Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi nahtah z miasteczka Raciborowice G. k/Bolesławca. Mam przejechane 79006.97 kilometrów w tym 5465.08 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.41 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcejo mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy nahtah.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

wczasy

Dystans całkowity:3322.34 km (w terenie 605.51 km; 18.23%)
Czas w ruchu:226:04
Średnia prędkość:14.70 km/h
Maksymalna prędkość:69.60 km/h
Suma podjazdów:5166 m
Suma kalorii:62304 kcal
Liczba aktywności:56
Średnio na aktywność:59.33 km i 4h 02m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
90.53 km 8.50 km teren
05:55 h 15.30 km/h:
Maks. pr.:69.60 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 935 kcal
Rower:9-NYSKEY

Oko Kaszubów

Czwartek, 16 sierpnia 2018 · dodano: 17.08.2018 | Komentarze 0

Po wczorajszej eskapadzie, dziś wstajemy późno, wyjeżdżamy w południe i w Jastrzębiej Górze jemy obiad - godzina 14,00


...oglądamy Gwiazdę Północy czyli najdalej na północ wysunięty odcinek Polski...


....i ruszamy w poszukiwaniu ER10, jedziemy na czuja ale trafiamy bezbłędnie. Jeden znak  po wielu zakrętach, a gdy wychodzimy na prostą to znaków co 100m. Leśne dukty wymiatają, krążymy po Nadmorskim Parku Krajobrazowym i oglądamy Karwieńskie Błoto, zaliczamy martwe drzewa w rezerwacie Bielawskie Błota i w Sławoszynie odkrywamy drogę rowerową, którą...


...docieramy do miejscowości Krokowa, w pałacu kawa z ciastem i na szlak do Żarnowca...

...po drodze, daleko na horyzoncie prom Stena Line, lewituje nad lasem;)))...


...a przy jeziorze Żarnowieckim klasztor Cystersów, cegłą budowany...


...skręcamy przed Żarnowcem na betonówkę przy wałach jeziora i tam wita nas kalina, czerwona jak malina, a "samotny biały żagiel" wciąż płynie;)))...



...w poszukiwaniu wieży widokowej, zajeżdżamy do groty jaskiniowców...


...na pomoście szukamy fontanny z jeziora ale na ten czas ją wyłączyli, odjeżdżamy do podnóża Kaszubskiego Orlinka, jadę przodem, Dudysia na chwilę się zatrzymuje, rower się wymyka i poddaje prawu grawitacji, gleba ta pociąga za sobą pewne konsekwencje, o których...


...dowiadujemy się przy kasie ale najpierw...


...z trwogą obserwujemy jak triceratops przymierza się do chłopaczka, choć mięsożercą nie jest;))...


...dzieci to w ogóle trwogi nie znają i nawet z takim tyranozaurem się bawić będą, a on udaje, że niby ucieka;)))
Po oglądaliśmy i czas na Oko Kaszubów, tak, czas na wejście na wieżę ale w kasie mus nabyć bilet, Dudysia do sakwy a SAKWY NIE MA i nie ma pomysłu gdzie ta rzecz z cenną zawartością się podziała.
Rzucamy się się do zjazdu, który z taką mozolną wpychanką pokonaliśmy, pędzę jak szalony, na liczniku prawie 70km/h, może i na spokojnie pobiłbym swój rekord ale wypatrywałem sakwy i jechałem zachowawczo.
Zjeżdżam na sam dół i jest, leży nie ruszana, czas w porę, bo z przeciwka zbliżał się rowerzysta ufff...

A było to tak; w pierwszym dniu rowerowania, zajechaliśmy przez przypadek do Dworku Św Antoniego, gospodyni, choć gości nie przyjmowała, ugościła nas pysznymi pierożkami, zieloną i białą herbatą w przemiłej atmosferze scenerii z przed wieku.
Nie chciała zapłaty ale jej synowa zaproponowała nam zadośćuczynienie na rzecz remontu kapliczki Św. Antoniego , którą to Owe Panie się opiekują - musieliśmy być hojni? Bo patron podróżnych, zaginionych i zgubionych rzeczy, już drugi raz ratuje nas przed zgubieniem - wcześniej aparat, no i myślę, że również prowadzi nas po nieznanych drogach wprost do celu, bo odnajdujemy się w tych okolicach idealnie.;))))


...powrót na szczyt nie wchodzi już w rachubę, przejeżdżamy koło nie dokończonej elektrowni atomowej i kierujemy się do Krokowej...


...ktoś mi kiedyś powiedział, że nad morzem nie ma gór. Podjazd pod Sobieńczyce zakończył się również pchaniem...


...w Krokowej przejazd koło pałacu...


...a przy neogotyckim kościele św. Katarzyny Aleksandryjskiej owocowa konsumpcja....


....wpadamy na rowerową trasę po starej linii kolejowej do Swarzewa 17,5km, gdzie zachód nas dopada i mrok wieczornej pory płaszczem szarości widoki odbiera;)))...


.....lampy wszystkie włączone a trasa prosta jak strzała i taka szybka...


...Władysławowo i lunapark a dyskotekowa muzyka rozlewa się po wszystkich ulicach, do domu wpadamy w kompletnej ciemności i szczęśliwi, plan objechania jeziora się powiódł a Oko Kaszubów - co się odwlecze to nie uciecze.;))))



Kategoria wyprawa, z żoną, wczasy


Dane wyjazdu:
122.04 km 14.40 km teren
08:19 h 14.67 km/h:
Maks. pr.:33.10 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1179 kcal
Rower:9-NYSKEY

OPAL

Środa, 15 sierpnia 2018 · dodano: 16.08.2018 | Komentarze 2

Czwarty dzień nad morzem, druga wycieczka rowerowa.
Wczesna pobudka i pochmurne niebo nie nastawiało nas optymistycznie ale brnęliśmy do przodu, zobligowani zapowiedziami pogodowymi dnia. Zaczęliśmy od drobnego deszczyku.....


...by w Chałupach doświadczyć piękna wschodu - golasów jeszcze nie było, aż mnie kusiło by spróbować;)))....


.....chmury przeplatają się z błękitem nieba a droga rowerowa wzdłuż wybrzeża, umila nam podróż...


...w Jastarni kule kulą się do roweru....


...a w Juracie, córka Króla Mórz Jurata, ugościła nas słonecznie - rozbieramy się i w drogę, przez las na Hel. Osiem kilometrów przed, zaczyna się szuter i lekkie pagórki. Po drodze, muzea militarne obrony wybrzeża ale na to czasu nie ma, on goni nas do promu OPAL...


....odnajdujemy naszą przystań, chwilę kręcimy się po porcie, oglądamy wpływającą łódź podwodną i polujemy na foczkę, trofeum zawieszam przy zagłówku i odpływamy w morską podróż...


...do Gdańska - port, statki, Westerplatte, pałace i wiele innych zabytków, które nas zachwycają, podziwiamy z pokładu...


... koniec rejsu, jeszcze rzut oka na jarmark przy słynnym Gdańskim Żurawiu i przeciskamy się do drogi rowerowej ER10 - przeciskamy się, bo tłum wielki a do tego biegi ulicami Trójmiasta i jeszcze namolni francuzi, zobaczyli moją poziomkę i chcieli maila brać, telefon, kontakt jakikolwiek, bo oni biznes robić będą, ledwo się wyrwałem ....


....jeszcze w Gdańsku zajadamy się goframi i kawą z BikeCafe przy deptaku i drodze rowerowej, którą tuż za mną  wieńczy rondo, spinające w tym miejscu rowerowe autostrady z trzech kierunków.
Droga wiedzie wzdłuż plaży, którą porusza się niezliczona ilość rowerzystów a obok równolegle, jeszcze większy tłum pieszych....


....w Sopocie strzelić fotę bez ludzi to cud;)))....


....punkt widokowy w Gdyni z Kamiennej Góry ( tragedii żydów z czasów II WŚ.) i tyle z przyjemności dalej wkradła się nerwówka, remonty dróg rowerowych, przebudowa i powstawanie nowych, spowodowały, że gubimy drogę ER10 i z trudem, gdzieś w Rumii, odnajdujemy kierunek na Kazimierz, błądzimy i tracimy czas, by w końcu w szczerym polu, tuż za rzeką Zagórska Struga, odnaleźć zgubioną tabliczkę - ER10 - dalej już znamy trasę ale niestety, ta trasa to betonówka, szuter, i asfalty nie z tego świata i tak do Pucka...


...wreszcie molo i chwila odpoczynku, słońce chyli się do horyzontu, posilamy się w tej scenerii i już nam się nie chce dalej jechać, jest miło, choć trochę wieje ale do domu jeszcze kilkanaście kilometrów, mus wstać i opuścić to miejsce błogiego nastroju;)))...


...ostatni rzut okiem na zachodzące słońce....


....i na ten "samotny biały żagiel" co pośrodku wody wielkiej, przemierza świat w poszukiwaniu ukojenia duszy.;))))

Do domu docieramy w szarówce,  odprowadzani kroplami deszczu z niewielkiej chmury, aczkolwiek ciemnej jak noc.;)))
Zmęczenie i obolałe kości pozwalają nam na prysznic i odlatujemy ale z bananem na ustach.;)))








Kategoria wyprawa, z żoną, wczasy


Dane wyjazdu:
71.30 km 13.00 km teren
05:18 h 13.45 km/h:
Maks. pr.:36.80 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 726 kcal
Rower:9-NYSKEY

Zatoka Pucka

Poniedziałek, 13 sierpnia 2018 · dodano: 13.08.2018 | Komentarze 4

Niedziela zeszła na przetransportowaniu rowerów i bagażu do umówionego celu, zaliczając - A4,S8 i A1 osiągnęliśmy cel po 10-iu godz.
Pochmurna pogoda, pozwoliła nam przed spaniem, pomoczyć nogi w pieniących się falach bałtyku i odpadliśmy.
Ranek dnia następnego, przywitał nas ciepłym letnim deszczykiem ale pozbierani po porannej kawce i moczeniu nóg  w morzu, ruszyliśmy na trasę nie bacząc, że moczy dzeszczyk....


...zwiedzamy co się da lecz foty atrakcji pogrążonych we mgle są tak mgliste, że została mi tylko ta ....


....nie zrażeni tym faktem prujemy przed siebie, za Władysławowem robimy krótki postój i w roztargnieniu zostawiam aparat na ławce, na moje szczęście kończy się kostka i zaczyna ścieżka, wijąca  nad klifem, chwilę się zastanawiamy co dalej, aż tu dopadają nas dwie babki z moim aparatem - widziały nas jak odjeżdżamy i w nadziei, że dogonią, pojechały za nami  - uff!


....jedziemy ścieżyną pięknie wydeptaną ale momentami takie podjazdy, wjechać się nie da, a i wepchnąć ciężko;)))...


....ścieżka wije się i znika  w takich gęstwinach...


...by pokazać takie widoki...


....lub takie, gdzie żywioł pochłania drzewa...


...a na koniec wyprowadzić na skansen   "Łowców fok"  a wcześniej osadę prasłowian...



...jedziemy i łowimy perełki - Zamek Jan III Sobieski...


...lipowe starodrzewie  z zamku w Rzucewie do Osłonina...


...okrążając rezerwat ptaków BEKA, gubimy szlak by trafić gdzieś po drodze na stwora pożerającego drzewo (Park Ewolucji w Sławutówku), oglądamy tam pałac Below...


...i jedziemy do osady Słowian szukając możliwości posilenia się, udaje się znaleźć strawę w Dworku Św, Antoniego, miła właścicielka uroczego dworku (ze Śląska), wręcz magicznego, przygotowała nam pierożki z mięsem a jej synowa białą i zieloną herbatkę i tak w otoczeniu kotów w scenerii osiemnastego wieku i przy muzyce Anny German odpoczywamy nabierając sił do powrotu...


...słońce grzeje w pełni a my na drodze rowerowej do domu....


...przed Swarzewem dopada nas chmara kormoranów, cykam lecz nie wyraźnie, na trasie dużo rowerzystów a my jeszcze do biedronki, przeciskamy się przez korek aut wracających z Helu i grzejemy na plaże złapać zachód, nie udaje się lecz po drodze, zapobiegawczo, bez trzymanki, podczas jazdy łapię fotę i kończę dzień przygód.....;)))))


Trasa; Chłapowo, Władysławowo, Swarzewo, Puck, Rzucewo, Osłonino, Mrzezino, Połchowo, Sławutówko, Sławutowo, Brudzewo, Celbowo, Puck, Swarzewo, Władysławowo, Chłapowo.









Kategoria wyprawa, z żoną, wczasy


Dane wyjazdu:
28.47 km 0.00 km teren
01:55 h 14.86 km/h:
Maks. pr.:29.90 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 284 kcal
Rower:9-NYSKEY

Bulwary Szczecińskie

Czwartek, 3 maja 2018 · dodano: 03.05.2018 | Komentarze 0

Ostatni dzień w Szczecinie i jeszcze jedna jazda - zobaczyć Szczecińskie bulwary. Mamy czas do 13,00 i jedziemy...


...zwiedzamy jeszcze raz najpierw jedną stronę a potem drugą i wjeżdżamy na most - ten nie remontowany - jedna fota mi wystarcza, resztę zostawiam Dudysi.
Z mostu wspinamy się na wał Chrobrego pod Akademie Morską i przystajemy przy BikeCafe, latte z widokiem na bulwary jest powalający ale czas nie pozwala nam sycić się tym pięknem, skąpanym w ciepłych promieniach słońca.
Wracamy do naszego lokalu.
Pakowanie, obiad w pobliskiej pizzerii i wyjazd do domu. Ruch o dziwo bardzo słaby i jazda jest relaksacyjna.
Wycieczka super, udana nad wyraz i jest chęć wrócić tam gdy skończą drogę rowerową po wałach jeziora Dąbie i zostać na nocne zwiedzanie bulwarów, najlepiej podczas zlotu jachtów - za rok a może dwa?;)))

Kategoria wyprawa, z żoną, wczasy


Dane wyjazdu:
74.66 km 0.00 km teren
05:43 h 13.06 km/h:
Maks. pr.:36.50 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 752 kcal
Rower:9-NYSKEY

Czasem słońce, czasem chmury

Środa, 2 maja 2018 · dodano: 02.05.2018 | Komentarze 0

Dziś wychodzimy godzinę wcześniej niż wczoraj, błękit nieba przywitał nas chłodno ale promienie ogrzewały nasze skąpo odziane skóry;))) w końcu świeci słońce a w mieście i tak jest cieplej niż w dziczy lub nad wodą, więc nie zabieram kurtki i długich spodni - błąd....



...woda uspokaja a pomyśleć, że to niebezpieczny żywioł...


...jedziemy w słońcu i w słońcu docieramy na wały Chrobrego, przez barierki kamienne, łapię książęcy zamek...


...przejazd przez most to przyjemność, zwłaszcza, że na szosie korek...



...zjeżdżamy na nad odrzański bulwar, tocząc się powoli  brzegiem rzeki, podziwiamy murale co wdzięcznie zdobią filary mostowe....


...nieliczni turyści zażywają wodnych przejażdżek...


...w bajkowej scenerii, rozświetlonej promieniami porannego słońca...


...jeździmy w te i we te ogrzewając się  w słonecznym grzejniku...


...a fota goni fotę...



...obskoczyliśmy jedna stronę, to i drugą też mus liznąć...


...i tyle ze słonecznego porannego raju..;)))

Z jechaliśmy na szosę i w drogę do Polic, uparłem się ale pomysł nie był w dychę trafiony.
Po dojechaniu, niebo zasnuły chmury i nastał chłód.
W starym mieście zawróciliśmy do Szczecina, foty nie chciały wychodzić a walka z dużym natężeniem ruchu wyczerpała nas i na oparach mocy, dotarliśmy pod Akademię Morską na "Pierogi Za Rogiem"...


...posileni, wjechaliśmy w miasto szukać parku Ksawerego, gdzie odbywał się jarmark ale tylko pomnik orłów przypadł mi do gustu...


...zakupów nie robiliśmy, wypita kawka przy  parku zmotywowała nas do odwiedzenia Różanego Parku gdzie takie stwory do wody zdążały;)))


...w ogrodzie jeszcze nie pora na kwiaty więc powrót drogą rowerową wprost pod Książęcy zamek.

Zakupy w pamiątkowym i na nocleg.;)))


Trasa; Dąbie, Szczecin, Police i z powrotem.:)





Kategoria wyprawa, z żoną, wczasy


Dane wyjazdu:
103.48 km 28.00 km teren
06:53 h 15.03 km/h:
Maks. pr.:28.70 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1005 kcal
Rower:9-NYSKEY

Zefir, żaby i locha

Wtorek, 1 maja 2018 · dodano: 01.05.2018 | Komentarze 4

Ranek nad jeziorem Dąbie, dzień drugi.
Wczesna pora to nie była. wiadomo jak się zaczyna ale nim wyjechaliśmy(10,45) to trochę zajęło mi poprawianie hamulców w Nyskey-u.
 Wbijamy się na drogę do Załomu - kto pyta nie błądzi - spotykamy bikera, który nas naprowadza na ścieżkę rowerową po wałach do Lubczyna....


...lecz nim tam docieramy, ścieramy się na głównej z niekończącą się kawalkadą aut - wreszcie Załom, kościół i polna do wałów przeciw powodziowych - łamiemy zakaz wstępu na budowaną ścieżkę rowerową i dumni z odkrycia takiej drogi, jedziemy przed siebie, zachwycając się przyrodą w czystej formie - po drodze jedna z plaż dla miejscowych amatorów opalania.;)))...



...Zefir - zachodni bóg wiatru dął siłą 10 w skali Beauforta ( tak mi się zdawało), raz w plecy, raz z boku, raz w twarz, tak droga wiła się brzegiem jeziora Dąbie...


...ale taką, szutrową jeszcze drogą, jedzie się wybornie w dodatku z całodziennym koncertem żabiej symfonii ...


...wjechaliśmy do portu jachtowego w Lubczynie a za ten wyczyn na zdjęciu, dostałem ochrzan od bosmana i musiałem zsiąść z rowera i prowadzić, bo na terenie portu nie ma dróg rowerowych, w mniemaniu tegoż bosmana;)))

Wyjeżdżamy z portu i obieramy kierunek Goleniów, piękna droga rowerowa prowadzi nas do centrum na naleśniki z brokułami, które serwuje nam jedna z pań w restauracji na nasze specjalne zamówienie - inne nie chciały, bo w taki dzień nie robią rzekomo.:(...


...z Goleniowa jedziemy do Modrzewia na kawkę, piękną aleją po gładkim jak stół asfalcie...


...a na drodze traktor, taka przeszkoda i Dudysia ma się za nim wlec? W życiu, dawaj go wyprzedzać, na liczniku mega prędkość 30km/h...


...ale za zakrętem stali, na szczęście miejscowa drogówka miała przerwę w pobliskim sklepie;)))...


...w Modrzewiu wypijamy kawkę w stadninie koni i postanawiamy jechać do Stepnicy (15km dalej) kolejnego portu gdzie zjadamy po gofrze i zajeżdżamy na plażę, tam siła wiatru wpycha nam w oczy piach, ubieramy kurtki i wracamy do Lubczyna omijając Goleniów..


...słońce chyliło się ku zachodowi, mocno oddając piękno światła o tej porze, chwilę spędzamy na ławeczce, posilając się a zarazem walcząc z wiatrem....


...cykamy foty...


.....i wjeżdżamy na szutrową drogę rowerową, którą jechaliśmy rano...



....kolory zaczęły grać, mieszając różne barwy światła...


...a słońce....



...tworzyło cienie podróży....


...by rzucając ostatnie promienie...



....zakończyć dzień niespodzianek.;)))

Ale dla nas, nie był to koniec, w Załomie gdzie wjechaliśmy na drogę rowerową, postanowiliśmy naszą podróż kontynuować dalej tą samą trasą rowerową, która jeszcze w budowie, ma połączyć miejscowość Dąbie z Lubczynem o dł. 18km.
Początek tej trasy był zachęcający, dość długi początek, by zapalonemu bikerowi opłacało się wracać gdy dojedzie do czystego piachu.

Gdy już taki piach napotkaliśmy to okazało się, że do końca jest jeszcze 6km - nasza jednomyśl  była oczywista, damy radę i dalej pchać rowery z nadzieją, że dalej da radę jechać i tak też było ale  droga była ciężka a co pół kilometra, półkilometrowy odcinek piachu.
W pewnym momencie gdy już na takim odcinku piaszczystym się znaleźliśmy, w gęstwinie po lewej, coś za chrumkało i z trzaskiem łamanych gąszczy zaczęło uciekać chrumkając. Od razu wiedzieliśmy, że to dzik ale, że to locha, poznaliśmy za chwilę gdy za nią pognało stadko maluchów.
Dusze nasze wyskoczyły na barki i ze ściśniętymi sercami przyśpieszyliśmy kroku, wreszcie można jechać - jedziemy ale mozolnie, aż tu nagle, znowu po prawicy, zerwało się duże stado dzików, prowadzonych przez olbrzymiego samca  a droga skręca w lewo w prost na stado dzików, które uciekały równolegle do kierunku naszej jazdy.
Skręcamy i wyjeżdżamy z linii drzew a nam dusze wracają na miejsce, bowiem mokradła oddzielające wał od szuwarów z dzikami były szersze a gęstwina tej dziczy niższa.
My jedziemy środkiem drogi, bo po bokach głębokie koleiny nie pozwoliły na jazdę. Wreszcie docieramy do Dąbie, spoceni, zakurzeni i mocno wyczerpani ale szczęśliwi.
Dzień pełny wrażeń, emocji i niespodzianek. Fajnie było.

Trasa; Dąbie, Załom, Lubczyna, Goleniów, Modrzewie, Krępsko, Kąty, Bogusławie, Stepnica, powrót przez Modrzewie do A3 przed Goleniowem i skręt do strefy ekonomicznej Goleniowa i do Lubczyna i wałami do Dąbie

Kategoria wyprawa, z żoną, wczasy


Dane wyjazdu:
28.75 km 0.00 km teren
02:08 h 13.48 km/h:
Maks. pr.:27.60 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 283 kcal
Rower:9-NYSKEY

Dąbie - tir i klucz

Poniedziałek, 30 kwietnia 2018 · dodano: 30.04.2018 | Komentarze 6

Wyprawa nad jezioro Dąbie, zaczęła się bez  niespodzianek, przebieg trasy przyjemny, choć im bliżej Szczecina, to wiatr bujał niebieską cytryną niczym łupiną na wzburzonym stawie pełnym żab.;)))
Dojechaliśmy, lecz na parę kilometrów przed celem (czyt. nocleg) na zjeździe z  A6, tuż przed, złapał nas "ształ". Dojeżdżając do pierwszego w tym korku auta, włączyłem awaryjne i zwalniać począłem, właściwie, już powoli się dotaczałem patrząc w lusterko na tira, który nie reagując na moje migacze, pędził nie zwalniając, włos nie zdążył mi się zjeżyć, bo reakcja wyprzedziła analizę tego co się dzieje, odruchowo odbiłem w lewo na sąsiedni pas nie myśląc, czy tam jest jakiś pojazd a kątem oka, dostrzegłem jak tir ociera się o barierkę za pasem awaryjnym, mijając nas z prawej strony.
Droga do celu był prosta i jeszcze roztrzęsiony, podjechałem pod pod dom gdzie mieliśmy pokój. Wypakowanie poszło gładko, rowery wprowadziliśmy na podwórko, auto pozamykałem i rzeczy do pokoju zanieśliśmy.
Dudysia, podeszła do stolika ja położyłem torby przy szafie i przekręciłem zamek w drzwiach - błąd - klucz był na zewnątrz, zapadka wpadła na swoje miejsce a klucz zblokował a właścicielka w celach biznesowych opuściła lokal, goście wyszli na zakupy............dwadzieścia minut później....... wrócił jeden z gości, moje pukanie z pokoju odniosło rezultat.;))))


.....wyszliśmy na rowery w pochmurny moment i dopiero po 13-tu kilometrach wyjrzało słońce ale byliśmy już w Szczecinie...


.....jest gdzie robić foty....


....zwiedzaliśmy i cykaliśmy....


....dużo fot....


....i jeszcze więcej - pomnik ofiar roku70....


....most widokowy nad Wałem Chrobrego zamknięty - remont....więc jechaliśmy pod, tuż przy wodzie, wprost na promenadę....


....w drodze powrotnej, słońce nas nie opuszczało i zahaczyliśmy o naturę, dwa kroki od cywilizacji.....


.......



.:)

Trasa; Dąbie, Szczecin, Szczecin, Dąbie.
Kategoria wyprawa, z żoną, wczasy


Dane wyjazdu:
49.08 km 15.20 km teren
03:15 h 15.10 km/h:
Maks. pr.:25.10 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 465 kcal
Rower:9-NYSKEY

Milicka rowerostrada

Niedziela, 27 sierpnia 2017 · dodano: 27.08.2017 | Komentarze 3

Wczesna pobudka i na trasę ale....


...na przeciw naszego lokalu noclegowego ceglana hala, dwie hale przypominające stodoły - historia, nie mogłem się oprzeć i cyknąć ku pamięci...


....kościół NMP Częstochowskiej w Sułowie...



....pomnik przyrody przy drugim kościele Apostołów Piotra I Pawła...


...i sam kościół....


....po drodze na trasie do Milicza, wrzosy kwitnące i Dudysia szalejąca...


...a na tej trasie - rowerowej - z Sułowa przez Milicz nad staw Grabownica ( 20km) takie przystanki rowerowe...

...no raj
, rowerowy raj - ławki, stoliki, stojaki i serwis naprawczy, samoobsługowy. Tu nie widać ale jest tam cała rowerowo-rekreacyjna infrastruktura...


...z takimi właśnie wagonami i lokomotywami, ale tu następna rowerowa przystań...


...ścieżka miejscami szutrowa ale w większości asfaltowa...


....docieramy nad Grabownice i miliony ptaków na wodzie a odgłosy gęgania niosły się po wodzie we wszystkich kierunkach...


...tylko łabędzie milczały, pilnowane przez czaple białą...


...powrót tą samą trasą do Milicza na pierogi nad pięknym stawem z fontannami w wodzie na pośrodku.
Staw objechaliśmy jadąc w tamtą stronę (ścieżka szutrowa wiedzie tuż przy linii brzegowej wokoło) ale musieliśmy jeszcze posiedzieć nad nim, więc obiad....


...rowerowy raj.;))))

Trasa; Sułów, Milicz, Staw Grabownica i powrót.


Dane wyjazdu:
69.31 km 21.00 km teren
05:23 h 12.88 km/h:
Maks. pr.:23.10 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 694 kcal
Rower:9-NYSKEY

Kraina ptaków

Sobota, 26 sierpnia 2017 · dodano: 26.08.2017 | Komentarze 4

I stało się, urzeczywistniliśmy kolejną -  na naszej drodze w przyszłość - wycieczkę tam, gdzie nas nie było.
Dolina Baryczy -
ostoja ptactwa.

  Na dzień dobry - po porannym wreszcie wyjściu z lokum, które wynajęliśmy telefonicznie dwa dni wcześniej - natykamy się na sejmik żurawi, dziesiątek żurawi...


....by oglądać takie widoki, przyjeżdżamy w piątek na wieczór, błądząc w ciemnościach po drogach Trzebnicy..


...wysypiamy się porządnie i po kawce pysznej lecimy z Sułowa gdzie nocujemy, do Rudy Sułowskiej gdzie pierwsze stawy - jeziora...


...dużo już wędkarzy ale na rybkę się nie łapiemy, za wcześnie...



...kukamy do mini zoo na ospałe zwierzaki i do skansenu rybactwa...


...co staw to tysiące ptaków...


..tań
czących ptaków....



...lecimy na kolejny staw a po drodze wjeżdżamy w las i szutrem na Wzgórze Czarownic, niestety, czarownic sztuk jedna i to mocno spóźniona, wracamy z powrotem przez stare knieje,
gdzie drzewa takie jak u nas pomniki przyrody...


....wyjeżdżamy na główną i kierujemy się do Żmigrodu a rezerwat przyrody goni rezerwat, cisza i komary...


...i widoki, wszędzie mokradła, bagna, kanały, stawy i stawiki...


...a na nich ptaki...


...nie które się już nie mieszczą;))) i wychodzą na ulice roszcząc sobie prawo do terytorium...


...w Żmigrodzie ruiny pałacu a w jego piwnicach restauracja, pijemy kawkę, foty pomijam.To pałac w którym koalicja europejska zawiązała przymierze w celu obalenia Napoleona Bonaparte - historia. Wjeżdżamy na wał przeciw powodziowy i wzdłuż Baryczy do Rudy Sułowskiej, po drodze drwale sprzątający powalone drzewa po ostatnie nawałnicy a jest tego bez liku na całej naszej trasie...


...dojeżdżamy do Rudy... a na drzewach czapla biała, przysiadła w liczbie mnogiej szykując się do snu...

....nie wszystkie foty wyszły i nie wszystkie tu zmieszczę, wspomnę o poszukiwaniach wieży widokowej nad starym stawem w Niezgodzie, o aligatorze z drzewa co ścieżki rowerowej pilnował, o okrągłym kościele z pruskiego muru w Sułowie i mnóstwu rowerzystach i wielu innych atrakcjach a rybka smakowała i kosztowała, niestety na powietrzu nie mogliśmy jej skonsumować, bo konkurencja do talerza w postaci roju os, zmusiła nas do schowania się pod dach karczmy. Porcja tak duża, że wziąłem sobie połowę na wynos I jak zwykle czas zmuszał nas do ograniczania buszowania po wszystkim co ciekawe.;)))

Trasa; Dolina Baryczy od Sułowa po Żmigród i z powrotem przez wieś gdzie zjedliśmy ciasto na dożynkach gminnych.








Dane wyjazdu:
17.51 km 1.50 km teren
01:46 h 9.91 km/h:
Maks. pr.:23.40 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:9-NYSKEY

Świna

Piątek, 16 czerwca 2017 · dodano: 16.06.2017 | Komentarze 1

Po wielkiej wyprawie czas na odpoczynek, na relaks i bynajmniej nie bierny. Śpimy dłużej, wyjeżdżamy później, niż przeciętnie ostatnio i wolnym tempem zwiedzamy Świnoujście...


...hotel w centrum....


...reklama przy promenadzie...


...ale najważniejsze, dojechać na cypel do Stawa Młyny nad Świną...


...obfotografujemy prom rejsowy...


...i zostawiamy Stawa Młyny tam, gdzie ją zastaliśmy;)))...


...jeszcze fota bałwanów morskich...


...i jedziemy do Zachodniego Fortu na pierogi złote, spotkanie ze znajomymi z naszej miejscowości i wracamy przez Fort Anioła do centrum...


..."globalne" wyprowiantowanie w spożywczaku i zjazd na kwaterę z pierwszymi kroplami deszczu, zamykam drzwi i rozlega się grzmot pierwszej burzy podczas tej wyprawy.;)))




Kategoria wczasy