"
Wyrazisty, piękny majestat - zdawało mi się, że w jego mgławicach przy pasie, widzę rodzące się gwiazdy i powrót myśli - nie patrz w górę.
Powrót na trasę i kierunek - no cóż - zachodzący Łabędź a w nim Deneb(słońce tak wielkie i tak mocne w swym świetle, że gdyby było na pozycji Syriusza to oświetliłoby ziemię mocą odbijanego światła księżyca.)
Myśli kotłowały się nie spokojnie pod czaszką a pęd rozwiewał je niczym dym z nad paleniska. Za Wartą umysł wyciszył, "pustka jest wszechobejmująca niema swego przeciwieństwa........"
przeleciały mi słowa dawnego mistrza i zrobiło mi się ciepło pod kołdrą spokojnego umysłu.
Światła miasta przywróciły rzeczywistość i wpadłem w jego ulice roziskrzony jazdą. Nowy dywanik(asfaltowy) na starym chodniku wzdłuż "wariatkowa", tworzył piękną drogę rowerową a poruszając się po niej, miałem wrażenie bycia w innym mieście, bardzo ucywilizowanym rowerowo.
Powrót do natury - mimo wygód miejskich - uradował mnie bardzo i przy poligonie cyknąłem fotę gwiazdom. Było ciemno, że oko wykol a Aldebaran w Hiadach i Plejady nad nim wskazywały ochoczo na górującego Perseusza i Pegaza ciągnącego Andromedę ( i jak tu nie spojrzeć w górę!)
Rowerowy wiatr niósł mnie na powrót w domowe pielesze a przede mną na wschodnim firmamencie, już tylko Syriusz i Adara a gwiazdy z prawicy mojej skryły się w trawach pobocza - mróz pomyślałem, i gnałem dalej czując jak chmury zasnuwają niebo.
Jedynie planeta gdzieś nad lasem Iwin mocno skrzyła jeszcze - Jupiter a pod nim światła Iwin.
Dopadłem górki mojej stromej a chmury zabrały tysiące światów znad mojej głowy za którymi jest ich wielokrotność a dalej wielokrotność wielokrotności - nieskończoność.
Mknąc pod gwiazdami "........uświadamiam sobie tę pustkę i jestem przepełniony życiem, siłą i miłością wszystkich rzeczy."
Dawny mistrz uraczył mnie na koniec dalszym ciągiem mądrości swoich medytacji "....... jest to pustka żyjąca bowiem pochodzą z niej wszystkie postacie.":)
Kategoria nocna jazda
Dane wyjazdu:
32.80 km
0.00 km teren
01:14 h
26.60 km/h:
Maks. pr.:47.90 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:7-NIMANT
Poza czasem i świadomością
Poniedziałek, 10 listopada 2014 · dodano: 10.11.2014 | Komentarze 0
Dość późno niż planowałem, zrobiłem nocny wypad.Pędziłem do Bolca nadświetlną, noc tak ciemna, że czułem się całkowicie zintegrowany z Nimantem i było tylko My i światło lampy z przodu. Światła lamp samochodów kojarzyłem jako mijane gwiazdy, szybko znikające, dookoła pusta przestrzeń, czerń nie przenikniona, głęboka, tajemnicza.
W Bolcu spotkanie z n1cram-em , "krótka" rozmowa i w drogę powrotną.
Na rondzie włączyłem nadświetlną i Kruszyn stał się faktem pod kołami. Przelot do parku przed cmentarzem i niespodzianka, ściana biała niczym mleko zderzyła się z naszą masą. "My" na ułamek upływającego czasu, zostaliśmy rozdzieleni, by jeszcze mocniej się zintegrować.
Nad świetlną musiałem wyhamować i po omacku w gęstej mlekowej zupie minąłem cmentarz, choć przez chwilę miałem uczucie błądzenia pośród grobów. Łaziska przeleciałem bezproblemowo czując jak mgła gęstnieje.
Lampka przestała spełniać funkcje tylko rozświetlała biel przede mną, do końca wsi, przydrożne lampy wspomagały moją jazdę ale za wsią zaczęło się wariactwo, zastanawiałem się miejscami czy nie lepiej by było zejść z rowera i go pchać.
Wjechałem w tę masę bieli (tak gęstą że aż płynną) z oporem nie wiadomej. Czas się zatrzymał a świadomość uczepiła się jednej, podwójnej linii w nadzieji, że wyciągnie mnie do światła teraźniejszości. Do Iwin zbliżałem się powoli, po omacku a z oddali z lewej, zbliżały się światła, zrozumiałem, że to droga do Lubkowa.
Świetlne kule wyłoniły się wprost na mnie nie zatrzymały się a ja byłem blisko, wyjeżdżały na mój pas ruchu, zjechałem na pobocze ale światła pruły na mnie więc ja w rów i nogami wbiłem się o skarpę by nie wpasć do tego rowu, byłem tuż tuż przed wjechaniem a światła ocierając się podmuchem o mój pęd zmieniły kierunek i pomknęły na Bolec - k....wa wymknęło mi się za znikającymi czerwonymi ognikami.
Odetchnąłem nasłuchując dźwięków z kufra - telefon, dzwonił TomSawyer.
Umówieni na jutrzejszy wypad odnalazłem drogę powrotną (świateł domostw dookoła "choć oko wykol" nie zobaczyłem) zjechałem do Iwin i w świetle lamp ulicznych, dotarłem do domu cykając parę fot przed wjazdem na górkę.:)
W świetle lampy błyskowej
pod górkę
Na górce bez lampy błyskowej
Kategoria nocna jazda
Dane wyjazdu:
43.72 km
0.00 km teren
01:43 h
25.47 km/h:
Maks. pr.:45.10 km/h
Temperatura:9.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:7-NIMANT
W noc ciemną
Sobota, 1 listopada 2014 · dodano: 01.11.2014 | Komentarze 0
Po standardowym objeździe cmentarzy w kilku miejscowościach z rodziną, przyszedł czas na rower.Nie spiesząc się wypiłem popołudniową kawkę i zebrałem się na nocny wypad.
Cmentarz w Tomaszowie zaliczyłem spotykając brata na moście i TomSawyer-a który cyknął mi fotę. Potem był Kraśnik Górny i Kruszyn - tam foty nie wyszły.
Wyjeżdżając z Łazisk na poligon dopadł mnie chłód, momentalnie zeszły mgły. Do Warty jeszcze było okej ale już na wyjeździe poczułem osłabienie.
W bidonie tylko woda, rodzynki skończyły się jeszcze w Kraśniku(było ich tylko na jeden łyk) grześków pozbyłem się na poprzednich wycieczkach a tu zostało pięć kilometrów do domu. Zjazd w Iwinach pozwolił na chwilę oddechu ale na zakręcie, kiedy trza było docisnąć pedały, poczułem jak odcina mi prąd, spadek mocy katastrofalny, z każdym metrem zbliżającym mnie do celu słabłem, odliczając pozostały dystans , jeszcze cztery, jeszcze trzy, dwa, jeden kilometr i w końcu moja górka.Tak moja górka, tylko że pod nią musiałem rower wepchać a nogi jak z waty, zacząłem się trząść i z osłabienia i z zimna ale w końcu dotarłem pod drzwi, jeszcze rower do piwnicy i na drugie piętro. Zdarłem ciuch na wieszak i do kuchni zatankować moc utraconą, wyssaną chłodem przejmującym, nie spodziewanym, zdradliwym.
W końcu usiadłem nasycony do telefonu i potwierdziłem jutrzejszą wycieczkę z Tomkiem.:)
Fota w Tomaszowie, cykał TomSawyer.:)
Kategoria nocna jazda
Dane wyjazdu:
43.78 km
0.00 km teren
01:45 h
25.02 km/h:
Maks. pr.:42.30 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:7-NIMANT
Ciemną nocą
Poniedziałek, 20 października 2014 · dodano: 20.10.2014 | Komentarze 0
Trasa; R, Iwiny, Lubków, Tomaszów, Kraśnik. Kol., Kraśnik Górny, Kraśnik Dolny, Chościszowice, Bolesławiec, obwodnica, Kruszyn, Łaziska, poligon, Łaziska, Warta, Iwiny, R.Chmury rozstąpiły się i gwiazdy błysnęły na moment i chwilę to trwało i chmury szczelnie je zasłoniły i powiało chłodem z zachodu. Jazda nocą to inna bajka, inne doznania ale warto.:)
Kategoria nocna jazda
Dane wyjazdu:
33.88 km
0.00 km teren
01:21 h
25.09 km/h:
Maks. pr.:44.00 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:7-NIMANT
Zdobyłem "Afrykę"
Niedziela, 19 października 2014 · dodano: 19.10.2014 | Komentarze 3
Rowerowy wypad na ścieżkę geoturystyczną po dawnej kopalni Babina w Łęknicy w obrębie Łuku Mużakowa nie wypalił przez czynniki nie zależne od nas. Pozostało nam zrobić wypad autem pod sam obiekt i odbyć wycieczkę pieszo, pomysł ten pozwolił nam zabrać ze sobą kuzynkę Beaty a mnie osobiście zrealizowanie obejścia jeziora "Afryka" dookoła i postawienie swej stopy na cyplu o nazwie "grzbiet słonia".Ostatnie kolory jesieni - niknące w szalonym tempie zakańczania rocznego cyklu życia - łowiliśmy bezkrwawo w swe obiektywy, by utrwalić piękno natury na czas nadchodzącej zimy.
Piękno które doświadczaliśmy podczas wędrówki od jeziora do jeziora, pozostawiło w nas uczucie, że dusza w postaci naczynia jest przepełniona doznaniami widzianymi w raju przez przodków i zadałem sobie pytanie czy do tego naczynia jeszcze się coś zmieści?
Odpowiedź nie czekała, przyszła wraz z parującą, ciepłą, zieloną herbatą, którą uwielbiam raczyć swój organizm.
Piękno w duszy blednie, traci wyrazistość i jak smak herbaty niknący w ustach, codziennie trzeba spożywać ów napój by organizm utrzymać w dobrej kondycji, tak dusza musi mieć piękno za pokarm by trwać w doznaniach graniczących z ekstazą popychającą do działania.:)
Cykaliśmy fotę za fotą czerpiąc energię z kolorów otoczenia jezior i ich samych, zachwycaliśmy się szutrowymi drogami w komponowanymi w leśne ostępy, podziwialiśmy inżynierię wykonania tego kompleksu turystycznego i z szacunkiem bez hałasowania posuwaliśmy się wolnym tempem by nie przeoczyć czegoś wartego zobaczenia.
Beata i Wiola nie zaryzykowały przedzierania się przez chaszcze wokoło "Afryki" a mnie popychało mocno by je obejść. Pierwsze kroki w las natknęły mnie na lochę z już takimi średniej wielkości potomstwem.
Usłyszałem tylko dwa chrumknięcia i w odległości jakieś dwudziestu metrów trzy dziki uszły w las.
Stanąłem jak wryty ale bez paniki i próbowałem wyjąć aparat ale w dłoniach miałem kijki nordic walking a zwierz nie będzie czekał w pozie i umknął.
Ruszyłem po cichu dalej wzdłuż brzegu podziwiać czerwień wody i erozję pokopalnianych odpadów na przeciwległym brzegu....cdn jutro.
No to dziś - wedle obietnicy - dalszy ciąg.
....... przedzierałem się to zaroślami to brzegiem jeziora, momentami taplając w błocie nasiąkniętym wodą o smaku octu, w końcu szedłem już tylko brzegiem obserwując erozję brzegu. Ciekawe formacje spowodowane ulewnym deszczem lub tu dzież wiatrem mocnym, wprawiały mnie w zachwyt z odczuciem pobytu w jakimś odległym egzotycznym świecie, gdzie pewnie nigdy nie będzie mi dane być.
Wędrowałem tak do celu (wieża widokowa) bacznie obserwując czy w mieniącej się na rudawo a czasami złocisty kolor wodzie jakieś żyjątka pokażą swą egzystencję lecz tylko martwa toń, zionęła z głębin jeziora zwanego "Afryka".
Osiągnąłem najpierw mały cypel a nie doczekawszy się foty ze strony towarzyszek, ruszyłem do największego zwanego "grzbiet słonia".
Wdrapałem się na wysoki wał i doszedłem do samego końca gdzie wypatrzyłem jak z lasu wyłaniają się Beata i Wiola niczym "amazonki" polujące z fleszem w ręku.
Schodziły schodami nad brzeg u podnóża wieży cykając mi fotę za fotą, zadowolony z osiągniętego celu zawróciłem by po drodze natknąć się na łeb psiego smoka z filmu "Niekończąca się opowieść".
Towarzyszki wycieczki spotkałem na ławeczce za wieżą przy której sporo turystów oblegało tę fortyfikację w celu zdobycia jej i wydarcia widoków z nad horyzontu. dostałem jabłko i ruszyliśmy na łowy do Łęknicy na bazar.
Powrót przez Przewóz gdzie okukaliśmy wieżę po dawnym zamku z czasów Księstwa Żagańskiego w którym był więziony jego słynny Książę.
Wróciliśmy pełni energii, zostawiając Wiolę w Bolcu , obiad i kawka dodatkowo zmobilizowała mnie na nocny wypad rowerem na stałą do Bolca. Beata, że nie lubi nocnych eskapad została przy obróbce zdjęć.
Noc była przepiękna a gwiazdy skrzyły się na niebie aż po linię horyzontu, ujawniając swe tajemnice o wielkości kosmosu.
Z północy na południe od Perseusza po Skorpiona galaktyka przecinała czerń nocy a najjaśniejsza z gwiazd to Antares w Wolarzu i konstelacja Pegaza co Andromedę za sobą ciągnął a w niej nam sąsiednią galaktykę wędrującą na kolizję z naszą, tej nocy można było ją zobaczyć gołym okiem - fakt, że to ledwo widoczna mgiełka ale widoczna.;)
Zatrzymywałem się na poligonie i na widokowym w Iwinach, one zawsze wprawiają mnie w podziw i zmuszają do kontemplacji ale kark od tego boli więc powrót szybki i do łóżka spać.:)
Foty za jakiś czas;)
Jakiś czas minął oto one.;)
Mini zatoczka a za mną dziki
Nahtah w akcji
Moja kobieta
Psi smok jedna z wielu rzeźb ale każdy widzi swoją wyobraźnią
za jeziorem formacja pod którą byliśmy, obok pomost i schody nad sam brzeg jeziora
Pierwszy cypel, ze szczytu fota taka, nawet plaża mini by była tylko woda nie do kąpieli
Brzegiem ciekawiej się szło
Kijów nie zostawię;)
Na grzbiecie słonia
Kategoria nocna jazda, Nordic Walking
Dane wyjazdu:
36.93 km
0.00 km teren
01:30 h
24.62 km/h:
Maks. pr.:43.70 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:7-NIMANT
Rynek
Czwartek, 9 października 2014 · dodano: 09.10.2014 | Komentarze 1
Przed kolacją, po zachodzie słońca, wypad na stałą i do Bolca, objazd Bolesławieckiego rynku - pięknie oświetlone kamieniczki i ratusz robiły wrażenie przytulnego miejsca i zachęcały do zatrzymania się na kontemplację, zadumę, wyciszenie.Fontanna tryskająca wodną energią lecz nie podświetlona jeszcze, szumiała uspokajająco. Ruch niewielki a nieliczni zgromadzeni, pogrążeni w dyskusjach, ledwie dostrzegli rower poziomy przemykający po bruku rynku.
Ciepła, bezchmurna noc rozświetlona blaskiem księżyca.
Powrót obwodnicą na Kruszyn i mały przystanek przed poligonem, rozkoszowałem się przez chwilę spokojem nocy i widokami na niebie, pośród pól, po których gdzieś w oddali traktor buszował orząc glebę.
W nielicznych gwiazdach wypatrzyłem Capelle w Woźnicy wschodzącej na północy, na zachodzie górował Arktur w Wolarzu, na południu wydawało mi się, że Antares w Skorpionie zamigotał pojednawczo ( to gwiazda większa od naszego słońca o setki razy i czerwona jak Mars).
Wschód opanowała pełnia księżyca, w jego kierunku jechałem i miałem wrażenie telepatycznej konwersacji ze srebrzystokolistym towarzyszem ziemi.
Nade mną, letni trójkąt wyostrzył liderki Wegi i Lutni, Altair jasny był również ale towarzyszkom nie dorównywał.
Nie pędziłem, przyjemność jazdy jakoś tak się spotęgowała, że szkoda było mi wracać ale zaraz poczułem lekkie ukłucie w sercu na myśl, że w pewnym sensie zdradzam Dudysie, samotnie rozkoszując się i jazdą i widokami nocnymi - przyspieszyłem jakby to miało pomóc w odpędzeniu tych myśli, w jakiś dziwny sposób wprawiających mnie w zakłopotanie. Aleją latarń dotarłem do domu i tyle.:)
Kategoria nocna jazda
Dane wyjazdu:
33.85 km
0.00 km teren
01:16 h
26.72 km/h:
Maks. pr.:46.20 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:7-NIMANT
Po kolacji
Poniedziałek, 6 października 2014 · dodano: 06.10.2014 | Komentarze 3
Wiadomo wszystkim a mnie przede, że gdy zmęczenie odejdzie a chęci pozostaną, Nimant w piwnicy gumy pali a mnie podeszwy rwą. Kolacja rzucona na ruszt i w drogę, stała trasa znana a o tej porze mało ruchliwa. Puściłem się pędem nie małym, swe skrzydła rozpościerając na całą szerokość szosy.Bezwietrznie, cieplej niż się spodziewałem, cisza, spokój i jasne chmury na nade mną.
Do Bolca przyjemnie i szybko, ciemność nie pozwalała na jakiekolwiek obserwacje(prócz wiosek i miasta) więc w ruch poszła wyobraźnia. Różnie było ale jakoś tak nie szczególnie przez połowę trasy. Lampka z Lidla włączona na 40% mocy dawała duży komfort i tak przyjemna jazda do Warty upłynęła nadświetlnie.
W Warcie przy piekarni, w nozdrza uderzyła potężna dawka zapachu z chlebowych wypieków, podrażniony ślinotokiem oddaliłem się z miejsca pokus smakowych. Wyjechałem ze wsi i........
i się zaczęło, zerwał się wiaterek, momentalnie pochłodniało, zaczęło się robić coraz widniej, kuknąłem w górę a to "miesiąc" całkowicie w pełni, wychynął zza chmur i blaskiem swym prawie dzień w nocy sprawił. Nagle!
Zdałem sobie sprawę co to oznacza, że to noc wilkołaków.
Chłodno, pusto, żywego ducha w okolicy, żadnego auta a przede mną trzy kilometry pustkowia i ciemność. Przyśpieszyłem włączając lampke na 100% mocy niczym świetlny miecz Jedi (czyt. dżedaj) rozcinając czerń asfaltu, chłód się spotęgował, wiatr wzmógł a liście z drzew nagle zasypały szosę, docisnąłem pedały, liście uderzały o kask, tułów, ramę, szeleściły pod kołami a kontury drzew, krzaków i wszelkiego czegoś ciemnego wyostrzyły do granic bólu, zaczęły kłuć zmysły zniekształcając ich naturalny stan rzeczy.
Umysł szalał a samochodów które przed Wartą minęło mnie co nie miara, żadnego. Wyjechałem z za zakrętu, pod górkę, na ostatnią prostą do Iwin, jeszcze trzysta metrów i zjazd do wsi do pierwszej latarni. Ciemność rozświetlona blaskiem księżyca stawała się jakaś mroczna.
Gęsia skórka opanowała me ciało a do latarni jeszcze dwieście metrów, sto pięćdziesiąt, sto - Nimant rozpędzony mija tablicę z nazwą miejscowości i jeszcze jedną -zabudowania- a do latarni pięćdziesiąt, blask srebnego potęguje, chłód wzmaga coraz bardziej przed oczami niewyobrażalnie wielkie kontury cieni
a przed latarnią
ślipia złowrogie, paskudne, mroczne, zabójcze
rozpędzony wjeżdżam w światło nie zamykając oczu, niech zobaczę w ostatnim tchnieniu swego życia co mnie zjadło
a to była kicia
- taki miły czarny kot - a może bestia która w świetle latarni straciła moc i posturę nocnej mary.
Aleją latarń z poczuciem bezpieczeństwa wjechałem do R. I żywego ducha, żadnych aut tylko bezzębna maszkara, taki gollum, środkiem ulicy, slalomem pośród pasów rozdzielających jezdnię do dom ślimaczył.
Pewnie wytoczył się z Podgrodzianki(wiejskiej knajpki) i w jednym bucie i dziurawą skarpetką kulał wzbudzając litość ale się nie zatrzymywałem licho nie spi i w takim może bestie obudzić.
Wróciłem cały i szczęśliwy i tylko gwiazdy w tę noc gdzieś się za podziały.:)
Kategoria nocna jazda
Dane wyjazdu:
46.41 km
0.00 km teren
01:43 h
27.04 km/h:
Maks. pr.:46.20 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:7-NIMANT
Wieczorowo
Czwartek, 18 września 2014 · dodano: 18.09.2014 | Komentarze 2
Gdy zachód słońca rozpoczął pokaz, ruszyłem na trasę, zmęczenie późno puściło a "ufo" zaczęło dokuczać nieznośnie po wczorajszej, wysokościowej eskapadzie.Wspomagacze(tabletki) to ostateczność więc pozostał mi Nimant, masaż połączony z wysiłkiem, potrafi zdziałać cuda, więc nie było nawet mowy bym nie wykorzystał takiej możliwości.
Po powrocie samopoczucie rewelka a do tego oczyszczone psyche po porannym zryciu czapki.
Bo, gdy płomiennogrzywego
- sunącego przez leśne ostępy, równolegle z Nimantem, miękko pokonującego przeszkody różne - zobaczyłem oczami duszy,
wiedziałem,
że problem jeden to nie problem a dwa problemy to tylko zagadnienie a nie ma tego złego co na dobre by nie wyszło.
Wyjechałem z lasu wprost w objęcia falistego klina purpury,
światło malowało ciepły obraz mijającego dnia i w serce wlało się ciepło tak miłe, tak przejmująco ciepłe,
że rozwinęły mi się skrzydła i odleciałem,
sunąc przed siebie bezszelestnie,
zostawiając ślad zakręconego lekkim podmuchem powietrza.
Byłem daleko,
nieograniczany żadnymi zakazami, nakazami leciałem, unoszony skrzydłami ku przestrzeniom wolnej myśli, nieskażonej, czystej, dziewiczej
i nawet powrót z bajecznej trasy nie oderwał mnie od przestrzeni widzianej oczami duszy.
Nie zmącony spokój, cisza.:)
Kategoria nocna jazda