Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi nahtah z miasteczka Raciborowice G. k/Bolesławca. Mam przejechane 79006.97 kilometrów w tym 5465.08 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.41 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcejo mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy nahtah.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

wyprawa

Dystans całkowity:5019.90 km (w terenie 287.36 km; 5.72%)
Czas w ruchu:288:51
Średnia prędkość:17.38 km/h
Maksymalna prędkość:74.40 km/h
Suma podjazdów:5166 m
Suma kalorii:74684 kcal
Liczba aktywności:53
Średnio na aktywność:94.72 km i 5h 27m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
74.66 km 0.00 km teren
05:43 h 13.06 km/h:
Maks. pr.:36.50 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 752 kcal
Rower:9-NYSKEY

Czasem słońce, czasem chmury

Środa, 2 maja 2018 · dodano: 02.05.2018 | Komentarze 0

Dziś wychodzimy godzinę wcześniej niż wczoraj, błękit nieba przywitał nas chłodno ale promienie ogrzewały nasze skąpo odziane skóry;))) w końcu świeci słońce a w mieście i tak jest cieplej niż w dziczy lub nad wodą, więc nie zabieram kurtki i długich spodni - błąd....



...woda uspokaja a pomyśleć, że to niebezpieczny żywioł...


...jedziemy w słońcu i w słońcu docieramy na wały Chrobrego, przez barierki kamienne, łapię książęcy zamek...


...przejazd przez most to przyjemność, zwłaszcza, że na szosie korek...



...zjeżdżamy na nad odrzański bulwar, tocząc się powoli  brzegiem rzeki, podziwiamy murale co wdzięcznie zdobią filary mostowe....


...nieliczni turyści zażywają wodnych przejażdżek...


...w bajkowej scenerii, rozświetlonej promieniami porannego słońca...


...jeździmy w te i we te ogrzewając się  w słonecznym grzejniku...


...a fota goni fotę...



...obskoczyliśmy jedna stronę, to i drugą też mus liznąć...


...i tyle ze słonecznego porannego raju..;)))

Z jechaliśmy na szosę i w drogę do Polic, uparłem się ale pomysł nie był w dychę trafiony.
Po dojechaniu, niebo zasnuły chmury i nastał chłód.
W starym mieście zawróciliśmy do Szczecina, foty nie chciały wychodzić a walka z dużym natężeniem ruchu wyczerpała nas i na oparach mocy, dotarliśmy pod Akademię Morską na "Pierogi Za Rogiem"...


...posileni, wjechaliśmy w miasto szukać parku Ksawerego, gdzie odbywał się jarmark ale tylko pomnik orłów przypadł mi do gustu...


...zakupów nie robiliśmy, wypita kawka przy  parku zmotywowała nas do odwiedzenia Różanego Parku gdzie takie stwory do wody zdążały;)))


...w ogrodzie jeszcze nie pora na kwiaty więc powrót drogą rowerową wprost pod Książęcy zamek.

Zakupy w pamiątkowym i na nocleg.;)))


Trasa; Dąbie, Szczecin, Police i z powrotem.:)





Kategoria wyprawa, z żoną, wczasy


Dane wyjazdu:
103.48 km 28.00 km teren
06:53 h 15.03 km/h:
Maks. pr.:28.70 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1005 kcal
Rower:9-NYSKEY

Zefir, żaby i locha

Wtorek, 1 maja 2018 · dodano: 01.05.2018 | Komentarze 4

Ranek nad jeziorem Dąbie, dzień drugi.
Wczesna pora to nie była. wiadomo jak się zaczyna ale nim wyjechaliśmy(10,45) to trochę zajęło mi poprawianie hamulców w Nyskey-u.
 Wbijamy się na drogę do Załomu - kto pyta nie błądzi - spotykamy bikera, który nas naprowadza na ścieżkę rowerową po wałach do Lubczyna....


...lecz nim tam docieramy, ścieramy się na głównej z niekończącą się kawalkadą aut - wreszcie Załom, kościół i polna do wałów przeciw powodziowych - łamiemy zakaz wstępu na budowaną ścieżkę rowerową i dumni z odkrycia takiej drogi, jedziemy przed siebie, zachwycając się przyrodą w czystej formie - po drodze jedna z plaż dla miejscowych amatorów opalania.;)))...



...Zefir - zachodni bóg wiatru dął siłą 10 w skali Beauforta ( tak mi się zdawało), raz w plecy, raz z boku, raz w twarz, tak droga wiła się brzegiem jeziora Dąbie...


...ale taką, szutrową jeszcze drogą, jedzie się wybornie w dodatku z całodziennym koncertem żabiej symfonii ...


...wjechaliśmy do portu jachtowego w Lubczynie a za ten wyczyn na zdjęciu, dostałem ochrzan od bosmana i musiałem zsiąść z rowera i prowadzić, bo na terenie portu nie ma dróg rowerowych, w mniemaniu tegoż bosmana;)))

Wyjeżdżamy z portu i obieramy kierunek Goleniów, piękna droga rowerowa prowadzi nas do centrum na naleśniki z brokułami, które serwuje nam jedna z pań w restauracji na nasze specjalne zamówienie - inne nie chciały, bo w taki dzień nie robią rzekomo.:(...


...z Goleniowa jedziemy do Modrzewia na kawkę, piękną aleją po gładkim jak stół asfalcie...


...a na drodze traktor, taka przeszkoda i Dudysia ma się za nim wlec? W życiu, dawaj go wyprzedzać, na liczniku mega prędkość 30km/h...


...ale za zakrętem stali, na szczęście miejscowa drogówka miała przerwę w pobliskim sklepie;)))...


...w Modrzewiu wypijamy kawkę w stadninie koni i postanawiamy jechać do Stepnicy (15km dalej) kolejnego portu gdzie zjadamy po gofrze i zajeżdżamy na plażę, tam siła wiatru wpycha nam w oczy piach, ubieramy kurtki i wracamy do Lubczyna omijając Goleniów..


...słońce chyliło się ku zachodowi, mocno oddając piękno światła o tej porze, chwilę spędzamy na ławeczce, posilając się a zarazem walcząc z wiatrem....


...cykamy foty...


.....i wjeżdżamy na szutrową drogę rowerową, którą jechaliśmy rano...



....kolory zaczęły grać, mieszając różne barwy światła...


...a słońce....



...tworzyło cienie podróży....


...by rzucając ostatnie promienie...



....zakończyć dzień niespodzianek.;)))

Ale dla nas, nie był to koniec, w Załomie gdzie wjechaliśmy na drogę rowerową, postanowiliśmy naszą podróż kontynuować dalej tą samą trasą rowerową, która jeszcze w budowie, ma połączyć miejscowość Dąbie z Lubczynem o dł. 18km.
Początek tej trasy był zachęcający, dość długi początek, by zapalonemu bikerowi opłacało się wracać gdy dojedzie do czystego piachu.

Gdy już taki piach napotkaliśmy to okazało się, że do końca jest jeszcze 6km - nasza jednomyśl  była oczywista, damy radę i dalej pchać rowery z nadzieją, że dalej da radę jechać i tak też było ale  droga była ciężka a co pół kilometra, półkilometrowy odcinek piachu.
W pewnym momencie gdy już na takim odcinku piaszczystym się znaleźliśmy, w gęstwinie po lewej, coś za chrumkało i z trzaskiem łamanych gąszczy zaczęło uciekać chrumkając. Od razu wiedzieliśmy, że to dzik ale, że to locha, poznaliśmy za chwilę gdy za nią pognało stadko maluchów.
Dusze nasze wyskoczyły na barki i ze ściśniętymi sercami przyśpieszyliśmy kroku, wreszcie można jechać - jedziemy ale mozolnie, aż tu nagle, znowu po prawicy, zerwało się duże stado dzików, prowadzonych przez olbrzymiego samca  a droga skręca w lewo w prost na stado dzików, które uciekały równolegle do kierunku naszej jazdy.
Skręcamy i wyjeżdżamy z linii drzew a nam dusze wracają na miejsce, bowiem mokradła oddzielające wał od szuwarów z dzikami były szersze a gęstwina tej dziczy niższa.
My jedziemy środkiem drogi, bo po bokach głębokie koleiny nie pozwoliły na jazdę. Wreszcie docieramy do Dąbie, spoceni, zakurzeni i mocno wyczerpani ale szczęśliwi.
Dzień pełny wrażeń, emocji i niespodzianek. Fajnie było.

Trasa; Dąbie, Załom, Lubczyna, Goleniów, Modrzewie, Krępsko, Kąty, Bogusławie, Stepnica, powrót przez Modrzewie do A3 przed Goleniowem i skręt do strefy ekonomicznej Goleniowa i do Lubczyna i wałami do Dąbie

Kategoria wyprawa, z żoną, wczasy


Dane wyjazdu:
28.75 km 0.00 km teren
02:08 h 13.48 km/h:
Maks. pr.:27.60 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 283 kcal
Rower:9-NYSKEY

Dąbie - tir i klucz

Poniedziałek, 30 kwietnia 2018 · dodano: 30.04.2018 | Komentarze 6

Wyprawa nad jezioro Dąbie, zaczęła się bez  niespodzianek, przebieg trasy przyjemny, choć im bliżej Szczecina, to wiatr bujał niebieską cytryną niczym łupiną na wzburzonym stawie pełnym żab.;)))
Dojechaliśmy, lecz na parę kilometrów przed celem (czyt. nocleg) na zjeździe z  A6, tuż przed, złapał nas "ształ". Dojeżdżając do pierwszego w tym korku auta, włączyłem awaryjne i zwalniać począłem, właściwie, już powoli się dotaczałem patrząc w lusterko na tira, który nie reagując na moje migacze, pędził nie zwalniając, włos nie zdążył mi się zjeżyć, bo reakcja wyprzedziła analizę tego co się dzieje, odruchowo odbiłem w lewo na sąsiedni pas nie myśląc, czy tam jest jakiś pojazd a kątem oka, dostrzegłem jak tir ociera się o barierkę za pasem awaryjnym, mijając nas z prawej strony.
Droga do celu był prosta i jeszcze roztrzęsiony, podjechałem pod pod dom gdzie mieliśmy pokój. Wypakowanie poszło gładko, rowery wprowadziliśmy na podwórko, auto pozamykałem i rzeczy do pokoju zanieśliśmy.
Dudysia, podeszła do stolika ja położyłem torby przy szafie i przekręciłem zamek w drzwiach - błąd - klucz był na zewnątrz, zapadka wpadła na swoje miejsce a klucz zblokował a właścicielka w celach biznesowych opuściła lokal, goście wyszli na zakupy............dwadzieścia minut później....... wrócił jeden z gości, moje pukanie z pokoju odniosło rezultat.;))))


.....wyszliśmy na rowery w pochmurny moment i dopiero po 13-tu kilometrach wyjrzało słońce ale byliśmy już w Szczecinie...


.....jest gdzie robić foty....


....zwiedzaliśmy i cykaliśmy....


....dużo fot....


....i jeszcze więcej - pomnik ofiar roku70....


....most widokowy nad Wałem Chrobrego zamknięty - remont....więc jechaliśmy pod, tuż przy wodzie, wprost na promenadę....


....w drodze powrotnej, słońce nas nie opuszczało i zahaczyliśmy o naturę, dwa kroki od cywilizacji.....


.......



.:)

Trasa; Dąbie, Szczecin, Szczecin, Dąbie.
Kategoria wyprawa, z żoną, wczasy


Dane wyjazdu:
133.33 km 3.60 km teren
06:47 h 19.66 km/h:
Maks. pr.:43.00 km/h
Temperatura:1.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:7-NIMANT

Wokół komina

Piątek, 29 grudnia 2017 · dodano: 29.12.2017 | Komentarze 2

Ostatni tydzień roku żegnam iście rowerowo, po wczorajszym deszczowym dniu, dziś mogłem się wyżyć, celem samym w sobie był objazd komina w Legnicy ale bez wstępowania w progi miasta, a żeby mieć mocną motywację, to wziąłem na cel pomniejsze trofea....


....zacząłem wcześnie, noc ciemna, pochmurna i zimna, i tylko czerwone światła wiatraków w Modlikowicach i Zagrodnie ubarwiały tę kończącą się noc. Iwiny, Ganczary Olszanicę mijam nawet nie wiedząc kiedy ...

.....zjeżdżam w dolinę Skory by zaraz wyskoczyć na szczyt Zagrodna i z głównej skręcić w lewo do Łukaszowa, prostą na Gierałtowiec i na Lubiatów pod A4, wpadając do Goślinowa i Gniewomierowic, wpadam na beznadziejną nawierzchnię a w większości wiosek koński łeb króluje, Jezierzany, Jakuszów, Pątnówek, Rzeszotary i Dobrzejów to makabra asfaltowa, kostkę w Miłogostowicach przeskakuje po chodniku ufff!..


...tam na liczniku wyskakuje mi 50km i robię chwile odpoczynku na uzupełnienie mocy...

....po ciepłej herbatce odbijam na Bieniowice i Spaloną gdzie jadę wzdłuż ładnego jeziorka i tam jestem zmuszony skorzystać z głównej 94-ki i dopadam pierwszy mały cel.....

.... zalew w Kunicach, udaje mi się złapać w kadr dwie czaple z kilkunastu widzianych....


...i tu też je wyłapałem ale już w locie a wszystkie siedziały na deskach pomostu dla łódek...


....objeżdżam cały zalew dookoła, mokre szutry mnie nie powstrzymują. chwila przy spacerniaku i w drogę...

.....z pięknej górki w kierunku Zimnic, obserwuję swój kolejny cel ale po drodze - jadąc na wprost bez zbaczania gdziekolwiek - zaliczam 1,5km szutru tysiąca kałuż ale skrót się opłaca, dopadam Koskowice i jazda do Księgienic,
jeszcze przelot nad A4-ką.....


....i cel nr.dwa zaliczony - Legnickie Pole - do środka na piękne freski nie mogę wejść, pani wysyłała mnie do muzeum bitwy Legnickiej po klucze - nie było czasu...

....zjeżdżam do Biskupic, przemęczam kostkę i jazda do Małuszowa, pnę się mozolnie do Przybyłowic, bo wiatr był zimny i mocny, docieram na szczyt i zjazd do....

....fota trzeciego celu - zalew w Słupie -  nie bardzo a za wodą piękne miasto - Jawor....


....z tego samego miejsca widok na sanktuarium Wniebowzięcia w Słupie i piękny zjazd w dolinę Nysy Szalonej...


...przeskakuję Winnicę, Krajów gdzie opuszczam dolinę Nysy Szalonej, by zaraz wjechać w objęcia doliny Kaczawy, i Krotoszyce gdzie pałac ten - czwarty cel mój a śpiące platany pozostawiam w spokoju i kieruję się na Wilczyce, Eernestynów...


...i zaczęła się walka z wiatrem na dobre ale słońce wyjrzało i tak pięknie świeciło, że momentami zapominałem o przejmującym chłodzie i zmęczeniu, przez Brennik do Nowej Wsi Złotoryjskiej rzut beretem...


...widoki były przepiękne, omijając główne trasy jadę na wprost do Uniejowic gdzie odbijam w lewo na Wojcieszyn, Pielgrzymkę i mój ulubiony punkt widokowy.

Na szczyt ledwo docieram, grzesiek i kilka łyków, już letniej herbatki z sokiem, ładuje mi baterię, zostawiam parę ostatnich łyków na pokonanie podjazdu przez Nową Wieś Grodziską i ostatnie kilka kilometrów mam prawie z górki. Jeszcze Sedzimirów i R.
Chełmy i Rosocha dziś wymiatały, gdzieś na horyzoncie hen daleko na południe Ślęża kusiła tajemniczym kształtem, Wilcza Góra nad Złotoryją  kierunek wskazywała niczym latarnia, Fudżi jak zawsze piękna a Grodziec czysty sentyment i wszystko w blasku pełnego słońca i błękitu niezmąconego.


A Legnicki komin -widoczny z daleka niczym Grodziec- objechany bez wstępowania do miasta.;)))



Kategoria wyprawa


Dane wyjazdu:
61.99 km 3.50 km teren
04:11 h 14.82 km/h:
Maks. pr.:32.90 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:9-NYSKEY

PRIWALL

Czwartek, 15 czerwca 2017 · dodano: 16.06.2017 | Komentarze 5

Ostatni etap wyprawy z domu nad morze, najdłuższy odcinek i tylko przez Niemcy - damy radę?
Wsiadamy na rowery i już wiemy.
Przed wyruszeniem robię mały serwis (pompowanie, smarowanie łańcuchów, regulacja przerzutek), żegnamy się z gospodarzami i do centrum na pożegnanie z najładniejszym miasteczkiem na naszej drodze....


...u rybaka na kolanach co ostatnie ryby sprzedał....


...na promenadę gdzie zawsze tłumy a dziś pustki wjeżdżamy lajcikowo...


...i wchodzimy z podziwem elegancji i estetyki na widok wspaniały...


...jeszcze przejazd promenadą historii żeglarstwa i zaliczamy cały glob;)))...


....wyjeżdżamy z Nowego Warpna i po paru kilometrach znajdujemy rowerowy skrót do Rieth...


...przystanek na szamanko, po drodze do Altwarp...


...i Altwarp - miasteczko, które widzieliśmy z promenady w Nowym Warpnie - nie zachwyciło nas. To taka wioska dla mobilnych kampingów....


...ale są tam takie domki....


...i takie hotele...


...wracamy na OderNiseRadweg i prujemy do Unckermunde, miasteczka naszego wybawienia z kłopotu przeciążenia mięśni, rowerowa alej rzeźb w martwych drzewach...


...szukamy promu ale ostał się tylko kaperski galeon a nikt tu po polsku nie gada i klops, w końcu na migi, dowiadujemy sie że za 50 min, mamy prom do Kamminke ale koszt 51euro a my mamy tylko 40 i "masz babo placek". Szukam hotelu i znajduję Sylwię pracownicę, pomaga mi zdobyć 20 euro....


...pakujemy się na rowerowy prom z bikerami z Czech i kilwater za nami...


...Nyskey wystawił kiere za burtę i podziwia wody zatoki;)))...


....na wodach spokojnych, spokoju nie ma, ruch żaglówek i ścigaczy olbrzymi...


...po sennej podróży docieramy do Kamminke, jeszcze kilometr i Świnoujście...


...wypakowujemy się do pokoju i jedziemy na plażę - tłumy, ale fotę jako taką wyłapuję...


...prysznic, kolacja i spacer na wydmy, zachodu słońca nie będzie, nadciągają deszczowe chmury.

Trasa, Nowe Warpno, Rieth, Unckermunde, Kamminke, Świnoujście.

Trasa po sto kilometrów za długa, dużo zwiedzania a droga z Osinowa Dolnego już górzysta i z dnia na dzień coraz bardziej zmęczeni, noclegi po niemieckiej stronie są koniecznością, czyli bez namiotu lub solidnej gotówki ani rusz. Żeby objechać zatokę brakło nam jednego dnia i noclegu, gdzieś, już na wyspie Uznam.
Przejechaliśmy w sześć dni dystans 558km.
Czasu przejazdu nie podaję, bo jedzie się z przerwami na foty, na odpoczynek, na konsumpcje i wychodzi cały dzień kręcenia a liczy się tylko przyjemność a przyjemność wyniosła 558kilometrów.:)))))))))))))

Pozdrawiam wszystkich czytających.:)



Kategoria z żoną, wyprawa, wczasy


Dane wyjazdu:
105.20 km 7.20 km teren
07:07 h 14.78 km/h:
Maks. pr.:39.70 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:9-NYSKEY

Krzywy Las

Środa, 14 czerwca 2017 · dodano: 15.06.2017 | Komentarze 3

Wreszcie dorwałem neta - w Nowym Warpnie gdzie nocowaliśmy, gospodarz miał problem z przekaźnikiem radiowym.
Ale po kolei.;)))

Opuszczamy Krajnik Dolny z mieszanymi uczuciami co do noclegu, ale szybko koncentrujemy się na nowym celu - Krzywy Las.
Zdobycie go kosztowało -  przynajmniej mnie - pół litra krwi, cały zapas elektrolitu magnezowo-potasowego i niezłego nerwa.
Najpierw wjeżdżamy do lasu by skrócić sobie drogę i przez cztery kilometry pod górki  i w pisku pchając biegnąc i machając rekami walczymy a potem w boczniówkę równoległą do głównej - badziew, który i tak na tę główną nas doprowadza....


...cykam fotę bukowej alei - nie wiem gdzie, byłem tak skołowany uciekaniem po lesie przed armią krwiopijców w liczbie pięciuset osobników co cięły, kąsały i ssały do woli moją szlachetną, ludzką krew, że aby się nie drapać to trzymałem jedną ręką kiere a drugą aparat a wszystko po to by Dudysia mogła obfotografować sowę na gałęzi...


...w tejże alei, jakiś pomnik...


...błądzimy, szukamy drogi na GPS-sie i wjeżdżamy na betonówkę, prowadzącą wprost do jakiegoś zakładu energetycznego,
zawracamy i drogą polną do głównej i wreszcie do celu - mamy Krzywy Las.
Akurat odbywa się tam jakiś telewizyjny wywiad z leśniczym ale mamy możliwość wyłapania tego tajemniczego cudu, cykamy i uciekamy...


...takich drzew jeszcze tam trochę jest....


....opuszczamy Pniew z Krzywym Lasem i przez Gryfino, mostem nad wschodnią Odrą do Mescherin na szlak Odra-Nysa....


...jedziemy tylko chwilę i na ostrym zakręcie skręcamy do Polski na szlak rowerowy orła Bielika, droga wiedzie pod górę i to ostro przez paręset metrów, po kilometrze kończy się w Pargowo....


ale asfalty bardzo dobre, wiodą nas przez Kamieniec....


....Moczyły do Kołbaskowa...


...takie oferując widoki...


...przejeżdżamy przez Smolęcin, Barnisław, Bobolin do Dołuje...


...i przez półtora kilometra ta droga nas dołuje...


...ale grzejemy raźno do przodu, przez Wąwolnicę, Dobrą do Buk a tam dama wyraźna, wyraźnie skamieniała...


...przed nami Stolec i wzgórza czerwone, makiem okraszone, dla oka przyjemne...


...dla oka ukojenie...


...a cumulusy uroku dodawały, wskakujemy na główna i paro kilkometrowym rowerową, kostkową drogą do ronda i na Dobieszczyn przez las...


....jeszcze w Stolcu brama do pałacu wyhaczona a potem...


...Dobieszczyn lasem a z Dobieszczyna jeszcze 12 km przez las ale już taką drogą...


....wpadamy do Nowego Warpna mocno po osiemnastej, wyłapuję kościół...


....i na pierogi w scenerii zachodzącego słońca - bajka trwa a nocleg na cztery łóżka, wszystko co nam trzeba jest prócz neta.;)))

Trasa; Krajnik Dolny, Pyrzyce,Dębogóra, Krzypnica, Nowe Czarnowo, Pniewo, Gryfino, Mescherinm, Pargowo, Kamieniec, Moczyły, Kołbaskowo, Smolęcin, Barnisław, Warnik, Bobolin, Stobno, Dołuje, Wąwolnica, Dobra, Buk, Stolec, Dobieszczyn, Karszno, Nowe Warpno.


Kategoria z żoną, wyprawa, wczasy


Dane wyjazdu:
90.85 km 3.00 km teren
05:58 h 15.23 km/h:
Maks. pr.:45.10 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 873 kcal
Rower:9-NYSKEY

Dolina Miłości

Wtorek, 13 czerwca 2017 · dodano: 14.06.2017 | Komentarze 4

Czwarty dzień z domu nad morze. Cel - Cedynia i Dolina Miłości.
Długo spaliśmy, start o 9,00 - kierunek Biedronka, zakupy i na O.N.R.
Przeprawiamy się przez most nad Wartą i wjeżdżamy na drugi, nad Odrą.....


...twierdza w Kostrzyniu, brakująca fota do wczorajszego wpisu....


....krążymy po mieście zgodnie ze znakami....


....i jest nasza rowerostrada, odcinek jemiołowy, drzew zainfekowanych mnóstwo, wyglądają jak sztuczna hodowla....


...jedziemy zaciekawieni dalszą trasą, mijamy Kienitz i mały port z trzema jachtami, sam szrot...


...zaczyna się wkradać monotonia, jeszcze w Grob Neuendorf wieża kawowa i hotel w wagonach się trafił z ciekawostek...


...rowerowy zakręt, chwilowy postój  i w drogę...


...chmury gęstnieją, trawnik skoszony i wieje, wieje, że musimy sobie zatykać uszy watą, bo nam do uszu w wiewa...


...gdzieś po drodze, hotele, hoteliki, można zjeść, wypić, przenocować i jechać dalej...


...i tak przez trzydzieści kilometrów, ziewnąłem, Ona ziewnęła. Monotonia, wiatr i chmury czyli nudy...


...spadły pierwsze krople, w Hohenwutzen wjeżdżamy na most, zaczyna padać, sto metrów i lądujemy pod dachem na pierogi , na olbrzymim targowisku w Osinowie Dolnym....


...najedzeni decydujemy się dojechać na nocleg polską stroną - Cedynia, cel nr1 dzisiejszego dnia osiągnięty...


...olbrzymi monument Orła Białego a ze szczytu krajobraz,to nic, że chmury, to nic i tak jest bajecznie...


...wreszcie zobaczyłem męstwo Mieszka I i jego wojów co z Niemcem walczyli....


...wojowie po bitwie - "dżakuzi" na rynku;))))....


...kawa, tiramisu i kierunek Piasek na poszukiwanie Zatońskich Wzgórz....


....do Piasek zjeżdżamy długim zjazdem przez stary las i kierujemy się na Krajnik, pod górę 12km, są pierwsze wzgórza porośnięte kolorowym kwieciem, czerwone maki królują....


.....skręcamy w lewo na Zatoń Dolną, niesamowity zjazd i widoki, pędzimy w ramiona.....


...Parku Krajobrazowo-naturalistycznego, rozległy teren, piękny z pewnością lecz o 18,00 możemy tylko pocałować klamkę...


....Odra z naszej polskiej strony jakaś ładniejsza, jedziemy trzy kilometrowym szutrem po wałach, aż do Krajnika Dolnego;)))...


...odwracam głowę  na zachód, rzut okiem na leniwie płynącą Odrę i zjazd na nocleg.
Po drodze kupujemy truskawki, czereśnie i pakujemy się do pokoju...


...kolorowe spanie po obfitującym w atrakcje dniu.

Rozpakowujemy się, zastanawiając, po co w łazience drugie drzwi (zamknięte).  Tym razem idę pod prysznic pierwszy, słyszę jakieś kroki, jakieś głosy w czeskim języku za tymi zamkniętymi drzwiami - myślę - pokój dla następnych gości. Wychodzę z pod prysznica, staję przed lustrem jak mnie Pan Bóg stworzył a tu otwierają się te, niby zamknięte drzwi......
Gospodyni umknęło poinformowanie nas, że mamy wspólną łazienkę z lokatorami zza ściany było zabawnie.;)))


Trasa; Kostrzyn, Hohenwutzen, Osinów Dolny, Cedynia, Lubiechów Dolny, Piasek, Zatoń Dolna, Krajnik Dolny.






Dane wyjazdu:
107.30 km 0.00 km teren
07:02 h 15.26 km/h:
Maks. pr.:47.60 km/h
Temperatura:27.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:9-NYSKEY

Spotkanie z Odrą

Poniedziałek, 12 czerwca 2017 · dodano: 12.06.2017 | Komentarze 1

Trzeci dzień wyprawy z domu nad morze.
Jakie mieliśmy wygodne łóżka, no bajka. Późno się położyłem, bo wpis ale przyłożyłem głowę do poduszki i odlot, otwieram oko o 4,40 i wyspany i bez jakiś tam bóli krzywego spania, no bajka....



....w tym przybytku nocowaliśmy - (LECH), polecam - i tradycyjnie o 8,00 wyjazd kierunek - McDonald's - na kawę...


...a po drodze na O.N.R. ruiny kościoła w centrum Gubina....
...i wyjazd z tego centrum ścieżką rowerową (a jakby inaczej) wzdłuż odnogi Nysy...


....i takie drogi, ehhh. w mieście tego nie było czuć ale gdy tylko znaleźliśmy się na wałach, głowy nam prawie pourywało, tak wiało, Wczoraj upał bez wietrzny lepszy był, niż ten hamulec natury....


...i takie oznakowanie a gdy brak, to pozostaje malowane białe kółko, ze strzałką na zielonym tle...


...i Ratzdorf - spotkanie Nysy z Odrą...


...polska barka na Odrze a ruch rowerowy mniejszy niż wczoraj, bo część bikerów w tej barce;)))...


...szlak Odry to czysta natura....


...Furstenberg...


...Frankfurt (Oder)...


....Frankfurt (Oder)...


...w kierunku na Lobus, przegapiłem znak w prawo, pędząc z góry od strony Frankfurtu przez tę drewnianą kładkę za Dudysią, wracam i odbijamy w lewo a tam las, więc w las, minuta stania pod drzewkiem skutkuje wściekłym pokąsaniem przez komary, tak samo upierdliwe jak polskie....


.....Lobus - wieś a tam ogiery i widok na dolinę Odry, wiatraki to już polska farma wiatrowa....



....ostatnie kilometry do Kostrzyna za parą z Niemiec, jadącą do Anklam (słoneczne wrota wyspy Uznam).:)
Przez parę kilometrów jechaliśmy w szóstkę, była jeszcze z nami para z Kostrzyna, ale zostali w tyle i tyle ich widziano;)))

Fota Kostrzyna umknęła, teraz prowiant ważny był, no i znaleźć nocleg.
GPS prowadził nas do celu, do Pensjonatu Pod Lipami przez całe miasto, udało nam się przed parą z Polski (turystów wyczynowców) więc mieliśmy prawo wyboru pokoju. Chwila wymiany zdań o naszych podróżach i spać ale najpierw wpis.



Trasa; Gubin, Ratzdorf, Furstenberg, Brieskow, Frankfurt (Oder) Lebus, Kustrin-Kietz i Kostrzyn




Dane wyjazdu:
95.55 km 10.50 km teren
05:58 h 16.01 km/h:
Maks. pr.:38.60 km/h
Temperatura:33.4
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 918 kcal
Rower:9-NYSKEY

Most Rakotz?

Niedziela, 11 czerwca 2017 · dodano: 11.06.2017 | Komentarze 5

Drugi dzień wyprawy nad Bałtyk z domu - cel - most Rakotz i Ogród Róż....


....jedyne w tej okolicy lokum, które było wolne - wszystkie wygody z wyposażeniem godnym prawdziwej gospodyni, nie ma co narzekać, jedynie brakło neta ale to czysty zbieg okoliczności. Rowerki przygotowane do wyjazdu - godz. 8.00....


....oczywiście jedziemy przez Geopark...


...na tamtej wieży, jak ktoś nie wieży byłem, świata kawałek zobaczyłem - kawałek.....


...i do Łęknicy po prowiant mijając ostatnie jezioro....

....przez zamek w Bad Muskau...


...jedziemy do Kromlau, zdobyć Most Rakotz, drogi rowerowe szokują...


....Wąwóz Rododendronów (mocno przekwitnięte) jedyna fota z Kromlau, duża przestrzeń parku i błądzenie po nim, mimo kierunkowskazów nie pozwoliła nam dotrzeć do celu. Zapewne pocałowaliśmy klamkę, tak blisko byliśmy - to nasze drugie podejście ale co się odwlecze to nie uciecze....


...brzozowa aleja gdzieś w drodze do Forst....


...drogi malownicze, podobne do siebie i po wałach przeciw powodziowych...


...w Forst posiłek na stojąco i fota spragnionych lwów....


...."drzewniany" most zaznaczam, wyłącznie rowerowy...


....cała ścieżka moja i tak do Gubina na nocleg a tam festyn.;)))

Trasa; Bronowice, Łęknica, Bad Muskau, Goblenz, Kromlau, Goblenz, Bad Muskau, Forst, Gubin.








Dane wyjazdu:
95.47 km 2.50 km teren
05:53 h 16.23 km/h:
Maks. pr.:38.60 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 904 kcal
Rower:

Afryka...

Sobota, 10 czerwca 2017 · dodano: 11.06.2017 | Komentarze 4

Pierwszy dzień wyprawy nad Bałtyk, cel - zdobyć jezioro Afryka w Geoparku Łuk Mużakowa po dawnej kopalni Babina ale od początku.
Po wielu perturbacjach, grożących zawieszeniem wyjazdu marzeń wreszcie wszystko zapięte na ostatni guzik.
Godzina 9,00 rowery przed blokiem, ostatnie słowa otuchy na drogę od sąsiadek i ruszamy załadowani wszystkimi nie potrzebnymi rzeczami....



....przekraczamy most na rzece Bóbr po ponad godzinnej jeździe, krótki rzut okiem na najdłuższy wiadukt Europy i zanurzamy się w mrokach Borów....

 
...przystanek na doładowanie pod mapą naszych najbliższych rowerowych rewirów.;)

Most na rzece Kwisa pokonujemy bez zmrużenia oka i prujemy śmiało przez Gozdnicę na Przewóz,
las szumi, i szumi, i szumi - uspokaja, koncert ptaków umila jazdę a cumulusy białoszare bawią się słonecznym światłem...


...docieramy do Ruszowa, nigdzie lokalu co by zjeść można, dwa znalezione, były czynne od 16,00, jedziemy do parku na wylocie do Iłowej a tam potężna fontanna dla ochłody....


...siadamy na kawkę z widokiem na....


....aż miło po połowie setki na liczniku, czas leci a tu mus ruszać, droga daleka...


... docieramy pod wieżę głodową - stoi, lecz park wokoło niej zaniedbany....


...trochę historii i w drogę na trasę która była okraszona wieloma odcinkami kocich, końskich i baranich łbów, po tych pierwszych można było jeszcze jechać  ale po następnych masakra, przejeżdżamy ostatni taki odcinek mocno pod górkę i droga otwarta do....


...Jezioro Afryka"...


....widok z wieży z wysokości 24m, Dudysia wjeżdża na parking...


....zbliżenie na hałdę, na której kiedyś, stałem obchodząc 20-ohektarowe jezioro piechotą...


...mocno zmęczeni jedziemy do lokalu na nocleg, jeszcze tylko rzut okiem na ostatnie jezioro przy wyjeździe do Nowych Czapli i kilometr do Bronowic - meta.

Wpis dzisiaj, sygnał wczoraj wieczorem był tak słaby, że nawet w telefonie Dudysi nie dało rady załapać neta.

21,00 odlot na bardzo miękkim posłaniu.;)))

Trasa; R. Bolec, Kliczków, Osiecznica Parowa, Ruszów, Gozdnica, Przewóz Nowe Czaple, Bronowice.